Rozdział III

1.4K 37 0
                                    

Te ostatnie kilka dni, które spędziłam w domu, minęły bardzo szybko. Rankiem w dzień wyjazdu do Londynu pomogłam znosić moje walizki na podjazd, gdzie stał nasz samochód. Rozmyślałam nad tym czy zabrałam wszystkie potrzebne rzeczy, kiedy mój ojciec i Louis upychali walizki do samochodu. Kiedy bagażnik był wypchany po brzegi, każdy z nas zajął swoje miejsce. Podróż trwała niecałe dwie godziny. Kiedy dotarliśmy na Stacje King's Cross w Londynie, udaliśmy się z naszymi bagażami do przejścia na peronie 9 i 3/4. Hogwarts Ekspres stał oczekując na pasażerów, którzy żegnali się ze swoimi rodzinami.

   - Macie wszystko? - Matka zapytała zmartwionym głosem.

   - Myślę, że ja mam wszystko, mamo. - Powiedziałam i spojrzałam na brata.

   - Jasne. Mam to co mi potrzebne, no może poza motywacją. - Oznajmił i schował ręce do kieszeni swoich spodni.

   - To twój ostatni rok, proszę cię Louis wytrzymasz. - Westchnęła ciężko spoglądając na syna.

Rodzice pożegnali nas i kazali obiecać, że będziemy pisać oraz że Louis będzie mieć na mnie oko. Rozbawiło mnie to trochę bo mój brat zazwyczaj starał się mnie unikać, a jeśli już się do mnie odzywał to tylko w sytuacji bez wyjścia. Kochałam go, był moim bratem, jednak każdy z nas miał swoje własne życie w szkole i podążał zgoła innymi ścieżkami.

Zabraliśmy nasze bagaże i oboje przekroczyłyśmy wejście do czerwonej parowej maszyny, która zaraz po tym ruszyła. Na pożegnanie pomachałam przez okno rodzicom, którzy stali na peronie. W środku rozdzieliliśmy się. Louis poszedł do swoich przyjaciół, a ja zajęłam miejsce w pierwszym wolnym przedziale.

Siadając wyciągnęłam z torby książkę. Z trudnością, której rzadko doświadczałam nie mogłam się skupić. Moje myśli krążyły wokół minionych dni i medalionu, który znalazłam ostatniego dnia w Francji. Spojrzałam szybko na moją torbę i wyciągnęłam z niej medalion. Przyglądałam mu się uważniej, pierwszy raz aż tak dokładnie odkąd go znalazłam. Metal był lekko zmatowiały, zauważyłam również niewielkie rysy. Przejeżdżałam po nim delikatnie opuszkami palców, podążając po żłobieniach. Poczułam dziwny przypływ ciepła i pragnienia, lecz nie do końca rozumiałam z czym jest ono związane. Te uczucia stopniowo się zwiększały, a ja pragnęłam poczuć więcej. Pochłonąć się całkowicie w cieple i pragnieniu czegoś czego nie potrafiłam określić. Nagły trzask wybudził mnie z transu, w który wpadłam.

   - Jak śmiałaś zająć ten akurat przedział? - Usłyszałam znajomy głos. - Sama?

Przestraszona schowałam szybko medalion między strony książki, którą trzymałam na kolanach. Po czym wsunęła ją do torby. Mój wzrok powędrował w stronę dobiegającego głosu.

   - Lora! - Zawołam, kiedy w drzwiach do przedziału ujrzałam znajomą twarz.

Dziewczyna o burzy blond loków wciągnęła do środka swoją walizkę i opadła na wolne miejsce naprzeciw mnie, dysząc ze zmęczenia.

   - Och ani się waż odzywać. - Przewróciła oczami i podniosła się, żeby wrzucić swoją walizkę na górną półkę. - Przeszukałam połowę tego wagonu, a ty nie ruszyłaś nawet tyłka.

Wstałam i pomogłam przyjaciółce udźwignąć ciężki bagaż. Lora była moją najlepszą przyjaciółką i jedyną jaką miałam w szkolę. Jednak nie zawszę tak było. Nie poznałam jej też jako pierwszej, stało się to jednak podczas inauguracji, kiedy przydzielono nas do tego samego domu, a ja przypadkiem nadepnęłam na jej nowiutkie pantofelki. Ona w złości pociągnęła za moje idealne warkoczyki uplecione przez moją mamę, psując je. I tak właśnie zaczęła się nasza znajomość. Początkowo unikałyśmy się jak ogień wodę, a jakikolwiek kontakt kończył się przepychankami czasem słownym, a czasem dochodziło do czynów, aż do momentu, w którym połączył nas nasz wspólny wróg. Jak to mówią wróg, twojego wroga jest twoim przyjacielem. I tak się stał, nasza przyjaźń miała wzloty i upadki ale trwa już od prawie pięciu lat.

