1#

37 4 3
                                    

Pov Erwin

Wjechaliśmy właśnie przez bramy do miasta, po tej wyprawie nie zmieniło się dużo... Na pewno jest mniej strat niż ostatnio, lecz szepty ludzi nie ustają gdy przejeżdżamy obok... Niektórzy rzucają nam spojrzenia pełne bólu, inni zaś pałają złością wymalowaną na ich twarzach.

- Musimy spalić te ciała. - odezwał się ktoś obok mnie.

Wzdrygnąłem się na samą myśl o ciałach leżących na wozie za mną. Pokiwałem jedynie w odpowiedzi i ruszyłem na przód. Gdy tylko tam się znalazłem ktoś wyjechał z zaułka i zagrodził nam drogę.

- Uważaj jak jeździsz! - podniosłem głos na nieznajomego.

Osoba z czarną peleryną i kapturem na głowie spojrzała na mnie lecz nie mogłem stwierdzić czy to kobieta czy mężczyzna. Koń nieznajomego zadębował i osoba ruszyła galopem łapiąc rzeczy biednych zdezorientowanych kobiet po drodze.

- Łapać złodzieja!

- Pomocy, moje pieniądze!

- Tak w biały dzień?! Zróbcie coś, jesteście Zwiadowcami!

Ludzie zaczęli momentalnie krzyczeć w naszą stronę. Spojrzałem na moją prawą rękę lecz ten posłał mi jedynie znudzone spojrzenie, po czym puścił wodze i ruszył za złodziejem używając swojego sprzętu do manewru przestrzennego.

- Zajmę się nim... - rzekł przelatując obok.

Chciałem ruszyć za nim ale zdałem sobie sprawę o tym skąd właśnie wróciliśmy...

Pov ???

~ Kurwa! Akurat teraz musieli wrócić?! - pomyślałam wyjeżdżając na ulicę i spojrzałam na Erwina.

- Uważaj jak jeździsz! - krzyknął mężczyzna i zaczął uspokajać swojego rumaka.

Skinęłam głową a mój rumak zadębował. Szybkim ruchem zawróciłam ogiera w tłum łapiąc kilka sakiewek od kobiet po drodze, zdając sobie sprawę że to co robię było niebezpieczne...

- Tym razem będzie zabawnie... - wyszeptałam galopując przez uliczki Dystrykt Trost.

Słyszałam za sobą jednego z nich, głupi myślał, że nie usłyszę go biegnącego po dachach? Idiota! Śmiejąc się w duchu skupiłam swoją uwagę na moim celu. Zjechałam w jedną uliczkę i zeskoczyłam z konia. Zaciągam kaptur bardziej na twarz i sprzedałam mojemu wierzchowcowi szybkiego plaskacza w zad. Ten ruszył z uliczki jak szalony mało nie taranując mężczyzny wchodzącego by mnie ,,złapać". Uśmiechnęłam się nadal stojąc w cieniu uliczki.

- Co ty sobie myślisz? - odparł znudzony. - Oddaj to co ukradłeś i nie będę musiał brudzić sobie rąk. - wysyczał przez zęby i zaczął zbliżać się do mnie.

- Pfff chcę to zobaczyć... - wyszeptałam i uśmiechnęłam się zadziornie.

Chłopak rzucił się na mnie bez ostrzeżenia a ja odskoczyłam w bok unikając ciosu.

~ Jest szybki... ODLOT! - uśmiechnęłam się poprawiając kaptur.

- Co jest kurwa... - wyszeptał.

Uniknęłam jeszcze dwóch ciosów i znudziłam się tą potyczką. Zagwizdałam i po sekundzie mój rumak stał przy wyjściu z zaułka. Ukłoniłam się teatralnie i z małym trudem przerzuciłam chłopaka przez moje ramię unikając jego pięści.

- Za wolno! - zaśmiałam się i poczułam jak ktoś ściąga mi kaptur z głowy.

Nie zdążyłam go złapać a moja twarz ujrzała światło dzienne...

•°Cichy Las, Głośna Miłość°• [Levi x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz