#27

2.7K 77 10
                                    

Bella:
Wstałam najwcześniej i siedziałam przy wyspie kuchennej z Dantym. Mierzyliśmy się nawzajem wzrokiem i chyba żadne z nas nie miało ochoty się odezwać. Dante się kręcił a ja się spinałam. Pomyśleć że kiedyś byliśmy tak bliskimi przyjaciółmi.
- Bella.. bo-
- Nie nie mów nic.
- Przepraszam, naprawdę kurwa. Nie wiem co mi wczoraj odbiło.
- Dante jest ok..
- Nie, naprawdę. Blake się tak wkurzył ja nie chciałem namieszać.

  Był taki słodki kiedy to mówił. Podeszłam do niego szybko i wtuliłam się w niego.
- Nie przepraszaj, ale nie rób tego więcej.

Nie odpowiedział. Nagle do kuchni wszedł Justin z Blakiem. NIE NIE NIE NIE
Widziałam złość w oczach Blake'a ale totalnie nie rozumiałam dlaczego.
- Blake.. BLAKE SPOKOJNIE- powiedziałam głośniej kiedy zbliżył sie do Dantego.

Spojrzał na mnie, w tych oczach widać było tylko i wyłącznie rozczarowanie. Odsunął się i szybkim krokiem kierował się w stronę drzwi wyjściowych. Oderwałam się od Dantego.
- Blake poczekaj! - szedł dalej - Blake.. - dotykał klamki - BLAKE!

Zatrzymał się. Nie wiedziałam co powiedzieć totalnie nie rozumiałam jego zachowania.
- Blake nie wychodź.
- Bo?
- Bo.. Bo - no i sie zamknęłam.
- Wrócę wieczorem. Może.

Zatrzasnął drzwi. Byłam wściekła i zmieszana. Wybiegłam za nim na dwór i sie darłam ale jego nie było.
- Może by sie panienka ubrała?- zwróciła mi uwagę jakaś starsza babka. Przewróciłam oczami i kiwnęłam głową.

Poszłam do domu i położyłam się w salonie. Widziałam że Harmon się gapi. Siedział na fotelu i wplepiał wzrok.
- No i co się gapisz.
- Zastanawiam się co Styles w tobie widzi.
- Słucham?
- Nie bądź głupia Bella.
- Justin to ty jesteś głupi bo pierdolisz farmazony.
- Jesteś głupia, podobasz się mu kretynko.
- Ty nie wiesz co mówisz.

Zaczęliśmy się denerwować. Krzyczeliśmy na siebie, kochany Justinek stwierdził że ja wszystko robię celowo. Kiedy ja naprawdę nic celowo nie robiłam. Szybko pojawiła się Carmen z Austinem i próbowali opanować sytuację.
- jesteś walnięty!
- morda!
- Justin ja nie wierzę w to co ty mówisz.- zająkałam się.
- To w końcu uwierz bo więcej ci tego nie powtórzę!
- Justin!- krzyknęła Carmen.
- Jesteś suką- wysyczał z jadem. - najpierw podobał ci się Dante potem Blake, bawiłaś się nimi.
- Justin do cholery!- krzyczał Austin
- Myślisz że nie zauważyłem? nie jestem taki tępy jak sobie wyobrażasz a tej pierdolniętej główce. - widziałam jego pulsująca żyłę - to moi przyjaciele. Zacząłem cię tolerować dlatego że nie chciałem już więcej kłótni. Pomagałem ci z jebanym Flynnem tylko dlatego że mnie o to prosili.
- Dlaczego wypominasz mi Flynna? Na prawdę aż tak bardzo mnie nienawidzisz? Myślałam że między nami serio okej ale jak widać tu nigdy nie było dobrze. Masz rację podobał mi się Dante ale znalazł dziewczynę, Blake to Blake tak naprawdę nie wiem co do niego czuję. - Parsknął śmiechem - ale wiesz co wiem doskonale?
- No co? oświeć mnie.
- Wiem ze jesteś nadętym i fałszywym egoistycznym bucem. Nienawidzę cię Harmon- powiedziałam przez zęby.

Nie słyszałam już co powiedział bo poszłam do pokoju. Naprawdę myślałam że między mną a nim jest dobrze. Pozory mylą. Ubrałam komplet dresów pomalowałam się zabrałam plecak portfel oraz telefon.
- Wychodzę!
- Gdz..
Trzasnęłam drzwiami. Nie miałam nawet do kogo zadzwonić. Była już godzina 12 a ja nie miałam co robić. Weszłam do sklepu kupiłam jedną wódkę. Po drodze wstąpiłam sobie do kawiarni na ciastko. Siedziałam i patrzyłam w jedzenie.
- Masz  zamiar je w końcu zjeść?- powiedział z lekkim śmiechem nieznajomy.
- Przepraszam?
- a tak wybacz, Connor.
- Bella..
- Mieszkasz gdzieś w pobliżu?- zapytał.
- Ym całkiem niedaleko a ty?
- mieszkam niedaleko klubu.
-O w mordkę mieszkasz w tej willi?
- Właściwie to obok - zaśmiał się.
- o wybacz- zachichotałam.
- jesz to ciastko czy mogę zjeść.

Podsunęłam mu talerzyk z ciastkiem. Nigdy chyba nie widziałam żeby ktoś tak bardzo cieszył się z ciastka.
- Masz ochotę gdzieś wyjść?- zapytał.
- W sumie to tak. Co proponujesz.
- Klub?
- Widzisz jak wyglądam?
- Mam siostrę myślę że macie podobny rozmiar.
- Nie nie nie dziękuję bardzo. Mogę pójść w tym jeśli to nie problem. Aczkolwiek mam wódkę w plecaku można by się wybrać w jakieś miejsce.
- Za klubem?
- Się rozumie.

Nie jest to miejsce zajebiste ale czemu nie.

******
Siedzę z Connorem już dłuższy czas i ten chłopak jest strasznie zabawny. A po alkoholu odwala takie rzeczy że hit. Nawet nie pamiętam kiedy znalazłam się w klubie tańcząc. Musiałam wrócić do domu.
- Connor..
- Tak?
- Muszę do domuu
- No okej zamówić ci taksówkę?
- Pójdę sama spoko.
- Nie ma mowy- bełkotał. Widząc moją minę od razu się ogarnął- to chociaż zostaw mi swój numer.  Wydajesz się spoko.

Wpisałam mu numer i wyszłam na zewnątrz. Szłam sobie przez park i szłam. Delikatnie się potykałam. Widziałam już swój dom. Wszędzie były pozapalane światła. Weszłam.
- GDZIEŚ TY BYŁA CHOLERO MAŁA!- krzyczała Carmen.

- Z Connorem.

- je.. Z kim?

- Poznałam go w kawiarni poszliśmy do klubu. Fajny ziomek.

- Bella ja cię kurwa proszę, wszyscy soe martwiliśmy Justin dzwonił setki razy. - zaczęłam się śmiać.

- Harmon się martwił, śmieszne.

Poszłam do pokoju Blake'a. Zapukałam i gdy usłyszałam ciche wejdź to weszłam. Siedział i robił coś na telefonie. Podeszłam do jego łóżka i usiadłam.
- Czego chcesz. - powiedział z jadem.
- Blake ja-
- Bella zamilcz - uciszył mnie ręka i wskazał na drzwi.
- Nie. Słuchaj nie wiem co w ciebie wstąpiło ja ci nic nie zrobiłam, nie rozumiem co tu sie dzieje i na pewno nie jestem ci nic winna.
- Naprawdę nie ogarniasz? - zapytał zirytowany.
- To prawda że ci się podobam?..

Milczał. TO PRAWDA. OMG. Taki bad boy który mnie nie lubił.
- Blake..

Pochylił się i cmoknął mnie w usta. Przysięgam że zamarło mi serce. Odsunął się.

- Tak Bella podobasz mi się.

  Zastanawiam się czy to sen czy naprawdę mi to powiedział.

Wróg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz