Rozdział 1 - Ucieczka

18 2 0
                                    

     Jeszcze chwilka...

     Tylko kilka kroków...

     Artur biegł przed siebie z kałasznikowem w ręku. Zaczynało się ściemniać, a to oznaczało, że jest spóźniony. Niespodziewanie donośny ryk przerwał wieczorną ciszę. Chłopak gorączkowo sprawdził magazynek. Panowała w nim pustka, więc zrozumiał, że w tej chwili jest zdany tylko na siebie.

     Za jego plecami kłapnęły potężne szczęki, na dźwięk których lekko się wzdrygnął i tylko przyspieszył kroku.

     Zsapany dobiegł do drzwi i zaczął się gorączkowo dobijać.

     - No szybciej tam do cholery!

     - Hasło - dało się słyszeć ze środka bardzo przytłumiony głos.

     - Jak mnie nie wpuścisz, to za chwilę nie będzie miał kto ci podać tego hasła. Ruszaj się, baranie!

     Chłopak usłyszał szczęknięcie zasuwy, a następnie skrzypienie zawiasów.

     Na całe szczęście, bo w momencie, gdy we dwóch zamykali w pośpiechu żelazne wrota z powrotem, usłyszeli wściekły ryk i poczuli dość mocne uderzenie w metal. Najwyraźniej stwór nie zdążył wyhamować, goniąc go.

     - Ty kleszczu, o mały włos by mnie nie zjadł na śniadanie... Ile ty się grzebiesz?!

     W jego głosie można było wyczuć strach.

     - Luzuj majty, Szeregowy Misiu - zaśmiał się strażnik.

     Był to na oko dwudziestotrzyletni mężczyzna. Ciemny blondyn, piwne oczy, zaniedbany zarost, kilka blizn... Czyli standardowy widok w tych okolicach.

     - Dobra, dobra. Ja ci dam "Szeregowego Misia". Lepiej powiedz co ciekawego słychać, Kubuniu.

      - Nie mów do mnie "Kubuniu"... Wiesz, że tego nie znoszę.

     - Taaak? I co mi teraz zrobisz? Kubuniu - zaśmiał się Artur, specjalnie kładąc nacisk na ostatnie słowo.

     Chłopcy zaczęli się lekko szturchać i wyzywać.

     Znali się jeszcze sprzed czasów Wielkiej Wojny. Grali razem w strzelanki na komputerze, a teraz... Można powiedzieć, że ta strzelanka przeniosła się do prawdziwego życia.

     Przed tym wszystkim Kuba był studentem ekonomii na uczelni w Kielcach, a Artur czekał na wyniki swojej rekrutacji i w tym czasie pojechał spotkać się z przyjacielem. Teraz planowali dostać się do Krakowa. Nie wiedzieli do końca dlaczego akurat tam, ale jednego byli pewni: tu nie chcieli zostać.

     Jeszcze chwilę się poprzepychali, po czym Jakub wrócił do pilnowania drzwi, a Artur poszedł zrzucić cały ten strój. Czuł się w nim, jak sardynka w puszce, ale nie mógł nic na to poradzić...

      Na zewnątrz nie można było wyjść bez ubrania ochronnego a swoje zostawił w praniu. To pożyczył z zapasów, ale niestety było na niego trochę za małe.

      Gdy wrócił do swojego namiotu, zdjął kombinezon i umył się na tyle, na ile pozwalały mu na to warunki.

      Namiot był niewielki, ale mu wystarczał. W końcu, czego potrzeba w takich czasach...? Zmieściły się tam podstawowe rzeczy, takie jak materac i śpiwór, plecak z wyposażeniem, karabin, miska z wodą i nieduże lustro. Reszta rzeczy, które znalazł na wyprawach i uznał je za przydatne, walały się gdzieś na ziemi. Światła było w nim tyle, ile dostało się z bunkra, czyli niewiele. Generatory powoli się wyczerpywały i oświetlenie z dnia na dzień słabło.

     Artur siedział przez chwilę przed lustrem, przyglądając się swojej twarzy. Miał tylko dwadzieścia lat, a wyglądał o wiele starzej. Codzienne wyprawy na powierzchnię odciskały na nim swe piętno. Poza tym nic się nie zmieniło od kilku dni... Ciągle te same brązowe oczy, jasnobrązowe włosy, te same blizny... Te same wspomnienia...

     Wziął żyletkę do ręki i powoli golił zarost. Doprowadziwszy się do porządku, odbył swój codzienny trening: przysiady, pompki, brzuszki.
I tak każdego dnia. Zaczynał mieć wrażenie, że jeśli szybko się stąd nie wyrwie, to pożre go okrutna rutyna, która zniszczyła tu już wielu ludzi.

     Ciągły strach, niepewność, te same czynności... Ataki mutantów, strzelanie i znów to samo. Dlatego, między innymi, wolał zostać Poszukiwaczem. Tylko to chroniło go od całkowitego popadnięcia w szpony tej przerażającej monotonności.

     Sprawdził raz jeszcze zawartość plecaka. Chciał być przygotowany do opuszczenia tej przeklętej dziury w każdej chwili.

     Wyjął mały breloczek w kształcie serca i przyglądał mu się przez dłuższą chwilę.

     - Jeszcze cię znajdę. Obiecuję...

_________________________________________

Witam wszystkich serdecznie 😊
Mam nadzieję, że książka/opowiadanie się spodoba. Powstała ona głównie jako prezent urodzinowy dla ważnej mi osoby, ale postanowiłam podzielić się nią także tutaj.
Zapraszam do czytania, a także komentowania, za ewentualne błędy przepraszam i będę starała się je na bieżąco poprawiać.
Będzie mi też miło jak zostawicie po sobie gwiazdkę 🥰
Rozdziały będę starała się publikować co kilka dni, maksymalnie co tydzień.
Okładka, a także późniejsze rysunki są wykonywane przeze mnie.
Miłej lektury 💖

Fiołkowa kraina| ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz