Rozdział 10 - Kłótnia

316 29 6
                                    

Reakcja/ Październik 2019 / 00:55 

Chciał, żeby Harry po prostu na niego krzyczał. Chciałby, żeby krzyczał, wrzeszczał i uwolnił wszystkie słowa, które trzymał zamknięte za swoimi pięknymi ustami.

Ale to nie było takie proste i Louis o tym wiedział.

Ponieważ milczenie Harry'ego było sposobem na uleczenie uszkodzonych części jego umysłu. Był to mechanizm obronny, który chronił każdą jego myśl przed terrorem, który krył się poza jego czaszką. Nie był to wybór ani akt uporu; był to strach, który musiał pokonać sam, a presja ze strony Louisa czy kogokolwiek innego sprawiała, że jego głos kurczył się jeszcze bardziej w głębi gardła.

Louis podniósł się z zamarzniętej ziemi i ruszył za Harrym. Dreszcz przebiegł mu po kręgosłupie, a skóra pokryła się gęsią skórką. Krążyli w kółko po małym parkingu, a on z irytacją wyrzucił ręce w powietrze.

- Co chcesz, żebym zrobił, Harry? Jaki jest twój cel? - zapytał. Jego pytania wydawały się ostre i natrętne, a za tło ich kłótni służył jedynie szum odległego ruchu ulicznego.

W cudowny sposób Harry w końcu przestał. Stał przez chwilę odwrócony plecami do Louisa, kilka kroków od schodów prowadzących do ich mieszkania. Światła z klatki schodowej sprawiły, że po betonie pełzał długi cień jego ciała, rozciągnięty i zniekształcony.

Potem się odwrócił.

Wiedział, że nie powinien tego robić, ale nie mógł się powstrzymać od błagania: 

- Proszę, H. Proszę, porozmawiaj ze mną. I . . . Potrzebuję, żebyś do mnie mówił. Muszę znów usłyszeć twój głos, muszę wiedzieć, co myślisz i chcę znów poczuć się blisko ciebie. Nie wiem, czy dłużej tak wytrzymam. Tak bardzo za tobą tęsknię, tęsknię za słuchaniem twoich opowieści, dowcipów i paplaniny, a ja... po prostu... proszę?

Na twarzy Harry'ego pojawił się błysk emocji, po czym zniknął, a jego rysy powróciły do całkowitego stoicyzmu. Ramiona Louisa zwiotczały w porażce.

- Harry. Kochanie - powiedział cicho, choć w jego tonie wciąż było widać ślady frustracji. - Tak bardzo cię kocham, skarbie, i bardzo mi przykro z powodu dzisiejszego wieczoru. Wiesz, że jest mi przykro.

Harry przytaknął, sprawiając wrażenie, że w końcu jest gotów porozumieć się w ich własny, szczególny sposób. Nadal jednak nie potrafił spojrzeć Louisowi w oczy.

- Ale nie mogę się z tobą kłócić. Nie mogę teraz tego zrobić - próbował wyjaśnić. - Jestem taki... Czuję się tak, jakby moja głowa była odwrócona do tyłu. Powiem coś, czego będę żałował. Porozmawiamy rano, dobrze?

Jego oczy rozszerzyły się i w końcu uniósł je, by napotkać spojrzenie Louisa. Strach i szok na twarzy Harry'ego sprawiły, że Louisa znów zabolało serce.

Harry lubił udawać, że to Louis jest niecierpliwy, i w pewnym sensie tak było. Ale kiedy dochodziło do kłótni, Harry zawsze był tym, który nie potrafił czekać na rozwiązanie. Louis czasami potrzebował trochę czasu, żeby sobie to wszystko poukładać, ale Harry miał niewytłumaczalną zdolność do gorzkiej kłótni i zapominania o wszystkim w ciągu tych samych pięciu minut.

Zrobił kilka kroków w stronę Louisa. Wyciągnął do niego rękę, a potem cofnął się, zakładając ręce z powrotem na piersi. Znów wyglądał na małego, jak zagubione dziecko błądzące po przytłaczających alejkach sklepu spożywczego.

Louis chciał wziąć Harry'ego w ramiona i trzymać go tak długo, aż wszystko będzie w porządku. Chciał, żeby Harry rozpłakał się na pustym parkingu w środku nocy, bo właśnie tak wszystko było popieprzone. Chciał, żeby Harry krzyczał, szlochał, bił go, kopał i rozdzierał wszystko na strzępy, bo właśnie to się z nimi działo. Byli rozrywani na kawałki, powoli, po cichu, i może Louis chciał po prostu w końcu zerwać opatrunek.

Open hands and closed fists (but nothing fills the silence) [Tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz