Kisho lekko się uśmiecha. Widocznie bawi go ta cała sytuacja.
- Myślisz, że ze mną wygrasz?- pyta Kaena.
- Myślę, że nie chcesz się o tym przekonać- wtrącam się.
- To on raczej nie chce się przekonać czy warto ze mną walczyć. Poinformuj swojego kochasia, że jestem magiem ziemi, może się przestraszy i ucieknie.
- Nie boję się ciebie- Kaen mówi stanowczo i zbliża się do mojego byłego.
- Zatem walcz!
- Hej! Uspokójcie się! Ile wy macie lat?- wtrącam się po raz kolejny.- Jesteśmy w mieście, gdybyście zaczęli walczyć, zrujnowalibyście całą dzielnicę!
- Jedyne, co bym uszkodził, to byłby ten idiota- komentuje mój chłopak, ale trochę się odsuwa od przeciwnika.
- To nie jest prawda, kochanie. Kisho obróciłby w gruz połowę domów, a ty podpaliłbyś resztę.
- Nie musimy przecież walczyć magią!- mój były chłopak wypowiada te słowa, po czym rzuca się na Kaena.
Szarpią się przez chwilę, ale potem zaczyna się robić naprawdę poważnie.
- Przestańcie!- krzyczę, ale oczywiście moja prośba nie daje żadnego efektu.
Kisho bierze mocny zamach i uderza mojego chłopaka pięścią prosto w nos, z którego momentalnie zaczyna lecieć krew. Przeciwnik podchodzi do Kaena i widzę, że chce złapać go za gardło, ale chłopak z całej siły odpycha go od siebie. Kisho traci równowagę i upada niefortunnie uderzając głową w betonową donicę z kwiatami, która stoi za nim. Kaen posyła mi przerażone spojrzenie.
- On się nie rusza- zauważa.
Choć bardzo boję się to zrobić, to podchodzę do Kisho. Patrzę w jego nieobecne oczy, a potem na jego krew znajdującą się na chodniku. Niepewnie się schylam, drżącymi dłońmi biorę jego rękę i sprawdzam puls. Nie wyczuwam go, ale przykładam dwa palce do jego szyi i próbuję wyczuć tętnicę, jednak również nie przynosi to żadnego efektu.
- Co z nim?- pyta zaniepokojony Kaen.
- Idziemy stąd- decyduję.
- Ale co się stało?
- Wygląda na to, że...- biorę głęboki oddech.- ...że nie żyje. Musimy się stąd jak najszybciej zmyć, zanim ktoś nas zobaczy.
- Zabiłem go- Kaen patrzy z przerażeniem na zwłoki.
- To był wypadek- podchodzę do chłopaka i chwytam go za rękę.- Nie chciałeś, tylko się broniłeś...
- Ale...
- Idziemy stąd- powtarzam i ciągnę go w stronę domu, mam nadzieję, że nikt nas tam nie widział.
Kaen nie odzywa się całą drogę do domu. Sama jestem przerażona, po policzkach ciekną mi łzy, ale wiem, że muszę być silna. Gdy tylko przekraczamy próg budynku, spotykamy moją mamę. Obdarza nas promiennym uśmiechem, który w mgnieniu oka znika, gdy widzi zapłakaną mnie i ledwo kontaktującego Kaena ze złamanym nosem.
- Co się stało?- pyta patrząc na mnie.
Nie otrzymuje odpowiedzi. Wiem, że gdy tylko otworzę usta, to wpadnę w histerię.
- Kaen, powiesz mi, co się stało?- tym razem zwraca się do mojego ukochanego.
Chłopak patrzy w oczy mojej matce i widzę, że po jego policzkach zaczynają lecieć łzy. Ten widok mnie rozwala. Muszę zasłonić usta ręką, aby nie zanieść się głośno płaczem.
CZYTASZ
Ognista krew// ATLA fanfiction
FanfictionWszyscy przyjaciele Avatara Aanga założyli już własne rodziny. Wiodąc spokojne życie w Mieście Republiki wychowywali swoje dzieci w przyjaźni. Wszystko układało się dobrze do momentu, w którym stary znajomy żony Sokki nie przypomniał im o sobie. Męż...