Minął weekend, co oznacza poniedziałek, a to oznacza szkołę... Nienawidzę tego budynku. Czuje się w nim jak w więzieniu. Wstałam o 8:00, bo dzisiaj mam na szczęście na 9:30. Niechętnie podniosłam się z ciepłego łóżka, w którym bym, jeszcze najchętniej poleżała. Podeszłam do szafy i założyłam swoje szare dresy, by wyjść z psami na spacer. Ruszyłam jeszcze do pokoju swojego brata, bo dzisiaj mieliśmy na tą samą godzinę lekcje, więc niech on ze mną dzisiaj pójdzie. Oczywiście jeszcze spał. Wzięłam jakąś dużą tubę, w której jak mniemam jest confetti. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zrobiłam tak jak to było pokazane w instrukcji. Na cały dom rozległ się huk, psy zaczęły szczekać, a przerażony Thomas spadł z łóżka i uderzył się głową o podłogę. Zwijając się ze śmiechu podeszłam do niego w razie jakby stało mu się coś poważnego. Zaraz do pokoju wbiegła mama. Była przerażona, ale gdy zobaczyła nas całych i zdrowych widać było, że odetchnęła. Zaśmiałam się po raz kolejny i pomogłam bratu wstać.
-Wy i te wasze pomysły. - Nasza rodzicielka z uśmiechem na ustach wyszła z pomieszczenia.
-No i po chuja to zrobiłaś? - Zapytał Thomas i wszedł pod kołdrę.
-Bo wychodzimy z psami.
-Nie! Ja nigdzie nie idę! Daj mi spać kobieto. - Odpowiedział i obrócił się do mnie plecami.
-No chodź! - Wzięłam mu kołdrę, a on zaspany pokazał mi środkowy palec. - No już. Wstawaj. Idę ubrać psiaki.
On w odpowiedzi tylko burknął, ale posłusznie wstał. Zeszłam na dół i tak jak postanowiłam ubrałam Bongo i Ibisa. Poczułam jak nasza mama robi kawę oraz chyba zaczyna przygotowywać śniadanie. Podeszłam do niej i pocałowałam w policzek. Nalałam sobie wody do szklanki i wypiłam ją duszkiem. To w sumie taka moja rutyna. Wychodzę z psami, ale przed tym szklanka zimnej wody. Zawsze mnie to pobudza w jakiś sposób. Spojrzałam na swój smartwatch i zobaczyłam, że już jest 8:20. Odłożyłam szklankę do zlewu i podeszłam do psów.
-Thomas szybciej no! - Krzyknęłam, a zaspany chłopak pojawił się na schodach. Podszedł do mnie i wziął jedną smycz.
-Zadowolona? - Zapytał i wyszedł z domu.
-Jeszcze nie wiesz nawet jak. - Szliśmy jedną z głównych ulic gdy nagle Thomas oprzytomniał, a ja ujrzałam TEGO chłopaka.
-Damiano! - Krzyknął i podszedł do niego. Też był z psem tyle, że z border collie. Mój bart podszedł do bruneta i przybił pione.
-Cześć. - Odpowiedział, a ja pociągnęłam Bongo i poszłam dalej.-Ej, a ty gdzie idziesz? - Zapytał, a ja założyłam na głowę kaptur.
-Z psem na spacer. - Powiedziałam.
-Siostra, poczekaj chwilę. Przedstawię was sobie, bo się chyba nie znacie.
-Trudno go nie znać. - Oznajmiłam oschle. - Przepraszam.
-Nie szkodzi. - Odpowiedział Damiano. - Może i ty mnie znasz, ale ja ciebie nie. Jak masz na imię?
-Luna. -Przedstawiłam się, a on wyciągnął dłoń przed siebie, a ja ją uścisnęłam. Posłał mi zajebiście ładny uśmiech przez co mi się zrobiło gorąco,
-Nie wiedziałem, że masz psa. Myślałem, że wolisz koty. - Oznajmił Thomas i pogłaskał psa Davida.
-Bo je wole. Mam dwa koty, a ten pies jest moich rodziców, tylko teraz wyjechali i ja z nim zostałem. - Powiedział
-Jak się wabi? - Zapytałam, a on popatrzył na mnie i kucnął obok psa, chwycił jego łapę i pomachał.
-Cześć jestem Rico. - Powiedział pies, znaczy Damiano, no ale w roli psa.
CZYTASZ
,,Vengo dalla Luna - Damiano David/Måneskin"
Fiksi Penggemar🔞⚠️UŻYWKI, PRZEKLEŃSTWA, SEX, LGBT⚠️🔞 ⬇️⬇️⬇️⬇️⬇️ Luna Raggi siedemnastoletnia siostra Thomas'a Raggi oraz córka biznesmena oraz znanej aktorki. Luna przyjaźni się z Victorią de Angelis można by powiedzie...