   - Gdzieś ty się podziewałaś i co robiłaś w tej Francji? - Westchnęła, krzyżując ramiona. - Pisałam do ciebie, a ty przepadłaś jak kamień w wodę.

   - Pisałaś? - Prychnęłam i spojrzałam na nią z niedowierzaniem. - Do mnie?

   - Nic nie dostałaś? - W jej głosie usłyszał zwątpienie. - Cholerne ptaszysko! - Wrzasnęła. - Mówiłam mojej matce, że trzeba kupić nowego, to się uparła, że ten stary ptaszor jeszcze spełnia swoją rolę.

   - Więc mamy całą drogę, żeby nadrobić to co nas ominęło. - Zachichotałam, zachęcając przyjaciółkę do mówienia.

Przez niemal całą drogę rozmawiałyśmy o minionych wakacjach, o tym co robiłyśmy, gdzie Lora była ze swoim ojcem i jak bardzo męczyła ją jego nowa żona. Jej ojciec jest mugolem, jednak wie o świecie czarodziei. Kiedyś jak jeszcze był z jej matką często go widywałam, jednakże od czasu kiedy się rozstali Lora nie bardzo chciała go widywać, a wręcz stara się go unikać. Jak na Puchonkę ma temperament i wie jak postawić na swoim.

Czas mijał a my pochłonięte byłyśmy w rozmowach. Tęskniłam za nią i muszę przyznać, że bardzo mi jej brakowało. Nim się obejrzałyśmy Ekspres dotarł do stacji Hogsmeade. Zabrałyśmy swoje walizki i wyszłyśmy razem z pociągu. Na peronie zbierały się pierwszoroczniaki. Przeszłyśmy obok nich ciągnąc za sobą waliki. W drodze do oczekujących na nas powozów, ktoś popchnął Lorę, która wpadła na mnie.

   - Ślepy jesteś. Uważaj jak chodzisz kretynie! - Krzyknęła w stronę grupki osób przechodzących tuż obok nas.

   - Coś mówiłaś szlamo? - Odezwał się jeden z nich i odwrócił w naszym kierunku.

Tak jak mogłam się spodziewać. Draco Malfoy. Jego jasne, platynowe włosy można było rozpoznać nawet w półmroku jaki panował. Kiedy się odwrócił, wolnym, pełnym jak na ironie klasy krokiem podszedł do nas, a tuż za nim jego świta. Spojrzał z wyższością na Lorę.

   - Mówi się przepraszam. - Powiedziałam z oburzeniem, a wtedy jego wzrok powędrował na mnie.

   - A ty co jej adwokat? - Rozbawiony odwrócił się na chwilę w stronę swoich towarzyszy.

   - Nie twoja sprawa Malfoy! - Odezwała się Lora, krzyżując ramiona. - Zresztą, matka nie nauczyła cię manier?

   - Zamknij się i nie odzywaj kiedy cię o to nie proszę! - Powiedział kipiąc cały ze złości.

   - Skończ już i nie licz, że wymusisz na którejś z nas posłuszeństwo. - Wydusiłam czując gniew. - Jesteś skończonym dupkiem!

   - Pożałujesz Aurum! - Zbliżył się do mnie bardzo blisko, a w jego szarych oczach ujrzałam gniew.

Bez słowa odwrócił się w stronę swoich towarzyszy i przepychając się miedzy nimi przeszedł na przód. Reszta podążyła za nim znikając w mroku. Odczekałyśmy chwilę, a następnie wzięłyśmy swoje walizki i również podążyłyśmy w stronę czekających na nas powozów. Wsiadaliśmy po kolei, zapełniając wszystkie wolne miejsca. Wkrótce karety ruszały. Księżyc oświetlał piękne krajobrazy Szkocji, a naszym oczom powoli ukazywał się majestatyczny zamek Hogwart. Spoglądając na budowle i otaczający ją widok, uświadomiłam sobie, że tęskniłam za tym niezwykłym miejscem.

The enemy | Draco Malfoy/OC, Mattheo Riddle/OC |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz