11. Anguillara

299 25 29
                                    

Dni przy boku Vito mijały  szybko. Wrócił, zupełnie tak, jakby tego roku między nami nie było. Znów zajął miejsce po lewej stronie naszego łóżka sypialni, znów pił że swojego ulubionego kubka w kształcie królika, który kupiłam mu na wakacjach. Ponownie, wieczorami w telewizorze leciał sport, a w soboty w garku gotował się makaron na spaghetti.
Tylko czasami wracałam myślami do Pienzy, do tego czego się tam dowiedziałam. Częściej jednak, prawie codziennie, wracały do mnie wspomnienia z Damiano. Jego miny, gdy odchodziłam, tego jak mnie dotykał, i tego jak ważna się czułam, gdy trzymałam go w ramionach. Choć odpychałam od siebie te obrazy, to wracały w każdym momencie, gdy nie byłam niczym zajęta. Najczęściej lubiły wypływać zaraz przed snem, skazując mnie na bezsenność. Odtwarzałam wtedy sytuację z sali, gdy namiętnie mnie całował, albo jak kłóciliśmy się w jego pokoju. Tego jak staliśmy razem przed szpitalem i byłam gotowa przeprowadzić się do Mediolanu, aby pomóc mu po stracie matki.

Minęło dobre trzy tygodnie, kiedy wyjechałam z Pienzy. Z tego, co widziałam, Damiano był w Mediolanie.
Od czasu tego nieszczęsnego piątku milczał, choć wysłałam mu zabawny filmik z kotami. Ubodło mnie to, ale rozumiałam jego gniew, więc z godnością, choć trochę cierpko przyjęłam fakt tego, że odczytał moją wiadomość, a nie wysilił się na tyle, żeby ją choć polubić. Najwidoczniej, między nami trwała zimna wojna.

Fakt tego, że wróciłam do Vito nie przeszedł bez echa. Chłopak wstawił na fejsbuka nasze wspólne zdjęcie, kiedy wybraliśmy się na randkę na plażę. Na nim całował mnie w usta, szczęśliwy. Fotografię podpisał: z miłością mojego życia, i usuwał wszystkie komentarze dotyczące odwołanego niedawno ślubu. Damiano, oczywiście nie polubił tego zdjęcia, ani nawet nie dodał żadnej innej reakcji, a cisza z jego strony bolała okropnie.
- Kochaś chyba się obraził - żartował Vito, którego miałam wrażenie, cała sytuacja bawiła. Ignorowałam go, bo wiedziałam, że każdy komentarz rozpętał by awanturę.

*

Była końcówka tygodnia, gdy na fejsbuku wyskoczyło mi powiadomienie, że Thomas będzie obchodził urodziny. Po rozmowie z Damiano, czułam nie krytą ochotę, aby znów zobaczyć chłopaków, może spotkać się, aby coś razem pograć, tak bez celu. Otworzyłam rozmowę z przyjacielem, z zaskoczeniem odkrywając, że ostatnio rozmawialiśmy dobre dwa lata temu.
- Hej, może masz ochotę na urodzinowe piwo? - napisałam,  przyznam, z nieco bijącym sercem. Szybko odczytał wiadomość.
- Jasne! Właściwie, to organizuję małą imprezę w domku nad jeziorkiem, wiesz, tam gdzie starzy jeździli a urlop. Może chcesz wpaść? - uśmiechnęłam się do ekranu. Pamiętałam ten domek. Znajdował się pod Rzymem, w Angulliarze, nad wulkanicznym jeziorkiem Bracciano. Kilka razy, gdy jeszcze mieszkałam w Pienzie, jeździliśmy tam z chłopakami zaznać uroków Rzymu i jego okolic.
- Oczywiście!
- Super. Możesz przyjść z Vito. Wyjeżdżamy z Ethanem i ekipą w sobotę rano Rzymu, busem. Jak chcesz znów poczuć się jak za dawnych czasów, to spotykamy się o ósmej przy stacji Etna przed dworcem kolejowym : ).
- Ale się cieszę! - odpisałam naprędce czując rosnącą we mnie ekscytację. Wyobrażałam sobie jak to będzie zobaczyć ich po tych kilku latach. Byłam ciekawa czy bardzo się zmienili. Czy Ethan dalej był taki nieśmiały i czy Thomas wciąż umiałby rozśmieszyć mnie do łez? Czy też brakowało im wspólnego muzykowania i spotkań bez celu?

Vito przyjął wiedomość o imprezie bardzo pozytywnie. Jak wspomniał, przyda mu się nieco rozerwać, po ostatnich wydarzeniach w Pienzie. Zgodziłam się z tym, bo o niczym nie marzyłam bardziej, niż o tym, żeby zapomnieć o tym, co się tam działo. W ogóle, najlepiej, chciałam od razu zapomnieć cały, ostatni rok.

*

Sobota przywitała nas piękną, słoneczną pogodą. Vito uznał , że wzięcie własnego samochodu będzie dużo lepszym rozwiązaniem niż wyprawa busem z chłopakami, więc wzięliśmy nasze dwie, małe walizki i wpakowaliśmy je do bagażnika nieśmiertelnego Passata. Znałam drogę na pamięć, więc około południa ruszyliśmy po przygodę.

Droga minęła bardzo szybko, mimo tego, że w kierunku pięknego miasteczka, jak co roku w wakacje nacierały tłumy turystów i zmęczonych miastem rzymian. W końcu Anguillara znajdowała około czterdziestu kilometrów od stolicy. Więc, po niecałej godzinie jazdy zobaczyłam znajome, obszerne jezioro, malujące się piętrowo domy, drewniane molo i kształtujący się wokół las.
Zajechałam w leśną uliczkę wyłożoną brukiem, która prowadziła na wybudowanie domków letniskowych przy plaży. Było to bardzo malownicze położenie, bo prócz otaczającego lasu z przodu rozciągała się panorama rozlegającej się przy mieście wody. Kiedy zatrzymałam samochód biały bus już stał, był to ten sam stary rupieć Ethana, którym czasami wypuszczaliśmy się w trasy. Najpierw, wożeni przez starsze rodzeństwo, a potem przez Damiano, który jako pierwszy z nas miał prawo jazdy.
- A niech mnie, toć to nasz kochany Tajfun! - zaśmiałam się, klepiąc tył  samochodu. Vito puścił mi obojętne spojrzenie i skierował się do wychodzących do nas ludzi.
- Też się dziwiliśmy, że jeszcze jeździ! - zaśmiał się Thomas, witając najpierw Vito, a potem mnie. Ethan nieśmiało podążył w jego ślady. Oboje widać wydorośleli i wystrzelili w górę. Thomas nawet dorobił się lekkiego zarostu. Za nimi pojawiło się jeszcze kilka obcych osób, których kojarzyłam tylko ze zdjęć Thomasa na fejsbuku. Obaj przyjaciele mogli też pochwalić się dziewczynami. Thomas, uroczą Anną o ciemnych włosach i w okularach, Ethan, energiczną, zabawową Carlą, która była przy nim niczym wulkan niepohamowanej energii.

*

Dom letniskowy rodziców Thomasa nie był jakąś tam, zwykłą budą nad jeziorem. Był duży, piętrowy, zbudowany z białego kamienia, który cudownie komponował się z niebieską wodą basenu w części ogrodowej. Mimo że całość była dość zaniedbana, za względu na to, że cały rok dom stał pusty, to i tak, sprawił, że wspomniana pamiętnych, nastoletnich wakacji wróciły z  sentymentem.

*

Zajęliśmy z Vito sypialnię gościnną na górze i rozpakowaliśmy swoje rzeczy.
Kiedy wykładałam kosmetyki na półce w prywatnej łazience, poczułam jak dłonie Vito wkradają mi się na talię. Podniosłam wzrok, aby złapać jego odbicie w lustrze. Wyglądał na prawdę dobrze. Jego włosy niesfornie kładły mu się na twarz i ramiona, ciemna koszula opinała się na trenowanym latami ciele. Nasze spojrzenia się spotkały, gdy nachylił się i zaczął obcałowywać mi kark.
- Musimy dać przezent - mruczałam cicho, powoli oddając się przyjemności. Jego wilgotne usta naznaczały moją rozgrzaną skórę od szyi, aż po odkryte łopatki. Dłonie wkradły się na piersi.
- Sprawdziłem łóżko, mówię ci, całkiem wygodne. No i nie skrzypi - chciałam udawać przekornie, że mnie to zgorszyło, ale pieszczoty stały się zbyt przyjemne. Złapałam Vito za rękę i poprowadziłam go do łóżka. Chętnie opadliśmy w miękką pościel, nieśpiesznie się całując. Chłopak sprawnie zdjął mi bluzkę pod którą przywitały go nagie piersi, a potem zsunął ze mnie szorty. Położyłam się, kiedy on pozbawił mnie ostatniej części garderoby, majtek. Zanurkował między moimi udami, najpierw składając czułe pocałunki na wewnętrznej stronie moich ud, a potem na wzgorku łonowym. Zacisnęłam oczy kiedy poczułam jego ciepły oddech w najintymniejszym miejscu, czekałam niecierpliwie na jego usta. Niestety, kiedy tylko zaczął, jak na złość na myśl przychodziła mi łazienka Damiano. To jak na nim siedziałam, jak doprowadzałam go dotykiem do rozkoszy. Zacisnęłam mocniej oczy. Wcale nie chciałam teraz o nim myśleć, kiedy Vito był że mną. Nie chciałam wyobrażać sobie jego seksownie przygryzionej wargi, pożądającej mnie pary oczu, ani tej pary, która zerkała na mnie z zawodem, gdy wychodziłam z pokoju. Poczułam, że jestem bliska orgazmu, gdy niesforny umysł przypomniał mi dotyk jego dłoni na skórze, jego męskości powoli wypełniającej moje wnętrze.
Osiągnęłam spełnienie głośnym krzykiem, zaciskając palce na pościeli. Twarz i dekolt piekł czerwienią od wrażeń i wstydu, że przez cały czas myślałam o najlepszym przyjacielu.

*

Po długiej kąpieli, podczas której próbowałam zmyć z siebie poczucie winy, zeszłam na dół. Zanim jeszcze przywitałam dół, wciągnełam na siebie krótkie spodenki i górę od bikini, bo basen już czekał kusząc ciepłą wodą.
Niespodziewanie przy drzwiach od tarasu zobaczyłam znajomą mi sylwetkę. Damiano stał z piwem w ręce tuż przy Ethanie. Stali cicho rozprawiając o czymś nieistotnym, oglądali pływających już w basenie znajomych Thomasa.

Narzeczony na tydzień - Victoria X Damiano  MåneskinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz