;3;

51 3 0
                                    

Jeongin wpatrywał się ze skupieniem w zegar wywieszony na białej ścianie w sali wykładowczej. W myślach odliczał sekundy do końca zajęć, żałując i jednocześnie, ciesząc się z przyjścia na dzisiejsze zajęcia. Albowiem wiedział, że gdyby nie te kilka godzin spędzonych na słuchaniu profesora, siedziałby w swojej małej kawalerce i rozmyślał nad sensem swojego istnienia, co zapewne doprowadziłoby do masochistycznego rozładowania złości na samego siebie. 

Kiedy duże oczy powoli zaczęły się zamykać, w jego uszach rozbrzmiał szum wychodzących z sali uczniów. Koniec lekcji. Yang schował szybkim ruchem notatnik do swojej starej torby i wyszedł, podążając cicho za tłumem z kapturem na głowie. Nie lubił być zauważalny, więc robił wszystko by się takim nie stać, a inni po jakimś czasie, po prostu zapominali o jego istnieniu. No może poza Lee Felixem, który siedział koło niego na większości zajęć i nie pozwalał mu odejść w niepamięć. 

— Jeongin! — krzyknął i zarzucił ramię na barki wspomnianego chłopaka. — Dlaczego znowu odchodzisz bez słowa? Przecież wiesz, że z chęcią bym cię odprowadził na przystanek — to prawda, wiedział, i dlatego się do niego nie odezwał. — ale ty, jak zwykle tylko uciekasz. 

Yang Jeongin czasami zastanawiał się, co takiego zrobił, że najbardziej energiczna osoba, jaką było dane mu poznać, uczepiła się właśnie jego. Blondwłosy Lee Felix emanował czystym światłem, które jego aura wytwarzała nawet w ciemne, zimowe wieczory i raził nim każdego kogo spotkał. Nawet dwudziestolatek, choć miał go dosyć, lubił przebywać w jego towarzystwie, czasami czując, jak niewinne podekscytowanie światem rok starszego chłopaka, udziela się też jego osobie. 

Uśmiechnął się delikatnie, a Lee zauważając to wyszczerzył się, jak głupi dobrze wiedząc, iż jest to wyjątkowo rzadki widok. 

— Musimy się trochę pośpieszyć, jeśli chcesz zdążyć na autobus — pytające spojrzenie Yanga zachęciło go do dalszego mówienia. — Pierwszaki mówiły, że będzie dzisiaj jakieś zgromadzenie na placu, więc niewiadomo czy uda ci się szybko przejść.

— Niby dlaczego? Co znowu wymyślili? — zapytał zirytowany. Nic tak bardzo nie wkurzało Jeongina, jak duże skupiska ludzi, których nienawidził, prawie tak bardzo, jak samego siebie.

Felix zamilkł na chwilę, jakby chcąc rozważyć słowa, których zaraz użyje. Dwudziestolatek przewrócił oczami.

— Changbin wspominał coś ostatnio o jego znajomym — wysłowił się blondyn, nie dając sensownej odpowiedzi.

— Kim jest Changbin, i co ma z tym wspólnego jego znajomy? — w jego głosie dało się wyczuć jedynie zimno i może odrobinę zaciekawienia. Plusem był brak pustki, która towarzyszyła jego słowom zbyt często.

Lee uśmiechnął się, tak, jak zawsze ciesząc się z wywołania interakcji słownej między nimi. Yang Jeongin rzadko się do niego odzywał, a jeszcze rzadziej z własnej woli, dlatego każda dłuższa rozmowa była wyjątkowym wydarzeniem. Nie ważne, że były to zwyczajne tematy. Z nim wiele rzeczy wydawało się inne.

— Changbin to ten niski mięśniak, z którym chodzę się napić, co drugi piątek. Robi najlepsze imprezy w okolicy! — w głowie bruneta pojawił się obraz Seo Changbina robiącego drinka na ciele, leżącego na stole, półnagiego chłopaka. Dobrze pamiętał tą jedną z niewielu imprez, na których był. Była naprawdę dziwna, ale przynajmniej pełna alkoholu, co było wielkim plusem. — A jego znajomy to taki wysoki, długowłosy przystojniak. Miałem z nim zajęcia kiedy zaczynałem ekonomie. Tak samo, jak ja przeniósł się po roku, ale nie wiem na jaki kierunek... — zatrzymał się na chwilę, zastanawiając się czy ma coś więcej do powiedzenia, ale zaprzestał swojego słowotoku.

Zamiast udzielenia Jeonginowi więcej informacji, Felix zatrzymał się wpatrując się w punkt przed sobą. Chłopak nie myśląc ani chwili dłużej, spojrzał w tym samym kierunku.

Na środku placu głównego, zebrał się tłum studentów wpatrujących się, jak zahipnotyzowani w pięknego bruneta, którego ruchy sprawiły, że Yang Jeongin poczuł szybsze picie serca.

;phobia; hyuninOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz