Moje fizyczna egzystencja znikała w oczach. Nie odczuwałem głodu i gdyby ktoś mi nie zaczął przypominać o jedzeniu, to nie wiem kiedy sam zacząłbym dbać o tego typu sprawę. Wiedziałem, że staje się obojętny i podatny na większość spraw, że moje ja nie chce się do niczego wtrącać, tylko najlepiej schować się i nie wychodzić. Moim największym problemem był mój umysł, w którym stałem się więźniem. Nie mogłem przestać myśleć o tym, że nie mam obok siebie Jioha. Pustka była ogromna.
Dobrą informacją, przez którą nawet chociaż chwilę się uśmiechnąłem był fakt, że nie czeka mnie żadna przykra niespodzianka. Odetchnąłem z ulgą, gdy wyniki krwi nie wykazały tego, czego najbardziej się obawiałem.
Kolejny tydzień był męczarnią, ale jego sam koniec sprawił, że gdy Leerim zadał mi pytanie, ja nie wahałem się nad odpowiedzią. Nawet śmiało mógłbym mieć mu za złe, gdy powiedział, że co tydzień stara się widywać z Namjoonem, a on sam nie sądził, że to wszystko będzie miało na mnie aż taki wpływ. To było pewne, że nie gada mi o wiekszosci rzeczy, bo teraz na nim spoczywało decydowanie o wszystkim. Przez chwilę zacząłem zastanawiać się nad relacją, jaką tworzą, która nie mogła zajść dalej niż fakt bycia kochankami. Leerim wraz z Namjoonem mieli ustalone miejsce tworzenia bezpiecznego portalu prowadzącego z zamku do zamku. Wiązało się to z ryzykiem, ale nie obchodziło mnie nic, bo chciałem zobaczyć Jioha, dlatego całą niedzielę aż do zmroku siedziałem jak na szpilkach, chcąc jak najszybciej znaleźć się u jego boku. Chciałem zabrać Jiae, jednak to nie wchodziło nawet w grę.
Chciałem go jak najszybciej zobaczyć i przytulić. Wiedzieć, że dobrze się czuje i nic mu nie dolega, chociaż wiedziałem, że w tej chwili za dużo wymagam.
Więc gdy tylko znaleźliśmy się po drugiej stronie byłem cały podenerwowany. Chociaż stał tam Namjoon zdziwiony najwidoczniej moją obecnością, to nie potrafiłem ukryć zdenerwowania. Jego mina wyrażała oczywiście fakt, że wcale mnie się jeszcze tutaj nie spodziewał, ale miałem to totalnie w nosie. Natychmiast dałem mu do zrozumienia, że nie namówi mnie do powrotu dopóki nie zobaczę swojego dziecka. On na to westchnął spoglądając z wyrzutem na Rima, miałem nadzieję, że miało to takiego znaczenia żeby coś przede mną ukryć.
To sprawiło, że nawet ze mną nie dyskutował tylko wręcz zaprowadził do komnaty znajdującej się wyżej. Był przygotowany, bo wiedział którym korytarzem się przemieścić, aby nie natknąć się na straż jak i niepotrzebne plotki, albo zwyczajnie i świadomie ich odprawił. Potem zacząłem się bać, że zaprowadzi mnie bezpośrednio do ~ ich sypialni. Ich czyli Jungkooka i tej kobiety, bo przecież doskonale wiedziałem, że Jungkook nie korzysta z naszej starej, a wtedy szli piętro wyżej. Bałem się konfrontacji. Nie chciałem wchodzić z nią w żadną dyskusję bo aktualnie bym temu nie podołał. Chciałem tylko Jioh'a, który od samego początku powinien być mój i zawsze być przy mnie. Gdy Namjoon zatrzymał się w końcu przy jednych drzwiach i odwrócił się w moją stronę chcąc coś powiedzieć, to się trochę spóźnił, bo z pokoju wyszedł właśnie Kook. Jego widok który wskazywał na to, że wyszedł właśnie z głębokiego snu sprawił, że mój wzrok automatycznie powędrował gdzieś w bok, a przy sercu zrobiło się niebezpiecznie ciepło. Sprzed oczu nie mógł zniknąć mi on i jego letnia piżama, która była przez chwilę moim zwykłym widokiem codziennym, cóż kiedyś...
— Mój brat chce zobaczyć swojego syna.
Rim walnął prostko z mostu i cieszyłem się, że to on przejął inicjatywę. Bałem się odezwać słowem w jego kierunku z obawy na reakcję. Nie wiedziałem skąd we mnie tyle lęku, skoro chodziło o Jioha, którego powinienem bronić całym sobą.
— Świetnie, bo nie mogę go uśpić od dwóch godzin.
Nie wiedziałem czy jego odpowiedź była wyrzutem, jednak mimo wszystko tak to odczułem. Gdy śmiało otworzył szerzej drzwi, jakby zapraszając do środka, ja nawet nie zrobiłem kroku.
Tam był Jioh, ale i ona...
— Hineii nie ma. — uświadomił mnie Namjoon, przez co poczułem się trochę lepiej.
— Dziwisz się?
Robiło mi się coraz bardziej przykro, bo to dało mi jasno do zrozumienia, że nie ma jej dlatego, bo jest tam Jioh. Jedyne czego tak bardzo nie chciałem, to żeby nikt na siłę nie poświęcał mu uwagi. Jioh zasługiwał na szczere uczucia, a nie wymuszane z łaski. To rozchwiało wszystko. Nie chciałem żeby Jungkook tak go postrzegał, bo to nie była wina małego za to, że po prostu jest. W jednej chwili przestałem dbać o to, że Jungkook tutaj jest, że przez niego moje serce szybciej bije, a mózg niemal nie myśli z radości na jego widok. Chciałem to usunąć, albo chociaż zatrzymać na chwilę, więc po prostu wszedłem do pomieszczenia niedbale się wpychając i przy okazji trącając jego ramię.
Ciche znajome marudzenie odnalazłem szybko w łóżeczku pozostawionym w kącie. Nie obchodziło mnie nic byle jak najszybciej znaleźć się obok niego i podnieść, przytulić. Żeby wiedział, że tutaj jestem i bardzo go kocham, że może na mnie liczyć, że się staram z całych sił.
Widząc jego zapłakaną buźkę natychmiast go podniosłem. Był taki leciutki i malutki, a na mój widok natychmiast zaniemówił. Włożyłem mu do buzi smoczka, którego wczesniej się pozbył. Gdy wiedział, że to ja go noszę, oparł główkę na moim ramieniu, a jego rączki ścisnęły moją koszulę. Był bystry, bo co jakiś czas podnosił główkę, żeby zobaczyć czy aby na pewno ja, to ja. Chociaż podszedłem do okna, aby przez nie spojrzeć, żeby szeptać mu czułe słowa, on wydawał się być nieobecny. Możliwe, że zwyczajnie był przemęczony brakiem snu, lub co gorsza jakimś bólem.
Nie wiercił się zbytnio, a ja szybko zmartwiłem, gdy na jego szkielecie dostrzegłem biały, nowo pojawiający się puszek. Chciało mi się wyć, bo czułem się rozczarowany i oszukany. Jakby coś w ułamku sekundy zostało mi ponownie odebrane. Jioh miał czarne piórka, doskonale je pamiętałem i były dla mnie bardzo uspokajające ukrywające wszelką prawdę, a teraz? Jak miało wszystko się ułożyć? Jak miałem sprowadzić bezpiecznie Jioha do królestwa demonów, gdy miał mieć białe pióra?
— Nie chciałem aby Jioh był powodem kłótni w waszym małżeństwie. — powiedziałem gapiąc się w okno tarasowe.
Nie wiem ile minęło czasu odkąd trzymałem go na rękach zapominając o całym świecie. Najgorsze było to, że Namjoon i Rim nie weszli tutaj zostawiając naszą trójkę razem. Nie byłem już tak pewny siebie jak przed chwilą, gdy go staranowałem.
— To było do przewidzenia.
Jioh musiał zasnąć bo pozostawał na moich rękach nieruchomo.
— Nie zrobiłem tego specjalnie, gdyby...
— Specjalnie?!
I po co znowu miałem chęć tłumaczenia się przed całym światem? Że jestem wszystkiemu winny, za moje popełnione błędy?
— Pozwalałeś się pieprzyć Hoseokowi i pozwoliłeś mu, abym uwierzył, że jest jego!
Nie zdążyłem nawet odpowiedzieć wcześniej. Pewnie bym tego nie zrobił, bo nie wiedziałem jak miałem się bronić. Jioh na podniesione głosy przekręcił główką, przez co pocałowałem go w sam jej czubek.
— Nie pozwolił mi powiedzieć... — szepnąłem ochryple.
— Nawet nie potrafisz spojrzeć mi w oczy i wprost wszystkiego powiedzieć! — syknął dalej oburzony.
Chciałem na niego patrzeć. Byłem zakochany, a moje policzki by tego nie ukryły. Nie chciałem żeby o tym wiedział, bo wtedy chociaż mogłem jakoś oszukać swój umysł i wpajać sobie, że wcale z nim nie rozmawiam. Żeby lepiej to przeżyć i przejść przez to wszystko. Nie chciałem natomiast żeby to on patrzył na mnie, bo czułem się wtedy tak brzydko. Wolałbym, aby zgasił tą lampę.
Jioh, słyszysz jak moje serce się boi?
Chciałbym ominąć wszystkie te okropne tematy i porozmawiać o Jioh'u, zapytać o piórka, o tak wiele co się wydarzyło, gdy mnie nie było.
— To wasza komnata, ja nie chcę jej zapamiętywać przez to, że muszę na ciebie patrzeć. —powiedzialem w końcu gdzie sprawa również leży.
Wydawać się można było, że te słowa wcale do niego nie trafiły, bo po chwili nazwał mnie tchórzem i kłamcą nawiązując ponownie do Hoseoka.
— Bałem się i groził mi, ze mnie z nim wyrzuci, a ja nie miałem gdzie pójść z Jioh'em. Było bardzo zimo na dworze, a on był taki malutki i...
— Pytałem się czy ciebie skrzywdził! Zaprzeczyłeś Yoongi do cholery!
— Byliście tylko na chwilę! Jak miałem streścić ci rok czasu w dwie minuty?! Miałem powiedzieć jak mi źle?! Ślepy byłeś widząc ten dom, który był ruderą?! Wyglądał jak chlew, chociaż bardzo starałem się, żeby było tam dobrze. Musiałem przyzwyczaić się do tego widoku myśląc, że wygląda jak dom! Nie chciałem tego, ale co by było gdyby mnie znaleźli bez Rima? Dlaczego w ogóle na mnie krzyczysz?!
Jioh nie zaznał zbyt długiego spokoju, bo po chwili przebudził się i zaczął wtrącać do rozmowy swoim marudzeniem.
— Każdy by krzyczał!
— Nie zmuszm ciebie do bycia super ojcem. — powiedziałem ciężko odwracając w końcu głowę w jego kierunku. — Dałem ci tą możliwość, ale Jioh nie zasługuje na zajmowanie się z łaski. Prosiłem tylko o to, żebyś zajął się nim przez krótki okres czasu, aż będę miał warunki.
— Nie znam się na dzieciach! Moi starzy są tak wściekli, że nie ma szans, abym wywalczył jakąś nianie, więc sam muszę sobie radzić!
— No brawo, ja jeszcze mam Jiae jeżeli mowa o radzeniu.
Dodałem to kąśliwe, ale nie mogłem wytrzymać. Wiedziałem, że Jungkook raczej nie miał styczności z takim maluchem, co oznaczało jego panikowanie. Nie powinienem tak mówić, bo mógł być w tym zwyczajnie kiepski. Finałem tego wszystkiego był płacz naszego dziecka.
— Dałeś mu jeść?
— Przecież on pije.
Wywróciłem oczami, a poprzez rozmowę uświadomiłem mu, że daje mu za mało mleka. Nie musiałem się prosić o jedzenie dla niego, bo wyskoczył jak torpeda, byle żeby jak najszybciej przynieść pełną flachę. Ja w tym czasie próbowałem uspokoić małego, a co dziwne nawet jego płacz mi dzisiaj nie przeszkadzał. Tęskniłem za tym.
— Mówiłem, że się na tym nie znam. — powtórzył gdy wrócił.
Przejąłem od niego butelkę i usiadłem na nieszczęsnym łóżku, żeby było mi wygodniej.
— Sprzedałeś diadem?
Zmarszczylem brwi na to dość osobiste pytanie. Nie powinno go to obchodzić. Wiem, że sam mi go oddał, a ja za dużo wtedy powiedziałem.
— Chyba nie muszę ci mówić dlaczego chciałem to zrobić? — spytałem patrzac w kąt.
Zadowolone odgłosy Jioha były tak kojące.
— Hoseok ci kazał?
— Głównym składnikiem rozwoju twojego dziecka była mąka. Podczas gdy ty wiodłeś sobie upojne życie, ja zastanawiałem się jak podzielić jedzenie, aby starczyło na jak najdłużej. Chciałem je sprzedać, żeby kupić rzeczy dla Jioha i to, czego będzie potrzebować. Widziałeś warunki w jakich żyłem. Nikt z was nie zapytał się, czy czegoś potrzebuje, a ja nawet nie śmiałem pytać, bo mieliście ważniejsze sprawy na głowie, niż picie u mnie kawy.
— Przecież byliście razem, przynajmniej on ewidentnie to ukazywał.
Wzruszyłem ramionami chcąc unikać dalszego tematu. Hoseok już mi uświadomił, że nigdy nie byliśmy w związku, że wszystko sam sobie ubzdurałem. Nie chciałem o tym rozmawiać, bo było mi wstyd.
Jungkook nie słysząc odpowiedzi wstał i poszedł zapewnie do łazienki. Zostawił drzwi otwarte, więc pewnie poszedł przemyć twarz wodą.
— Spałeś z nim?
Gdy odwróciłem głowę dostrzegłem, że stoi w futrynie drzwi. Po co o to pytał? To tylko sprawiało, że czułem dyskomfort. Co gorsza byłem zakochany, więc czułem potrzebę spowiadania się i usprawiedliwiania, jakby prosząc o nie wiem co.
— Jestem dorosły.
— Spałeś z nim, gdy byłeś w ciąży?
Zdenerwowałem się. Mój oddech przyspieszył. Nie zdobyłem się na odwagę, żeby mu odpowiedzieć.
— Jak mogłeś to zrobić Jioh'owi?! — wrzasnął, a przed oczami stanął mi stary Jungkook, którego bałem się na samym początku, gdy się poznawaliśmy. — Co miał na myśli Hoseok, mówiąc że byłbyś dwa metry pod ziemią?!
— Jest zwykłym hipokrytą. — podsumowałem.
— Odpowiesz w końcu na cokolwiek?! — poraz kolejny podniósł ton.
— Po co? Przecież nie jesteśmy sobie nic winni.
Pewnym krokiem podszedł do mnie i przykucnął tuż przy łóżku naprzeciwko mnie. Ten czyn sprawił, że nie wiedziałem co właściwie mam myśleć, bo wszystko co robił, było dla mnie głupimi sygnałami, a moje serce szalało.
— Owszem jesteś, chociażby w rekompensacie za to, że nie powiedziałeś mi o Jioh'u.
— Co to zmieni Kook? — spytałem powstrzymując ból w głosie. — Ja nie pytam ciebie co robiłeś w tym czasie. Chciałem z tobą porozmawiać, ale ty stwierdziłeś, że nie masz czasu i ciebie to nie dotyczy, więc czego ode mnie oczekujesz?
Widziałem jak spuścił wzrok i wstał ponownie na nogi. Jego bliskość chociaż przelotna była uspokajająca sama w sobie, a Jioh był wisienką na torcie przy tym wszystkim. Brakowało mi tylko Jiae, ale wiedzialem, że niedługo będę musiał do niego wrócić.
— Było... Bardzo ciężko. — powiedziałem niezbyt przemyślanie.
— Pamiętam jak mówiłeś, że ~ nie chcesz przechodzić przez to drugi raz.
— I nie chciałem. Cały czas prosiłem o to, żeby problem sam się rozwiązał i zniknął... ale...
Nie mogłem dusić prawdy, którą już dość czasu trzymałem w sobie, tym bardziej że miałem wrażenie, że choroba Jioha jest moją karą za to wszystko. Ręce zaczęły mi się tak trząść, że musiałem przestać karmić małego i podniosłem go wdychając jego dziecięcy zapach.
Wypłakałem, że okropnie się bałem, że nie wiedzialem jak Jioh się rozwija, że jest przecież pół na pół, a ja byłem poszukiwany.
— Myślałem, że nie podołam, że któregoś dnia Jeongse odnajdzie mnie, a Jioh będzie dla nich królikiem doświadczalnym. Gdy już się pojawił, wszystko się zmieniło. Nigdy mu niczego nie wynagrodzę, a sam nie mogę przestać myśleć o tym, jak bardzo wtedy chciałem, żeby zniknął...
Ścisnąłem oczy i przytuliłem Jioha bardziej do siebie. Martwiła mnie cisza Jungkooka, bo przecież mógł sobie myśleć teraz o wszystkim i o niczym. Poczułem jak usiadł niedaleko mnie i w końcu się odezwał.
— Nie mam zamiaru ciebie oceniać, a nawet nie powinienem.
To krótkie zdanie sprawiło, że dostrzegłem światełko w tunelu. Jednak dłużej nie zdążyłem się nad tym zastanowić, bo Jioh'owi tak głośno się odbiło, że obaj spojrzeliśmy na siebie zdziwieni.
— Po mnie tego nie ma. — oświadczyłem pewnie gapiąc się w szafę.
On zaśmiał się, ale nie podjął żadnej żartobliwej kłótni, a szkoda.
— Co mówią lekarze?
Powiedział, że jego stan się poprawia jak i jego samopoczucie. Wyniki z krwi też okazały się lepsze, ale zalecali mimo wszystko ostrożność.
— Odrastają mu piórka...
Niestety już od dawna zostało mi tak, że poprzez przebywanie samemu w tamtym domu zacząłem szeptać sam do siebie nie zastanawiając się zbytnio czy mówię coś na głos, czy nie.
— Jesteś zawiedziony?
Wzdrygnąłem się, bo miałem wrażenie że to dość osobiste pytanie.
— Nie. Chociaż smutno mi, że odrastają białe, to cieszę się, że są. Bałem się, że w ogóle nie będzie ich miał.
Potem trwała dłuższa chwila ciszy, gdzie Jungkook zaczął poprawiać pościele w łóżeczku małego. Przez tą jedną krótką chwilę potrafiłem zamknąć swój umysł wyobrażając sobie przez chwilę jak by to było, gdybyśmy byli ~ rodziną. Mój błogi spokój nie trwał nawet minuty, kiedy do komnaty wszedł nikt inny jak żona Jungkooka.Chciałabym dodawać rozdziały częściej, ale nie mam czasu na pisanie :(
Niedługo zima, chciałabym skończyć to opko i ruszyć z ~ facet mojej siostry.
CZYTASZ
Nie zapomnij o Nas (II) / YoonKook
Fiksi Penggemar~ Nie zapomnij o Nas jest kontynuacją ~ Zaakceptuj Nas Yoongi z powodu ataku na Królestwo Demonów wraca na swoje rodzinne terytorium. Sytuacja staje się krytyczna, gdy tron zostaje przejęty, a on sam zmuszony jest do ukrywania swojego Królewskiego t...