Słońce jak zawsze zbudziło się ze swego snu, jego pierwsze promienie tańczyły wraz z strugami dymu ostatniego papierosa z paczki młodzieńca.
Chłopak potrząsając zapalniczą sprawdził zapas benzyny.
-Powinno wystarczyć na następną paczkę - Cicho wyszeptał.
Czarne kryształowe lilie w pobliskiej sadzawce odbijały w sobie poranne słońce tworząc miliony małych promieni oświetlających knieje.
Krajobraz ten owiany był rutyną kolejnego dnia, jednak za każdym razem budził w nim to samo uczucie bezkresu nowego świtu.
-Rzuć to, zdechniesz szybciej jeśli dalej będziesz palił to ścierwo - Chłopak usłyszał głos wysokiego blondyna który właśnie wyłonił się z drzwi sporej drewnianej chaty, na wzór letniskowej dla obozowiczy starego świata.
Chłopak odpowiedział wypuszczając kółko z dymu w jego twarz.
- Szczerze na to liczę, lepsze to niż życie na tym syfiastym świecie.
Blondyn roześmiał się i usiadł obok chłopaka.
-Minął spory szmat czasu od tego momentu, prawda ?
-Odkąd każdy z nas jest inny, odkąd większość żyjącej flory i fauny chcę Cię zabić? -
Chłopak odpowiedział mu lekkim uśmiechem.
-Tak, mniejwiecej o to mi chodziło Faust, przynajmniej tutaj jest znośnie, miła odmiana od tej abominacji świata poza lasem.
-Tak z innej beczki myślałeś żeby zrobić porządek z swoją szopą na głowie ? - Ciągnął blondyn.Faust miał na oko metr osiemdziesiąt, dziewiętnaście lat.
Krucze włosy zdobione jednym białym pasemkiem, przysłaniały one jego oczy koloru ciemnej stali.
Był dobrze zbudowany, jednak zachował swoją chuda sylwetkę atlety.
Ubrany był w białą koszulę z czarnymi szelkami, czarne jeansowe spodnie oraz czarny płaszcz, niektórzy mówią że płaszcz ów zawsze wydawał dźwięki podobne do tysiąca śpiewających kawałków metalu.
- Nie, jest dobrze jak jest - Odpowiedział Faust
- Ten świat tak bardzo się zmienił odkąd Bio-Energia zaczęła tańczyć swojego cholernego walca - Westchnął blondyn.Tak też było nikt nie pamięta dokładnie w którym momencie nastąpiły zmiany, ale było to mniej-wiecej 10 lat temu w momencie w którym pojawiło się przed światem wyzwanie, jakim była epidemia wirusa.
Wirus ów atakował płuca osłabiając drogi oddechowe.
Niektórzy mówili że pierwsze zaskarżenie było na skutek zjedzenia nietoperza, jeszcze inni że został stworzony w laboratorium jako broń biologiczna to wszystko do dzisiaj pozostaje owiłe tajemincą.
Po pewnym czasie udało się opanować epidemie, zmniejszając przypadki zakażenia, jednak w momencie opuszczenia gardy przez społeczeństwo tak bardzo spragnione powrotu do normalnego życia sprzed epidemii, wirus powrócił zaczynając siać śmierć wszystkim osobą powyżej 22 roku życia.
Nikt nie mógł dojść przyczyny dla której młodzi ludzie są odporni na ten szczep. Następstwem były przymusowye eksperymenty na dzieciach i młodzieży.
Ludzkość popadła w całkowitą panikę, przywódcy mocarstw w obawie o własne tyłki rozwinęli genetykę, próbując stworzyć lek na wirusa, zwalczyć ogień ogniem.
Jednak byli głupi, próbowali bawić się w Boga, a Bóg w odwecie zadrwił z ludzi sprowadzając na świat coś gorszego.
Efektem zabawy genetyką było stworzenie Bio-Energii która zaczęła oddziaływać na struktury dna organizmów żywych, zmieniając je nie do poznania.To wszystko działo się tak nagle, ziemia pragnęła krwi, i jej dostała.
Miasta przybrały kolor karmazynu, jeziora pełne czerwonej cieczy.
Gdzie nie spojrzeć odbywała się rzeź.
Matka w szaleństwie mutacji zaczęła rozrywać swoje dziecko szponami.
Pies który dotąd był najlepszym przyjacielem trzymał w zmutowanej paszczy, wraz z przerażającym uśmiechem oderwana głowę swojego pana która nadal krzyczała.
Pnącza rośliny wychodzące z oczodołów pechowców którzy wcześniej hodowali je w ogródku.
Jakże przerażający był to widok, ludzie pokryci wrzodami, kończyny nie przypominające już kończyn.
To nie była już rzeczywistości tak dobrze znana każdemu, ludzie opisywali to jako piekło, piekło które trwało i trwało.
Wszystko dookoła tańczyło śmiercionośny taniec mutacji.
Nic co było dotąd znane człowiekowi nie było już tym samym, nawet sam człowiek.
Ci którzy przeżyli otrzymali coś zwanego indywidualnościami inni zwali to darami, a jeszcze inni czystym przekleństwem.
Moce zaginające dotąd znane prawa fizyki i natury.Siedzieli tak w zadumie słuchając koncertu otaczającej ich przyrody, niby zwykłej a jednak tak nieznanej.
