Rozdział 9 - Parkingi

294 29 2
                                    

Harry czekał.

Było już prawie po jedenastej, gdy Louis wsunął klucz do zamka. Leżał owinięty w koce na kanapie, wpatrując się w przestrzeń, z kubkiem herbaty między palcami. Już dawno wystygła. Serce bolało go z bólu, a kości łomotały ze zmęczenia, ale niespokojne myśli bez przerwy krążyły po jego głowie.

Nigdy nie potrafił zasnąć po kłótni z Louisem. Wiele się zmieniło przez te lata, ale nie był pewien, czy ten fakt kiedykolwiek się zmieni.

Nie podniósł wzroku, gdy usłyszał kroki Louisa, ale zauważył, że starszy chłopak zatrzymał się w drodze do sypialni. Nie mógł zdecydować, czy Louis był zaskoczony, czy odetchnął z ulgą.

- Jeszcze nie śpisz.

Harry nie zwrócił na niego uwagi. Postawił herbatę na bocznym stoliku z delikatnym brzękiem delikatnej porcelany uderzającej o lite drewno.

Louis cicho przemierzał pokój, a jego stopy w skarpetkach sunęły po szorstkim dywanie. Przykucnął przed Harrym, desperacko szukając kontaktu wzrokowego, który nie następował.

- Naprawdę bardzo, bardzo przepraszam.

Jego dłonie znalazły drogę do ud Harry'ego, pocierając i ściskając miękkie mięśnie. Harry tylko mocniej owinął koc - ochronnie - wokół ramion, a oczy wlepił w swoje kolana.

- Kochanie. Proszę - błagał Louis. - Przepraszam. Nie wiem, co jeszcze mogę powiedzieć. Jestem idiotą.

Harry wpatrywał się uważnie w dłonie Louisa, nie chcąc spojrzeć na chłopaka. Zamiast tego studiował sposób, w jaki opuszki palców starszego chłopaka tańczyły na jego udach; każdy mały kawałek zdawał się do siebie pasować i czasami Harry zdumiewał się nad cudownością tego wszystkiego. Kiedy dłonie Louisa idealnie układały się na jego miękkich mięśniach, zastanawiał się, jak to możliwe, że fizycznie pasują do siebie jak puzzle, a mimo to wciąż tak zaciekle się kłócą.

- Przynajmniej powiedz mi, że jestem idiotą. Ty to wiesz i ja to wiem. - Dłonie na udach Harry'ego znieruchomiały, kciuki Louisa bębniły po jego kolanach. - Czuję się tak źle. Czuję się tak okropnie. Chciałbym, żebyś po prostu powiedział mi, jakim jestem okropnym chłopakiem.

Harry w końcu podniósł wzrok ze swoich kolan i złączył ich spojrzenia. Błękit przeplótł się z zielenią, gdy pokręcił głową - bo nie. Bez względu na to, jak lekkomyślnie lub nieuważnie zachowywał się Louis, nigdy nie mógł być złym chłopakiem.

Był wszystkim, co Harry miał, i wszystkim, czego potrzebował.

Sprawiał też, że głowa Harry'ego czasami graniczyła z eksplozją, ale to już zupełnie inna historia. Choć Harry chciałby wtulić się w pierś Louisa i płakać, dopóki wszystko nie wróci do normy, to nie była to historia, którą teraz żyli.

Wstał gwałtownie z kanapy, strząsnął ręce Louisa ze swoich ud i przeszedł obok niego, nie kiwnąwszy nawet głową. Harry sięgnął po płaszcz, ale po chwili się rozmyślił i wyszedł przez drzwi frontowe. Zostawił je za sobą otwarte, wiedząc, że Louis za nim pójdzie.

- Zaraz, zaraz. Co ty, kurwa, robisz? - zawołał za nim starszy chłopak. - Jest środek cholernej nocy! Dokąd ty się wybierasz?

Żółte, migoczące światła na korytarzu sprawiały, że Harry wydawał się mały, ze skulonymi ramionami owiniętymi ochronnie wokół siebie. Louis zgarnął klucze z lady i ruszył za chłopakiem, zatrzaskując za sobą drzwi wejściowe. Gwałtowny huk odbił się echem po krótkim korytarzu, podążając za Harrym w dół schodów prowadzących na parking.

Open hands and closed fists (but nothing fills the silence) [Tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz