Rozdział V

1 0 0
                                    

Była ciemna, chłodna noc, lecz niebo rozjaśniał ogromny księżyc, świecący piękną, a zarazem mroczną, srebrną poświatą, która oświetlała 3 postacie będące na polanie pod nim. Była to dziewczyna, która stała pomiędzy dwójką chłopaków. Stała między nimi niczym tarcza. Przynajmniej tak to wyglądało gdy w jej stronę z niewyobrażalną prędkością biegł jeden z nich. Wydawał się taki wysoki, z punktu widzenia Jessici wyższy niż w rzeczywistości o co najmniej o pół metra. Wiedziała lub bardziej chciała, by była to jej wyobraźnia, ale wiedziała również, że jego wygląd nie jest tylko wybujałą fantazją. Miał przerażająco bladą twarz, jego oczy były zdecydowanie ciemniejsze niż zwykle przez przekrwienie i żyły, które były w nich widoczne, a obraz ten dopełniały dwa długie, ostre kły wystające z jego uchylonych warg. Gdy jednak Thomas zobaczył ją przed sobą, gdy stanęła mu na drodze do Jamesa, przestał biec. Zatrzymał się w miejscu, wyglądając niczym posąg. Jego twarz znów wyglądała tak zwyczajnie, tak jak ją zapamiętała.

-Jessica! - krzyknął przerażony - Dlaczego tu przyszłaś?! - wyglądał na zatroskanego i przerażonego, a zarazem wściekłego. Nie była to jednak złość na nią, nie, na nią nie potrafiłby być zły. Był zły na siebie.

- Bałam się o was - zaczęła, jednak nie mogła dalej mówić. Głos jej stanął w gardle i łzy napłynęły do jej pięknych oczu.

- Jess, nie powinno Cię tu być! Mogło Ci się coś stać - kontynuował Thomas.

- Skąd wiesz, czy może wciąż się jej coś nie stać? - prowokował James, widząc zmieszanie swego brata. W tej samej chwili poleciał w powietrze i uderzył w pobliskie drzewo ze stłumionym łomotem. Thomas miał dosyć tego, że za każdym razem jej brat chciał się na nim zemścić, a do tego wykorzystać do tego nikomu winną dziewczynę.

- Spróbuj jej coś zrobić, a to ja przebiję Cię tym kołkiem - ryknął trzymając w dłoni ten sam kołek, który wcześniej przygotował na niego James. Jessica słysząc to, przeraziła się jeszcze bardziej. Bała się, bała jak jeszcze nigdy, ale jednocześnie chciała zrozumieć to wszystko. Czuła, że pomimo sceny, która przed chwilą odegrała się na jej oczach, nie musi się bać Thomasa, w końcu teraz zaatakował Jamesa w jej obronie.

- Tomy... chodź ze mną - poprosiła cicho. Teraz w jej głowie była tylko jedna myśl, która nie dawała jej spokoju. Chciała się jej pozbyć, ale wiedziała, że nie da rady, dopóki nie porozmawia z Thomasem. Thomas odwrócił się w jej stronę, ale widziała, że pozostawał czujny.

- Idź pierwsza. Muszę Cię mieć na widoku, o tej porze jest niebezpiecznie -powiedział spokojnie i uniósł wzrok na swojego brata.  Jessica uznała, że lepiej go posłuchać i zrobiła, jak nakazał. Zrobiła już pierwszy krok w stronę auta i to właśnie wtedy upadła.

~~~~~

Jessica otworzyła oczy i od razu szybko je zamknęła przez rażące ją światło. Po chwili postanowiła jeszcze raz je otworzyć, tym razem powoli i dużo mrugając, by przystosować wzrok do jasnego otoczenia. Nie miała pojęcia, gdzie się znajdowała. Zauważyła tylko, że leży przy wielkim oknie. Patrząc na widok za nim oraz sufit stwierdziła, że było to prawdopodobnie poddasze. Pokój nie był wielki, ale był śliczny pomimo osadzającego go zewsząd kurzu. Nie wiedziała, co się stało, że tu była, pamiętała jedynie, że zemdlała. Usłyszała za sobą skrzypnięcie drzwi, które wyrwało ją z zamyślenia. Odwróciła głowę w stronę dźwięku i zobaczyła Jamesa.

- Widzę, że już wstałaś - zaczął wesoło.

- Gdzie ja jestem? Jak się tu znalazłam? - dopytywała lekko zaniepokojona jego towarzystwem.

- Powiedzmy, że Cię porwałem - uśmiechnął się uroczo pokazując rząd białych zębów.

- Dlaczego to zrobiłeś? - spytała niepewnie.

Przeszłość zawsze powracaWhere stories live. Discover now