Całą drogę do mieszkania Marii i jej siostry, Shannon miała zajęte myśli dziwną karteczką, którą wcześniej znalazła. Po dotarciu na miejsce, Shannon złożyła kondolencje siostrze Marii i oddała jej rzeczy Marii. Siostra Marii, Luisa, chciała, aby ta została u niej na noc i wypoczęła, ale Shannon od razu odmówiła, nie mogłaby spokojnie zasnąć w domu jej martwej przyjaciółki i jej siostry. Zresztą Luisa też pewnie nie da rady zasnąć tej nocy, i z pewnością chciałaby pozostać sama.
Po opuszczeniu osiedla Luisy Shannon wezwała taksówkę. Sama nie była w stanie iść do domu. Wciąż nie mogła pozbierać się po śmierci Marii. Przez ten jeden miesiąc Maria stała jej się bardzo bliska, a teraz ją straciła.
Po jakiś 10 minutach przyjechał ten sam taksówkarz co wiózł ją wcześniej. Mężczyzna nic nie powiedział, chyba zauważył w jakim stanie jest Shannon i tylko bez słowa zawiózł ją do domu. Shannon nawet nie musiała podawać mężczyźnie swojego adresu. W końcu parę godzin temu właśnie spod domu ją wiózł. Shannon nawet nie wiedząc kiedy usnęła w samochodzie.
Następnego dnia obudziła się w nie swoim łóżku, ani domu. Nie wiedziała gdzie jest, ani jak się tu znalazła. Zaczęła się bać, że ktoś ją skrzywdził. Ze stresu spojrzała na siebie, ale niczego podejrzanego nie zauważyła. Przede wszystkim wciąż była w ubraniach, a jakby ktoś chciał ją zgwałcić kiedy spała to raczej nie ubierałby jej z powrotem? Prawda? Shannon nie wiedziała co ma na ten temat myśleć, więc wstała w łóżka i poszła w stronę drzwi. Po około 5 minutach znudziła się siedzeniem w salonie więc zaczęła zwiedzać mieszkanie w jakim się znajdowało. Było bardzo podobne do jej własnego, lecz było tu czyściej. Kiedy w końcu skończyła zwiedzanie zaczęła iść z powrotem do salonu, lecz usłyszała dziwne dźwięki zza drzwi wejściowych. Od razu się schowała za rogiem. Miała nadzieje, że ten ktoś tylko przechodzi obok mieszkania, w którym się znajduje, ale na jej nieszczęście osoba znajdująca się po drugiej stronie zaczęła otwierać drzwi. Przez chwile Shannon nic nie widziała, bo poraziło ją światło z korytarza, z którego wyszedł prawdopodobnie porywacz. Kiedy już światło wróciło do normy zobaczyła mężczyznę. Nie był to taksówkarz, był to...
- Lucas? Co ty tu robisz? I co ja tu robię?
- Huh? Oh Shannon, wystraszyłaś mnie. Nie rób tak więcej. - Znów ten jego piękny śmiech, chodź tym razem było w nim coś innego, coś dziwnego. Lucas zauważył, że Shannon wyczuła pewną nieszczerość w jego śmiechu i od razu spoważniał. - Przepraszam Shy... Nie chciałem abyś się wystraszyła, po prostu... - Przerwał Lucas nie pewny.
- Po prostu co? - Zapytała oskarżycielsko Shannon.
- Po prostu wczoraj kiedy nie przyszłaś na nasze umówione miejsce zmartwiłem się i wracałem do domu, kiedy zauważyłem, że śpisz w taksówce. Zapytałem mężczyznę kierującego taksówką co tam robisz, i ten mi wszystko opowiedział. Przepraszam nic nie wiedziałem... Wracając kiedy zobaczyłem Cie w tej taksówce, pomyślałem, że chociaż teraz ci pomogę i wziąłem Cie do siebie. W ten sposób się tutaj znalazłaś.
- A więc to tak... To ja przepraszam, że Cie oskarżyłam. Myślałam, że ktoś mnie porwał. - Odparła zawstydzona Shannon. Jak mogła pomyśleć, że jej przyjaciel ją porwał? Przecież tyle razy jej pomógł i ją wspierał.
- Porwałem ? Oh, faktycznie to trochę tak wyglądało.
- Tak hahah. - Ten śmiech. Tym razem to on wyczuł w nic coś niepokojącego.
- Shy co jest? - Zapytał zmartwiony Lucas.
- Nic. Naprawdę nic. - Jej kłamstwo nie zdradziło to, że nie patrzyła na niego, tylko to, że się powtórzyła, że nic się nie stało.
- Shy kłamiesz. Wiesz, że nie cierpie kiedy ktoś kłamie. - Powiedział tym razem poważnym, ale spokojnym tonem Lucas.
- Przepraszam Lucas. Po prostu to dla mnie trudne, tyle się ostatnio u mnie dzieje... ja po prostu nie mam na to siły. Chce się stąd zmyć i w końcu zacząć spokojne życie... ale to niemożliwe! On mnie cały czas prześladuje... zabija mi bliskich... ja naprawde tego nie wytrzymuje! Czuje że zaraz zwariuje o ile już nie zwariowałam! - Myśli Shannon zaczęły wariować, nie wiedziała co robić. Bała się, nie bała sie o siebie, bała się swoich bliskich. Bała się że coś im się stanie. Że Jeff ich dopadnie. Shannon straciła kontrolę nad racjonalnym myśleniem i chwyciła za leżący w kuchni nóż. Nie wiedziała po co jej on. Zaczęła powoli iść w stronę Lucas'a. Coś do niej mówił, ale ona jakby go nie słyszała, szła dalej, była coraz bliżej i bliżej. W końcu nie udało jej się powstrzymać i zamachnęła nożem. Trafiła. Trafiła w serce. Po jej rękach polała się krew. Ciepła ciecz zaczęła wsiąkać w jej ubrania. Zaczęła zasychać niszcząc materiał. Nadal nie świadoma tego co zrobiła Shannon chwyciła za nóż i go wyrwała. Z ciała Lucas'a było słychać ciche jęknięcie. Z rany jaką mu zrobiła znów zaczęła się lać krew. Tym razem coraz mocniej i mocniej. Pod leżącym już ciałem chłopaka zebrała się wielka kałuża krwi. Chłopak nie miał szans na przeżycie od takiego ciosu. Był już martwy. Shannon jakby dalej nie rozumiejąc co się stało zaczęła płakać. Uklękła przed ciałem Lucas'a i wpatrywała się w niego. Zdawało się jej, że ten próbuje jakby coś jej powiedzieć, lecz to nie możliwe. Lucas już nie żył. Shannon popatrzyła na niego zapłakanym wzrokiem i zemdlała.
☾ϟ✰༄༄✰ϟ☽ Słowa 867 ☾ϟ✰༄༄✰ϟ☽
CZYTASZ
Zemsta po latach |Jeff The Killer| ZAWIESZONE
TerrorShannon River - Brook od dziewięciu lat znajduje się w domu dziecka, trafiła tam po brutalnym zamordowaniu jej całej rodziny. Matki, ojca a nawet 3 letniego braciszka. Jeff the killer nie oszczędził nikogo... z wyjątkiem jej samej. Dlaczego ją jako...