Rozdział 16 - Ten dzień

309 32 7
                                    

Akcja / Czerwiec 2018 / 15:18 

- Tak, Lou, uspokój się. Już idę  - powiedział mu Harry. Przeklął pod nosem, gdy telefon wypadł mu z rąk, a dźwięk uderzenia o tanie kafelki na podłodze rozniósł się echem. - O, Chryste...

- Jezu, Harry - odezwał się Louis, gdy tylko Harry przycisnął telefon do ucha, jakby wyczuł moment, w którym Harry mógł go usłyszeć. - Brzmiało to tak, jakbym zjeżdżał po żwirowej zjeżdżalni. 

- Wybacz, kochanie - zaśmiał się młodszy chłopak. - Przynajmniej mój telefon ocalał. Ale zaraz przyjdę, obiecuję. Muszę tylko wziąć aparat z szafki i możemy ruszać. 

- Chcesz, żebym wszedł do środka i spotkał się z tobą?

- Nie, nie ma sprawy. Naprawdę, jestem teraz przy swojej szafce. - Harry sięgnął do zamka, marszcząc brwi w nieświadomym skupieniu, gdy jego palce śledziły wzór znajomej kombinacji. Zużyte, metalowe zawiasy zaskrzypiały w proteście, gdy otworzył drzwiczki. - Nie będzie mnie najwyżej pięć minut, no chyba, że wychodząc natknę się na panią Walsh. Spotkamy się na parkingu. 

- Dobrze, kochanie. Zobaczymy się za chwilę. 

- Do zobaczenia. Kocham cię - powtórzył. Połączenie nagle się urwało, a Harry się skrzywił. Zanotował w myślach, że da Louisowi do zrozumienia, że przed zakończeniem rozmowy nie odpowiedział mu słowami "ja też cię kocham".

Wziął swój aparat i zatrzasnął szafkę, krzywiąc się na metaliczny dźwięk, który odbił się echem po pustym korytarzu. Budynek szkoły wydawał się wyjątkowo opustoszały, nawet jak na czwartkowe popołudnie. Harry otrząsnął się z niepokoju, schował aparat pod pachę i ruszył w stronę parkingu.

Na końcu korytarza kręciła się mała grupka chłopaków. Wyglądali na starszych, a ich surowy wyraz twarzy i tłuste włosy przywodziły Harry'emu na myśl stary film o gangach. Mieli nawet pasujące do siebie skórzane kurtki. Harry przez chwilę zastanawiał się, czy nie jest zbyt osądzający lub stereotypowy; tak naprawdę ci faceci nie mogli być prawdziwymi członkami gangu. Musieli odgrywać jakąś sztukę.

Przestali rozmawiać, gdy Harry się zbliżył, i wszyscy podnieśli głowy, by na niego spojrzeć. Poczuł, że policzki rozgrzewają mu się pod wpływem ich spojrzeń, ale zmusił się do grzecznego uśmiechu. Na korytarzu nie było nikogo innego, więc nie miał się gdzie ukryć.

- Hej - powiedział, gdy przechodził. Starał się, by jego głos nie zadrżał. - Potrzebujecie pomocy w znalezieniu czegoś? Mogę was zaprowadzić do sekretariatu, jeśli chcecie. 

- Nie, wszystko w porządku. Znaleźliśmy dokładnie to, czego szukaliśmy - odezwał się jeden z chłopaków. Jego wzrok powędrował na torbę z aparatem w rękach Harry'ego i wymienił z jednym z kolegów spojrzenie, którego Harry nie potrafił rozszyfrować.

Kąciki ust Harry'ego drgnęły. Uważnie przyjrzał się twarzy tego mężczyzny. Jego rysy były znajome i układały się w poszarpany element układanki, którego nie potrafił do końca odnaleźć.

- Niezły aparat - powiedział jeden z pozostałych mężczyzn. W jego tonie były ślady rozbawienia, które powinny uspokoić nerwy Harry'ego; a jednak zamiast tego każdy włos na jego ciele zdawał się stawać dęba.

- Dziękuję - odparł Harry, choć jego wypowiedź brzmiała bardziej jak pytanie.

Przycisnął torbę jeszcze mocniej do piersi i zaczął obchodzić małą grupkę, trzymając głowę nisko. Wzdrygnął się, cofając się szybko, gdy jeden z nich zagrodził mu drogę. Otworzył usta, żeby zaprotestować, ale starszy mężczyzna przerwał mu.

Open hands and closed fists (but nothing fills the silence) [Tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz