– Zdradziłeś nas Dream! Ty pieprzony sukinsynu! – Wrzeszczał. – Nie jesteśmy ci już potrzebni, huh?!
– Nie obchodzicie mnie już, zrozum to! Spierdalaj z mojej drogi bo was obu pozabijam! – Odpowiadał krzykiem chłopak w masce.
– A więc tak się sytuacja stawia... Jasne! To oczywiste, mogliśmy się przecież domyślić że jesteś zdrajcą bez krzty honoru! Że wcale nas nie potrzebujesz! Jednak po co ci były te puste obietnice? Żeby nas zranić bardziej?!
– Odbieraj to jak chcesz, jednak wiedz że nie wszystko co ci się wydaje było kłamstwem. A teraz żegnaj, mam ważniejsze sprawy do roboty. – Pchnął go na bok a już po chwili go nie było.
Zniknął.
Odszedł z ich życia tak szybko jak przybył - podarował im garść szczęścia, a później zacisnął dłoń w pięść niszcząc wszystko co wspólnie zbudowali.
– George. Przestań się mazać, ruszajmy. – Powiedział szorstko chłopak z przepaską na głowie.
Oboje wsiedli na konie i ruszyli w stronę swojego wspólnego domu.
– Trzeba będzie się pozbyć rzeczy tego zielonego śmiecia.
*
Dream maszerował polną ścieżką myśląc o swoich własnych wyborach i poczynaniach. Nie żałował. Miał totalnie gdzieś swoich dawnych przyjaciół, jedyne co się teraz liczyło to władza nad innymi. Był głodny mocy, siły. Chciał być dla nich jak bóg, by go czcili i dawali mu dary.
Zastraszał, bawił się, niszczył, zabijał.
I nagle...
Trzask.
Wielka skała spadła na chłopaka idącego w stronę jego dawnego domu, przyciskając jego ciało do brudnej ziemi. I pomyśleć że niegdyś on przyciskał butem twarz młodego blondyna o morskich oczach do trawy, gniótł jak niechcianego robaka.
Clay wrzasnął czując jak jego wnętrzności są miażdżone. Zaczął się wiercić i wyć z bólu, jednak to tylko pogorszyło sprawę a łzy zaczęły płynąć po jego policzkach.
– Po...-mo...-cy... – Charczał gdy życie z niego powoli uchodziło.
Zaczął kaszleć krwią. Patrzył z przerażeniem spod rozkruszonej maski na czerwoną ciecz której było coraz więcej wokół niego. Nie był praktycznie w stanie ruszyć nogami.
Chłopak złapał się za usta mając ochotę wymiotować, mimo iż jego wnętrzności już praktycznie nie funkcjonowały. Sam fakt w jakiej był sytuacji doprowadził go do takiego stanu.
Jego roztrzepane przydługie włosy przyklejały się do jego twarzy i lepiły krwią. Kolejne łzy cierpienia skapały z jego policzków.
Więc umrze w tym momencie... Taki był jego los?
Blondyn zaczął przymykać oczy. Ostatkiem sił zauważył dwie sylwetki na koniach.
George. Sapnap.
Oboje stali z daleka przyglądając się temu widowisku.
Dream zacharczał po raz kolejny jednak tym razem był to zwykły bełkot. Kamień coraz bardziej miażdżył jego płuca uniemożliwiając mu oddychanie. Wyciągnął dłoń w ich stronę błagając by mu pomogli.
Jednak oni tylko po chwili kłótni odwrócili się odjeżdżając w dal.
Tak więc pozostał sam.
Dane mu było umierać samotnie, gdzie nikt go nie znajdzie, gdzie nikt nie zapłacze gdy go zabraknie. Miał świadomość że wszyscy będą szczęśliwi co powodowało u niego rozpacz. Nie tak miało się to skończyć. Miał być nieśmiertelny! Miał rządzić całym tym miejscem!
Cóż... Gdyby tylko wiedział...
Że karma zawsze wraca.
_________
Słów: 496Dedicated to: kyliusz
CZYTASZ
❝ 𝐁𝐞𝐭𝐫𝐚𝐲𝐚𝐥 ❞ || Dream Team
Fanfiction" Zniknął. Odszedł z ich życia tak szybko jak przybył - podarował im garść szczęścia, a później zacisnął dłoń w pięść niszcząc wszystko co wspólnie zbudowali. " ____________ UWAGA: - nieodpowiednie sceny dla osób wrażliwych na krzywdę postaci.