Blask księżycowych kryształów oświetlających dom w nocy powoli gasł.
Blondyn spojrzał na nadgarstek Fausta.
- Znowu użyłeś tego prawda, nosisz nowe bandaże.
- Spierdalaj Axel, musiałem nie miałem innego wyjścia. - Trącił Faust z poirytowaniem w głosie.
Axel podniósł brwi
- Dobra stary, rób co chcesz.
Powinnieneś lepiej sprawdzić jak przebiegają modyfikacje twojego pancerza u Fjorda
-Tak, Tak jakby jedna upierdliwa osobą w Ark mi nie wystarczyła z rana -
Obydwoje wstali wymieniając się drwiącymi spojrzeniami.Ark był obozem położonym po środku miejsca zwanego przez ludzi Lasem Kryształów.
Miejsce to posiadało w sobie pewną magię, w drzewach tkwiły świetliste kryształy wyglądające jak gwieździste niebo zamknięte w szklanej klatce, posiadają one niewyjaśnioną moc odstraszania różnych typów stworzeń co czyniło to miejsce bezpieczną przystanią dla Ludzi.
Woda w małych strumykach i jeziorkach była krystalicznie czysta, co umożliwiało picie jej.
Majestat boru przyćmiewał osoby które widziały go po raz pierwszy.
Tysiące promieni słońca odbijanych od szklanych płatków kwiatów rosnących w ściółce, wszechobecny koncert nieznanej nikomu przyrody, tyle zapachów które odżyły gdy stężenie dwutlenku węgla w powietrzu spadło po upadku cywilizacji.
Miejsce to wyglądało najpiękniej nocą, gdy świetliko-podobne owady wychodziły z swoich kryjówek, a księżycowe kryształy ożywały oświetlając ściółkę milionem pryzmatycznych barw.
Pierwsi ludzie po zobaczeniu tego miejsca nazwaliby je Edenem.Faust po 5 minutach dotarł do celu.
Kuźnia Fjorda była głośna jak zawsze, chuczała od odgłosów kształtowanego metalu.
Była ona drewnianą chatką otoczoną różnymi kawałkami złomu z sporym gankiem opartym na drewnianych kolumnach ozdobionymi księżycowymi kryształami.
Główna pracownia łączyła się z gankiem wielką dziurą w ścianie zakrytą małymi łańcuszkami, coś na wzór moskitiery.
Fjord był kiedyś zwykłym nastolatkiem, jednak jego moc kontroli temperatury i ojciec kowal sprawili że stał idealnym kowalem w Ark.
Był wysokim umięśnionym brunetem z bujnym zarostem, zawsze powtarza że nienawidzi tej roboty, mimo wszystko gdy dostaje zlecenie przykłada całą swoją energię jaką ma w swoim tęgim ciele na spełnienie go.
Zawsze się denerwuje gdy ktoś przynosi zniszczone efekty jego pracy do naprawy.
Nikt nie chce być wtedy na miejscu takiego delikwenta.
- Kogo moje oczy widzą, twój pancerz jest skończony Faust, dosyć dziwne zlecenie, ale kto by was tam rozumiał, twoją jednostkę.
- Ta, sam chciałbym zrozumieć tych upierdliwyców - chłopak westchnął bez życia -A teraz mogę zobaczyć efekty twojej pracy ?
- Moment - Fjord ruszył w kierunku przejścia prowadzącego do składziku.
Główna pracownia była wypełniona różnymi rodzajami narzędzi, skrzynek, starych urządzeń sprzed wybuchu Bio-Energii.W centrum znajdowało się wielkie kowadło i beczka pełna czystej wody z pobliskich strumyków.
- Oto ona, szczerze jestem z niej dumny - Fjord położył na ladzie ubiór pokryty żelaznymi kawałkami.
Wyglądał jakby był stworzona z setek metalowych łusek.
Rękawy od braków kończyły się czarnymi paskami nad łokciami. Oprócz metalowych części zbroja składała się również z utwardzanej skóry na wewnętrznych częściach rąk, zgięcia na łokciach oraz pod pachami były zrobione z tkaniny by nie utrudniać poruszania się w niej.
Na środku widniał okrąg przecięty srebrnym krzyżem.
- Nawet nie wiesz ile zajęło mi przygotowanie tych wszystkich zaostrzonych łusek, mam nadzieję że zrobisz z nich dobry użytek.
- Myślę że zrobiłbyś furorę jako projektant mody w dawnym świecie
- Dobra daruj sobie te komentarze, zakładaj i sprawdzaj!Zbroja pasowała idealnie.
- Normalny człowiek nie byłby w stanie jej przywdziać i płynnie się poruszać ze względu na ciężar, ale dla ciebie jest pewnie lekka jak piórko prawda? - Zapytał Fjord podnosząc jedna brew
- No coś w tym stylu, kawał dobrej roboty, dzięki. - po raz pierwszy od dawna Faust uśmiechnął się naprawdę szczerze.
===================================
Hej wszystkim! Ogólnie próbuje swoich sił w pisaniu, pewnie znajdzie się wiele błędów ale liczę na pomoc z waszej strony
Pozdrawiam 😌
CZYTASZ
Feromanta
FantasyCały świat stanął do góry nogami odkąd bio-energia zmutowała każdy organizm żywy, główny bohater jest częścią jednego z obozów ocalałych który próbuje poradzić sobie z nową rzeczywistością.