Rozdział 55 - Pokonanie losu

504 36 58
                                    

Keigo siedział już kolejną godzinę w tym jednymi miejscu, pogrążony we własnych myślach i przyszłych planach.

Zza okna wkradały się poranne promienie, a on nie zmrużył nawet oka i był pewny, że Monoma również.

Dla chłopaka wczorajszy dzień był zbyt emocjonujący, za to Keigo do tego typu dni już przyzwyczajony, po prostu nie mógł spać przez strach o przyszłość.

Coraz większą nienawiść do siebie czuł i coraz większą ochotę zemsty. Już nie wsadzenie za kratki, bo to byłoby za to wszystko za mało.

- Keiguś. - usłyszał słaby głos i od razu przybrał sztuczny uśmiech, który miał być dla niej teraz ostoją bezpieczeństwa.

Popatrzył czule na dziewczynę, uśmiechając się tak samo do niej i analizując to, jak wygląda.

Wydawała się słaba jeszcze bardziej niż zwykle. Jakby pozbawiona energii i bliska omdlenia. Cała była blada, a wzrok oddalony, mimo że wyglądała na skupioną. Jego mała kruchutka Mayumi z Yukiusiem w brzuszku, którzy musieli tyle przeżyć. Patrząc na nią teraz, wydawałoby się, że taką niewinną i bezbronną, każdy miałby ochotę chronić. Może i za kilka miesięcy znów będzie mogła sama pokazać pazurki i powalić większość społeczeństwa, ale teraz to on miał się zająć ochroną jej, a nie dał znów rady.

Zaczynał siebie powoli nienawidzić. Był słaby. Od dziecka nic bez innych nie umiał osiągnąć. Przeżyć bez rodziców, potem bez komisji oraz dodatkowo dzięki nim został bohaterem. Oni pomogli mu to spełnić, bo on nie dałby sam rady. Nawet kiedy teraz miał taką możliwość, by samemu ochronić Mayumi, to nie dał rady. Nawalił. Jak ze wszystkim w swoim życiu.

- Cześć Mayumiś. - roześmiał się szczęśliwy, przytulając się do jej brzucha i czując powalającą go ulgę i szczęście, że nic nie pamiętała. Inaczej nie nazwałaby go "Keiguś". Nie stracił jej. Udało się i była tu z nim jego Mayumi, a on mógł być obok.

Sumienie gryzło dalej, ale słyszenie jej głosu, który nie bał się go, ani nie nienawidził, oddalał jego sumienie. Zrobi wszystko by ten głos słyszeć. Do końca swego życia, nie ważne za jaką cenę.

Keigo tulił się do jej brzucha, słysząc piórami, że serce Yukia coraz wolniej biło z wcześniejszego szaleńczego jak na niego tempa. Głos mamusi go uspokoił, tak jak przewidział. Była zbyt ważna dla jego syna. Dla ich obojga. Bez Mayumi obydwoje nie dadzą rady.

- Możesz mówić do niego przez chwilę? - wymruczał jej w brzuch, tak naprawdę nagle opadając z sił.

Cały poprzedni dzień był zbyt mocny nawet jak dla niego. Miało się wszystko skończyć, a oni ich złapać. Zamiast tego wszyscy popełnili samobójstwo, ale w taki sposób, by na takie nie wyglądało. Chcieli kupić czas temu, kto robił krzywdę Mayumi. Nie wiedział co robili im rodziną, że byli gotowi zadawać sobie taki ból, byle tylko przywódca był zadowolony. Tylko w takim razie kto jest tym przywódcą? Myśleli, że go złapali. Może to jego następca, albo co gorsze, może tamten wcale nie był prawdziwym przywódcą? Potem jego strach o to, że stracił Mayumi na zawsze i paniczne jego błagania Monomy o to, by ratował jego rodzinę. Za dużo to było nawet jak na niego. Cały czas potem trwał w napięciu, przez niepewność o przyszłość. Teraz gdy nie musiał, był wyczerpany. Wszystko z niego spływało, a on nie był w stanie już się podnieść z jej brzucha.

- Co?

- Po prostu mów. Wiesz, że to lubi.

- Ale... Ale co? - Jakoś tak głupio by jej było mówić przypadkowe rzeczy.

Keigo oparł podbródek o jej brzuch i patrzył na nią od dołu czule.

- Że go kochasz. I nie zrobiłabyś mu krzywdy. - uśmiechnął się znów czule.

Moment of Forgetfulness - Hawks x OcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz