Rozdział 15

219 18 1
                                    

Wstałam cała obolała. Podnosząc się z podłoża, zauważyłam, że uderzyłam brzuchem o kamień.

- Kurna. - brzuch strasznie mnie rozbolał, kiedy zaczęłam wstawać i nie kontrolowałam swoich wypowiedzi. Zaczęłam kasłać, tak jak Sylvie obok mnie. Tylko, że przy moim kasłaniu wyplułam kilka kropel krwi.- Będzie siniak. - starałam się mówić niesłyszalnie. Blondynka pomogła mi wstać na równe nogi. Loki w tym czasie patrzył za pociągiem. Stwierdziłam, że mam to wszystko gdzieś i rozpuściłam mojego warkocza. Teraz moje lokowane ciemne blond włosy z białymi i czarnymi pasmami swobodnie się układały. Sylv też rozpuściła swoją fryzurę, która składała się z małego kucyka trzymającego włosy. Teraz nam obydwu włosy układały się naturalnie. Tylko, że ona miała o tyle lepiej, że jej włosy były krótkie, a moje do trzech czwartych pleców.

Wracając do chwili obecnej, patrzyliśmy załamanym wzrokiem za pociągiem.

- Nie jest idealnie. - powiedział Loki. Kiedy się odwrócił blondwłosa przyłożyła mi do szyi ostrze.

- Oddaj mi czasownik. - westchnęłam. "Przecież wiedziałaś, że tak kiedyś będzie."

- Spokojnie. Dobrze, odda ci. - słowa Lokiego przykuły na chwilę naszą uwagę do jego osoby. Wystawiłam przed siebie rękę i skupiłam się wystarczająco. Pojawił się w niej....popsuty czasownik. Łzy stanęły mi w oczach. Nasza jedyna nadzieja została zniszczona i to przeze mnie. Sylvie odłożyła miecz, a Loki pokazał na użądzenie. - Trochę przekoziołkowała. - popatrzyli na mnie.

- Właśnie nas zabiłaś. - wysyczała blondynka przez zaciśnięte zęby, a mi się zakręciło delikatnie w głowie. Chciałam powiedzieć, że gdyby Loki nas nie wydał, to czasownik byłby cały, ale powstrzymałam się. Sylvie już i tak była wściekła na nas oboje.

- Może uda się go naprawić. - zaproponował. Wziął ode mnie szczątki czasownika i próbował coś z nimi zrobić, ale te mu wypadły.

- Nie jesteś poważnym człowiekiem. - stwierdziła, a ja przysunęłam się do Lokersa.

- Masz rację, jestem bogiem. - jego głos stał się mocniejszy.

- Raczej pajacem, który upił się w pociągu. Gdyby nie to, to czasownik byłby cały.

- Jestem hedonistą. Tak już mam. - bronił się Kłamca.

- Uwierz, ja jestem większą hedonistką. Ale nigdy nie narażam misji.

- Misji tak? - miałam dość tej dyskusji. Przez brzuch czuję się naprawdę fatalnie, a oni muszą jeszcze gadać o misjach. Byłam podirytowana i chciałam zakończyć tą wymianę zdań. Nie mogłam się powstrzymać od bycia wredną w tym momencie. - Mówisz o tym zaszczytnym celu? Daj spokój, nie pokonasz ich. - w tym momencie niebezpiecznie się zachwiałam. Oboje na mnie popatrzyli, a ja miałam czarne plamy przed oczami. Upadłam tyłkiem na ziemię, a mój brzuch znów mnie zabolał. Sylvie odeszła zła. Zaczęła krzyczeć i uwolniła swoją moc, a Loki ukucnął naprzeciw mnie.

- Co ci jest? - pokazałam na brzuch. On kiwnął głową i użył jakiegoś zaklęcia. Od razu brzuch przestał mnie tak bardzo boleć. Czułam tylko lekkie szczypanie. - Wszystko dobrze, to naturalne uczucie towarzyszące leczeniu się ran za pomocą zaklęcia. - pomógł mi wstać i puki nie stałam stabilnie nie puszczał mnie. Poszliśmy do Sylv i usiedliśmy obok niej na takim małym wzniesieniu. Ja usiadłam po jej lewej stronie, a Loki obok mnie. Takim sposobem znalazłam się poraz kolejny między dwojgiem najniebezpieczniejszych bogów jakich znam. Miałam wrażenie, że widzę w oczach kobiety łzy. Przez chwilę siedzieliśmy w całkowitej ciszy, przerywanej odgłosami uderzenia meteoru o planetę.

- Przepraszam, to wszystko jest dla mnie zbyt ciężkie, ale staram się. Co prawda nie wychodzi mi, ale się staram. - spojrzala na mnie - Czy ten wrzask sprawił, że czujesz się trochę lepiej? - teraz patrzyła na mnie jak na idiotkę. Od razu spuściłam wzrok.

Anomalia i WariantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz