Rozdział 8

2.8K 125 62
                                    

Rogers wziął ode mnie torbę, pomagając mi z rzeczami. Całą drogę do wieży rozmawialiśmy. Wypytywał mnie o czas spędzony z mamą, a ja bardzo chętnie mu opowiadałam. Był zaskoczony tym, jak spędziłam te chwile, a gdy wspomniałam o pianinie i śpiewaniu, sporo o to pytał. Jego ton był ewidentnie zaciekawiony, co było miłe z jego strony. Nie raz spotkałam się z osobami, które pytały o to z czystej nudy, koniecznie chcąc zabić czas lub potem opowiadać na prawo i lewo jaką to jestem gwiazdeczką lub sugerując, że kłamię.

Nie chcąc cały czas opowiadać o sobie, zaczęłam pytać o to co on dzisiaj robił, czy coś działo się w wieży. Z tego co mówił, to sporo czasu spędził na treningu, a później wraz z Natashą opieprzali Stark'a, bo znowu miał jakiś głupi pomysł. Powiedział, że Tony chciał.. Wykupić pobliskiego fast food'a, by przenieść go do wieży, tak by nie musiał czekać długo na dostawę jego ukochanych cheeseburgerów. Zamrugałam zdziwiona tym pomysłem, po chwili śmiejąc się cicho. Niby była w tym jakaś logika, jednak.. Czy ten człowiek nie miał już co robić z kasą? To był bezsensowny pomysł.

Po jakiejś godzinie drogi, wjechaliśmy windą na piętro mieszkalne, gdzie był mój pokój. Steven pomógł mi i położył torbę na łóżku, po czym zaproponował, że z rozpakowywaniem również może, jednak odmówiłam. To było miłe z jego strony, jednak nie chciałam go wykorzystywać. Przytaknął i skierował się w kierunku drzwi.

- Steve? Dziękuję za pomoc - Uśmiechnęłam się wdzięcznie w jego kierunku. Spojrzał na mnie, delikatnie się rumieniąc i unosząc w górę kącik ust, po czym wyszedł.

Postanowiłam nie tracić więcej czasu i wypakować przyniesione rzeczy. Dość szybko uwinęłam się z układaniem ubrań na półkach, bo większość z nich była już poskładana i musiałam tylko gdzieniegdzie poprawić. Bielizna wylądowała w komodzie, a misia posadziłam na jej blacie. Laptop i kable znalazły swoje miejsce na biurku, a mój pamiętnik schowałam pomiędzy materacem i ramą łóżka. Nie było go prawie wcale widać, a jedynie co wystawało to tasiemka zaznaczająca, gdzie skończyłam pisać ostatnim razem i kawałek okładki.
Obrazki, zdjęcia i nuty przykleiłam papierową taśmą nad łóżkiem, a kilka na tablicy korkowej.

Gdy skończyłam, odetchnęłam zmęczona, rozglądając się i oceniając wykonaną przeze mnie robotę. Od razu czułam się tu bardziej.. Jak u siebie. Może i nie był taki jak ten w domu, był o wiele większy i bogaciej urządzony, jednak te szczegóły i elementy, które przywiozłam z poprzedniego pokoju, sprawiły, że było tu o wiele przytulniej i widać było, że ktoś rzeczywiście tu mieszka.

~*~

Było już dość późno, około drugiej w nocy, kiedy pomalutku i po cichu skradałam się w kierunku kuchni. Miałam na sobie przydługie, szare spodnie od piżamy i koszulkę na naramkach, która sięgała mi do połowy brzucha. Troszkę głupio było mi w niej paradować przed innymi, była pastelowo-żółta, a na calutkim materiale były nadruki kaczek. Wędrowałam na boso, mając nadzieję, że wszyscy śpią i nie trafię na nikogo. No tak, co ja tu robiłam? Otóż nie mogłam zasnąć i poszłam po coś do picia. Przed wyjściem zapytałam jeszcze Jarvis'a czy ktokolwiek jest w okolicach kuchni, jednak powiedział, że nikogo tam nie ma i większość osób śpi. Odetchnęłam głęboko, po czym wyszłam z korytarza, rozglądając się po salonie. Rzeczywiście tutaj pusto, tak samo pomieszczenie obok.

Znalazłam butelkę z woda, a nawet udało mi się wziąć kubek bez większych hałasów, kiedy to nagle usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Automatycznie zastygłam, jednak słysząc jak się zamykają, odetchnęłam spokojnie, sięgając po napój. Wypiłam zawartość naczynia, po czym po cichu wstawiłam je do zlewu. Nie chciałam go teraz myć, by nikogo nie obudzić. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, dostrzegając wyjście na balkon. Przygryzłam niepewnie wargę, po czym ruszyłam w jego kierunku, wychodząc na dwór.

Poczułam jak moje włosy powiewają na nocnym wietrze, który muskał moją odkrytą skórę. Zaciągnęłam się nim, po czym podeszłam do barierki, opierając się o nią łokciami i podziwiając panoramę Nowego Yorku. Była naprawę cudna. Światła lamp ulicznych, sygnalizacji świetlnej, to z mieszkań i bilbordów. Odgłosy samochodów, ludzi przechodzących chodnikami, zwierząt. Wszystko razem się mieszało, dobiegając do moich uszu. Szczerze powiedziawszy, budziło to swego rodzaju melancholię. Gdy mieszkałam z mamą, Nowy York zdawał mi się taki przyziemny. Nie wiedziałam czym wszyscy się tak ekscytują, miasto jak miasto, no może chwilami nieco niebezpieczniejsze w pewnych dzielnicach. Fakt, są tu różne zabytki, miejsca do zwiedzania, domy sławnych osób i wiele innych, jednak.. Dla mnie nadal było to tylko miasto. Teraz gdy stałam na balkonie dawnego Stark Tower, mając świadomość, że jestem gdzieś, gdzie większość nawet nie śmie marzyć, że widzę coś, co nie jedna osoba chciałaby zobaczyć.. Zrozumiałam, że jestem pechowych szczęściarzem. Nie chciałam tego wszystkiego, a to otrzymałam. Pytanie, dlaczego właśnie ja? Dlaczego mogłam patrzeć na ten zapierający dech w piersiach nocny widok?

- Nie zimno ci? - Odezwał się głos za mną, wyrywając mnie z zamyślenia. Przyznam, że się przestraszyłam, a nawet zadrżałam zaskoczona, od razu odwracając się w stronę osoby, która do mnie dołączyła.

- Steven? Co ty tu robisz? Czemu nie śpisz? - Wypytywałam, w między czasie przekładając włosy na przód, by się zasłonić. Cholera, musiał zobaczyć mnie akurat teraz? Głupio było mi już nie tyle co przez nadruk, ta koszulka miała dość nisko dekolt, przez co się lekko zawstydziłam.

- Wracałem z treningu, gdy skradałaś się do kuchni. Ogarnąłem się w pokoju i chciałem sprawdzić czy wszystko dobrze - Wyjaśnił, podchodząc do mnie i opierając się o barierkę tuż obok mnie. - Piękny widok, nie sądzisz? Choć jak dla mnie zbyt.. Nowoczesny - Przyznał, a ja cicho się zaśmiałam i zapatrzyłam się w panoramę.

- Racja, jest cudny, choć.. Nie spodziewałam się, że będzie tak ruchliwy nawet w nocy - Stwierdziłam, po chwili czując na ramionach coś ciepłego. Szybko sprawdziłam o co chodzi i.. To było niespodziewane. Steve okrył mnie swoją bluzą i pogłaskał delikatnie po włosach, odgarniając je do tyłu. Zarumieniona spojrzałam co ten robi, na co dostałam jego śliczny uśmiech.

- To są kaczki? Urocze - Skomentował, wracając do przyglądania się widokom nocnego miasta.

- Hm? O-oh.. Um.. Tak, to kaczki.. - Przyznałam rumieniąc się jeszcze bardziej, po czym zakrywając się dłońmi ze wstydu.

- Czemu nie śpisz? - Zapytałam wreszcie, ponownie na mnie spoglądając.

- Chciałam pić i.. Nie mogłam zasnąć, źle się czuję z tym, że okłamałam mamę i zostawiłam ją samą. Co jeżeli coś jej się stanie? A jeżeli odkryje, że skłamałam i będzie wściekła? To moja jedyna rodzina..- Zapytałam, czując jak łzy zbierają mi się pod powiekami. Nienawidziłam tego uczucia.

- Nie chcesz poznać ojca? Tony ponoć czegoś się dowiedział i.. - Zaczął jednak mu przerwałam.

- Nie chcę, boję się co by mi powiedział.. On mnie nie chciał.. - Westchnęłam, coraz bliżej łez.

- To nieprawda, on cię kocha - Odezwał się inny głos za nami, a ja zaskoczona, odwróciłam się w tamtym kierunku. Stark?

- Skąd możesz to wiedzieć? Nie jesteś nim.. Zapewne go nie znasz.. - Westchnęłam, szczelniej okrywając się bluzą kapitana, pachniała nim.

- Wiem to, bo.. To ja jestem twoim ojcem Ivy.

I'm not your daughter | Steve RogersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz