Prolog

677 38 8
                                    

Autorka: amazaynly-in-deniall

Link: https://www.wattpad.com/story/264606554

--- 

Reakcja/ Wrzesień 2019 / 07:02 

Louis zwykle nie budził się przed Harrym, ale zapomnieli zasunąć rolety. Słońce wpadało przez okno oślepiając go promieniami światła i przebijając się nawet przez jego zamknięte powieki. Harry ukrywał twarz w jego klatce piersiowej, całkowicie nieświadomy początku dnia. Spał mocno, a z jego lekko rozchylonych ust uchodziły małe obłoczki powietrza. Louis ziewnął szeroko, jego oczy wciąż szorstkie od snu, i wtulił nos w loki swojego młodszego chłopaka, uśmiechając się z zadowoleniem.

Świat zawsze był cichy tak wcześnie rano, ale w najlepszy możliwy sposób. Louis odkrył, że cisza była w jakiś sposób pięknie pocieszająca – ponieważ była ulotna. Wschodzące słońce obiecywało, że za kilka minut zaczną ćwierkać ptaki, zakwitną kwiaty, a wśród jesiennych liści zaszeleści wiatr. Ten rodzaj ciszy nie trwał wiecznie.

Westchnął głęboko. Oparł brodę na czubku głowy Harry'ego, czekając, aż świat wewnątrz i na zewnątrz ich okna zacznie się budzić.

Minęło tylko jakieś dziesięć minut, zanim Harry poruszył się w jego ramionach. Przeciągnął się jak zaspany kotek, ziewając szeroko, gdy wił się w ramionach Louisa, uśmiechając się z wciąż zamkniętymi oczami. Potem znów się rozluźnił, pozwalając, by jego głowa opadła bezwładnie z powrotem na swoje miejsce na piersi swojego chłopaka.

- Wiem, że nie śpisz - powiedział Louis, niskim i zachrypniętym od snu głosem. Przejechał palcami po boku Harry'ego, jego ramieniu i obojczyku, a wtedy szturchnął jego policzek palcem wskazującym. 

- Daj mi zobaczyć te piękne oczy, zanim będę musiał cały dzień za tobą tęsknić. 

Harry zamrugał kilka razy, powoli i ślicznie, a wtedy uśmiechnął się, krzywo i łagodnie. Jego uśmiech tylko się powiększył, gdy Louis pocałował go w czoło, a potem delikatnie połaskotał jego żebra tylko po co, żeby usłyszeć jego chichot. Odepchnął starszego chłopaka, żartobliwie posyłając mu piorunujące spojrzenie. 

Louis tylko uśmiechnął się szeroko w odpowiedzi.

- Śniadanie, kochany? 

Harry pokręcił głową, jęcząc miękko, gdy ponownie przylgnął do boku Louisa, przytulając się do niego.

Starszy chłopak roześmiał się, a dźwięk zadudnił Harry'emu w uchu. 

- Chodź, aniele. Za godzinę mamy zajęcia i jeśli przekonasz mnie, żebym został w łóżku, skończysz biegając po pokoju jak głupek, próbując przygotować się w pięć minut.

Harry prychnął i ponownie zamknął oczy, wysuwając usta do pocałunku. Louis zaśmiał się z niego, ale poddał się, pochylając głowę, by połączyć ich usta w słodkim, niewinnym pocałunku. Harry westchnął cicho, przetaczając się gładko na plecy, by Louis mógł ułożyć się na nim, przyciskając go do materaca tak, jak lubił.

Rozchylił usta, by zrobić miejsce dla języka Louisa, który wsunął się naturalnie do jego ust w taki sam sposób, jak przez ostatnie pięć lat. Całowali się gorączkowo, jakby nie smakowali się od miesięcy. Nawet po tak długim czasie spędzonym razem, przez większość dni wciąż wydawało się, że faza miesiąca miodowego nigdy się nie skończyła.

Kiedy Harry jęknął, wciskając biodra w udo Louisa, starszy chłopak cofnął się, rzucając swojemu chłopakowi rozbawione spojrzenie. 

- Jeśli myślisz, że będę ci obciągał o siódmej rano, to pomyśl jeszcze raz. 

Harry zmarszczył brwi, a jego zaczerwienione usta ułożyły się w kolejny grymas. Ponownie podniósł biodra, pozwalając Louisowi poczuć przez cienki materiał bokserek swoją półtwardą wypukłość.

Louis roześmiał się i chwycił chłopaka za biodra, żeby utrzymać go w bezruchu, przyciskając go do łóżka. 

- Mamy zajęcia o ósmej trzydzieści, Haroldzie. Choć bardzo chciałbym zrobić ci obciągnąć, będziesz musiał poczekać. 

Przewrócił się na bok, pociągając za sobą Harry'ego z cichym łoskotem. Młodszy chłopak zachichotał, gdy wylądował na klatce piersiowej swojego chłopaka, nie mogąc utrzymać fasady irytacji, gdy dłonie Louisa nagle chwyciły go za pośladki. Próbował z powrotem wtulić się w szyję Louisa, chcąc złożyć kilka pocałunków na wrażliwej skórze chłopaka, żeby go przekonać, ale starszy chłopak nadal na to nie pozwalał.

- Oi! Przestań. Wstawaj i ubieraj się, żebyśmy mieli czas na śniadanie - powiedział Louis z uśmiechem, figlarnie klepiąc Harry'ego w tyłek.

Harry znów się skrzywił, ale jego zielone oczy zalśniły.

- Kocham Cię - powiedział mu szczerze Louis.

Przysunął się do niego i złożył mocny pocałunek na ustach starszego chłopaka, kilka razy musnął wargi Louisa, a potem się odsunął. Potem, z kolejnym lekkim westchnieniem, Harry uwolnił swoje długie kończyny z ramion Louisa i niezdarnie wygramolił się z łóżka, z kołdrą wciąż owiniętą wokół ramion.

- Dokąd to niby zmierzasz? - zawołał Louis z rozbawieniem w głosie. Pozostał w łóżku jeszcze przez chwilę, z jedną ręką założoną za głowę, i patrzył, jak Harry wychodzi z sypialni.

Harry wzruszył ramionami, nie oglądając się za siebie, a kołdra powlekła się za nim jak peleryna.

 Z ostatnim czułym przewróceniem oczami (bardziej dla siebie niż dla Harry'ego, bo młodszy chłopak już dawno opuścił pokój) Louis zmusił się do wstania z łóżka. Szybko się ubrał, nie potrzebując na to tyle czasu, ile zwykle potrzebował Harry. Jego codzienny strój składał się zazwyczaj z luźnej bluzy i luźnych dżinsów i doskonale mu to pasowało.

Harry był większym modnisiem niż on sam i choć go to denerwowało, uwielbiał to. Jego młodszy chłopak był najbardziej stereotypowym studentem sztuki, z dzikimi, niesfornymi włosami i jaskrawymi, kolorowymi swetrami. Louis nie potrafił sobie wyobrazić ani jednej rzeczy w Harrym, którą mógłby kiedykolwiek zmienić.

Kiedy już się ubrał, wziął gruby, za duży kardigan dla Harry'ego i położył go w widocznym miejscu na łóżku. Poprzedniej nocy sprawdził pogodę, wiedział więc, że ma być chłodno. Harry nigdy nie planował z wyprzedzeniem, ale to nie miało znaczenia - miał Louisa.

Kiedy Louis wreszcie zszedł na dół, Harry nasypał mu płatków, a z boku postawił szklankę mleka. Pocałował młodszego chłopaka w policzek w ramach cichego podziękowania i potargał jego włosy w sposób, który sprawił, że Harry westchnął dramatycznie.

- Och, przestań. Niesforność to dla ciebie dobry styl, księżniczko - przekomarzał się czule.

Usiadł na pustym miejscu obok Harry'ego, po czym sięgnął po krzesło swojego chłopaka i przysunął je kilka metrów bliżej, tak by móc oprzeć wolną rękę na ramionach Harry'ego. Harry znów przewrócił oczami, jak zwykle złośliwy, ale z radością oparł się o bok Louisa, gdy jedli śniadanie.

I tak właśnie zaczynała się większość ich dni: cicho, ale z miłością. Bo istniały miliony sposobów, żeby powiedzieć "kocham cię" bez wypowiadania tego na głos, a oni znaleźli je wszystkie.

Open hands and closed fists (but nothing fills the silence) [Tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz