~Rozdział 1~

114 12 4
                                    

...Biegnę,  biegnę coraz szybciej, aż brakuje mi tchu. Korytarz ciągnie się i ciągnie w nieskończoność. Po wielu minutach rozpaczliwej ucieczki, w końcu dosięgam klamki. Szarpę ją, walę w drzwi dłońmi zaciśniętymi w pięści, ale nie ustępują. Po twarzy zaczynają płynąć ciepłym strumieniem krople krwi. Z gardła wydobywa mi się cichy szloch i nagle, drzwi ustępują. Pełna ulgi przechodzę przez nie, ale... za nimi nic nie ma. Przede mną rozciąga się nieprzenikniona ciemność. Niepewna wbiegam w nią, spodziewając się najgorszego. Za sobą słyszę coraz głośniejsze kroki. „To koniec” myślę i zatrzymuję się. Na karku czuję powiew chłodu, coś zimnego zasłania mi oczy. Wilgotne ręce zaciskają się na moim gardle....

DRRRRRRRRRRRYYYYŃ!

Zrywam się z łóżka zlana potem.
-To tylko sen, Amy, to tylko sen...- powtarzam te słowa żeby utwierdzić się w przekonaniu, że koszmar nie zdarzył się na prawdę. Koszmar, który powtarza się co noc od kilku miesięcy.  Obejmuję się dłońmi bo cała drżę i z niepokojem zerkam na budzik, który wyrwał mnie ze snu. Cholera, już siódma!
Szybko wstaję z łózka i uberam się w to, co wpadnie mi w ręce. Następnie zbiegam po schodach do kuchni, po drodze prawie łamiąc nogę. Przy stole siedzi już cała moja „urocza” rodzinka- mama, ojczym Steve i jedenastoletni  brat Zeke.
-Amy, znowu zaspałaś?- spytała mama z naganą w głosie. To zazwyczaj przemiła kobieta, ale jej pozytywne podejście do życia przyprawia mnie o mdłości.
-Znowu? Co to ma znaczyć? Jest dopiero środa! - ojczym zerknął na mnie znad gazety. „Kolejne morderstwa w mieście. Sprawca nadal nieuchwytny” głosił nagłówek. No tak, w naszym wspaniałym miasteczku grasuje jakiś super zabójca. Jak dotąd zamordował 6 osób, ale władze nic z tym nie robią. Rozkładają tylko bezradnie ręce i wracają do karania ludzi za przekroczenie prędkości. Śmiechu warte...
-W co ty się ubrałaś?!- z rozmyślań wyrywa mnie głos Steve’a. Fakt, mam na sobie stare, powycierane jeansy i za dużą koszulę. Na dodatek, moje ciemne, długie i zazwyczaj spięte w kucyka włosy przypominają gniazdo jakiegoś wściekłego ptaka.- Jak ty wyglądasz! Natychmiast idź się przebierz!
Miałam już w ustach jakąś chamską odzywkę, ale ugryzłam się w język widząc wzrok Zeke’a. Dzieciak był w tym tygodniu świadkiem pięciu awantur między mną a Steve’m. Nic nie poradzę na to, że ten człowiek doprowadza mnie do szału! Jak mama mogła związać się z kimś takim? Od śmierci taty minęło tylko siedem lat, a od pięciu mieszka z nami pan Dupek. Kiedy tylko się wprowadził, ustanowił swój własny porządek. Mnie wysłał do szkoły z internatem, ale kiedy uciekłam z niej czwarty raz, uznał że woli mieć mnie pod ręką. Teraz jestem w pierwszej klasie liceum, a on nadal uważa że jestem dzieckiem. Kontroluje mnie, nie pozwala nigdzie wychodzić, spotykać się ze znajomymi. Nienawidzę go za to.
-Przepraszam Steve, ale jestem po prostu okropnie niewyspana...- powiedziałam spokojnie, nie chcąc go prowokować.
-A to z jakiego powodu?- dopytywała mama.
Zagryzłam wargę. Powiedzieć im, czy nie?
-Dręczą mnie koszmary mamo.-odparłam wzruszając ramionami. Trudno, najwyżej uznają mnie za wariatkę.
-Po lekcjach idziemy do doktora Cheerfa- Steve już wybierał numer do rodzinnego psychologa. Świetnie, wspaniale. Lekarz to najlepszy przyjaciel ojczyma, tak samo powalony jak on. Obu panom wydaje się, że bez trudu rozumieją „dojrzewające nastolatki z problemam”. Czyli takie jak ja, bo według Steve’a, mamy i mojej wychowawczyni, pani Huntinson, jestem „dojrzewającą nastolatką z problami”.
-Okay- mruknęłam i powlokłam się do swojego pokoju. Otworzyłam szafę i zamarłam. Wszystkie moje ubrania pokrywała warstwa pajęczej sieci, a na podłodze szafki leżała mała karteczka. Podniosłam ją sztywna z przerażnia. Były na  niej wykaligrafowane dwa słowa: Znajdę Cię.Strach ścisnął mi gardło, odrzuciłam kartkę. Złapałam zapalniczkę i podpaliłam papier, z radością przyglądając się płomieniom pożerającym atrament. Kiedy z wiadomości pozostał tylko czarny pył, wydobyłam z szafy jedyną rzecz, pozbawioną kleistej substancji-  fioletową sukienkę na długi rękaw, idealnie podkreślającą moje zielone oczy. Z niechęcią założyłam ją na siebie i zerknęłam w lustro. Blada cera, silnie kontrastująca z ciemno-brązowym włosami. Duże, szafirowe oczy, kilka piegów na nosie.  Okropnie chude nogi i blizny na nadgarstkach.
Oto cała ja.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 15, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Do samego końca.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz