Rozdział 5 ⭐

947 40 9
                                    

- Nie zabrała Pani ze sobą wiele. - melodyjny głos każe mi odwrócić głowę. Dostrzegam mężczyznę w starczym wieku, który stoi tuż obok ławki, na której siedze. Do pomocy w poruszaniu używa drewnianej laski. Jest niski i szczupły. Ma zielone oczy i delikatnie opaloną skórę.

- Można? - ściąga  czapkę z głowy na znak przywitania i posłał mi wesoły uśmiech. Kiwam głową i odsuwam się, żeby zrobić mu miejsce. Teraz dostrzegam, że jego włosy są siwe i rzadkie. Pewnie, dlatego nosi czapkę, aby ukryć łysienie, co w jego wieku jest całkowicie zrozumiałe.

- Wieje bardziej niż w Londynie. - na potwierdzenie swoich słów przyciskam kremową chustę do szyi i mrużę oczy. Wiatr się nasilił, przez co moja skóra odczuwa go bardziej niż na początku.

- O tak. Kraj, do którego pani płynie słynie właśnie z takich uroków. Wiatr jest częścią życia tego miejsca. - wypowiada tęsknym głosem.

- Skąd pan wie, dokąd płynę? - pytam zaskoczona, a w mojej głowie zapala się lampka.

- Bo ten statek płynie tylko w jedno miejsce. - odpowiada rozbawiony od ucha do ucha. Postanawiam się do niego przyłączyć. Nie panuje nad głupawką, która mi się udzieliła.

- A pan co tutaj robi? - dopytuje zaciekawiona. Mężczyzna podróżuje sam, co w jego wieku nie jest wskazane. U takich osób występuje wiele starczych chorób. Między innymi zanik pamięci, czy jego rodzina nie obawiała się puścić go samego?

- Mieszkam w tym pięknym miejscu. Już od długich, długich lat młoda damo. Byłem w odwiedzinach u wnuczki, a teraz czas wrócić do domu.

- A bagaże? - pytam podejrzliwie.

- Moja wnuczka jest już duża i chyba musi mnie lubić, bo zadbała, żebym nie dźwigał podczas podróży. Moje bagaże są w domu szybciej niż ja. Mam nadzieje, że przyjmą mnie z taką radością, jak moje rzeczy. - starszy pan puszcza mi oczko, a potem śmieje się rozbawiony. Muszę przyznać, że jego poczucie humoru bardzo mi odpowiada. Nie mogę się oprzeć, aby głupio się nie uśmiechnąć czy zaśmiać.

- A Pani bagaże?

- Mam wszystko, czego potrzebuje przy sobie. - spuszczam głowe i splatam palce. Nie mogę mu powiedzieć, że jestem wiedźmą. To mugol. Człowiek żyjący w błogiej niewiedzy. Nie chce wprowadzać do jego życia chaosu. Temu mężczyźnie należy się spokój.

- Chce zacząć Pani wszystko od nowa? - unosze na niego wzrok. Skąd wie? To, aż tak widać? A może siedzący obok mnie staruszek to czarodziej, który dobrze się ukrywa?

- Tak. Nie wszystko w poprzednim życiu było takie, jak chciałam. - ścieram ledwie widoczną łzę z policzka i mam nadzieje, że to ostatni raz kiedy płacze. Teraz będzie już tylko lepiej.

- To idealne miejsce. - jego wzroku utkwiony jest przed siebie. Skupia się na kolorowym krajobrazie, który jest coraz bliżej nas. - Mam nadzieje, że uda się Pani na nowo odnaleźć szczęście i zostaćw tym pięknym miejscu już na zawsze. - jego ciepła dłoń dotyka moich palców. To miłe. W żaden sposób nienachalne, czy nie właściwe. Powiedziałabym, że to jak uścisk dziadka. Takiego własnego, dlatego delikatnie przymykam oczy i przyjmuje dobro, którym się dzieli.

- Jak się Pan nazywa? -  szept opuszcza moje  usta. Mogłam go zapytać o to na samym początku, ale nigdzie mi się nie śpieszy. Przyjemnie mi się z nim rozmawia, dlatego pozwalam temu płynąć własnym rytmem.

- Jeśli się Pani uda i kiedyś spotkamy się w tym pięknym miejscu, równie przypadkiem wtedy odpowiem na to pytanie. - staruszek klepie mnie ostatni moją dłoń i wstaje. Nie odwraca się, podpiera się o laskę i idzie przed siebie, zostawiając mnie samą.

Niewłaściwe małżeństwo [Sevmione] 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz