"-Uwielbiam odważnych i uczciwych ludzi tak łatwo się nimi manipuluje.
- Lubisz to?
- Nie. Ja to kocham.
- Wiesz co to znaczy?
- Miłość ponoć uskrzydla. Tak się czuję. Więc tak, kocham to. Uszczęśliwia mnie i dodaje skrzydeł.
- To zła i toksyczna miłość.
- Jak wszyscy chodzący po tej ziemi. Źli i toksyczni mój drogi przyjacielu"
- Gregory, masz godzinę na opuszczenie mojej posiadłości. Do widzenia Państwu. - Powiedziałem swoim standardowym tonem i dostojnie wyszedłem zostawiając ich w lekkim szoku. Oprócz Sherlocka. Wie jaki jestem. Zszedłem na dół do dużego, przestrzennego salonu. Nogi poniosły mnie prosto do barku. Szklanka whisky. Macall Lalique. Szkocka. Highlands. 72 lata. Miała być na inne okazje, ale w sumie to tylko alkohol. Że drogi? Pieniądze nie grają roli. Mogą być a zaraz człowiek może wylądować pod mostem. Życie. Wybory. To nasz kształtuje. Gdy już miałem upić łyk moja dłoń została złapana i spojrzałem na brata. To jego chwyt. standardowy.
- Wiesz, że Ci nie wolno Mycroft. - Szepnął patrząc się na mnie hardo. No jakby nam się role odwróciły.
- Od kiedy Ty się o mnie martwisz? Przecież jesteśmy wrogami. - Uniosłem brew do góry i chciałem się ponownie napić to wyrwał mi szkło z ręki.
- Nie wolno Ci pić. Nie przy tych lekach, które bierzesz. - Westchnąłem na jego słowa patrząc się prosto w jego oczy. Analizuje on wie, że ja wiem i na odwrót. - Nie wiedziałem o tym. Nie wnikałem tak w jego życie, ale mówiłem Ci od kiedy go poznałem, że coś w nim jest. Nie chciałeś mnie słuchać. - Sam wypił mój alkohol.
- Żebyś Ty się tak słuchał przy narkotykach drogi bracie. - Prychnąłem i wyminąłem go siadając w fotelu. - Od kiedy Ci zależy abym żył? Hm?- To o Gregorym puściłem mimo uszu. - Przecież miałbyś spokój. Trochę bawimy się jak w kotka i myszkę. - Spojrzałem na niego. - Raz Ty chcesz się zabić czasem ja. Chociaż teraz to po prostu chciałem się odciąć. - Przymknąłem oczy. Usiadł na przeciwko. Czyli nie odpuści. - Coś jeszcze? - Nawet na niego nie spojrzałem.
- Przecież uważasz się za tego mądrzejszego. Więc powinieneś wiedzieć, że nie odpuszczę. - Odpalił papierosa a ja poszedłem w jego ślady.
- Jaka przyjemna braterska rozmowa. Mamusia byłaby z nas dumna. - Ten sarkazm z moich ust na co brat prychnął.
- Nie mieszaj w to matki. Zawsze i tak byłeś oczkiem rodziców. Alexander to, Alex tamto, ale William spójrz na brata... - Zaczął ich przedrzeźniać. Zaciągnąłem się spokojnie.
- Co ja Ci na to poradzę? - Wypuściłem wolno dym ustami.
- W porównaniu do Ciebie zawsze chciałem mieć własne zdanie. Nie spełniałem ich chorych ambicji. A konkretnie ojca i jego, że mam iść na prawo. Bo jesteśmy rodziną prawniczą. - Prychnął ponownie a ja go słuchałem.
- Tak, zawsze musiałeś się wyłamywać. Indywidualista William Sherlock Scott Holmes. No, ale masz to co chciałeś. Jesteś wyjątkiem. Słynny detektyw konsultant socjopata w związku z emerytowanym ex żołnierzem. Możesz mieć pewność, że zapisałeś się na kartach rodziny. Gdyby wiedzieli jeszcze, że od początków studiów kurwiłeś się na lewo i prawo aby mieć tylko za co kupić. - Zamrugałem i poczułem jak policzek zaczyna pulsować. Dotknąłem go i spojrzałem w wściekłe oczy Sherlocka. - Taka prawda William. Nie wymażesz tego. Nie kłamie przecież. - Dalej siedziałem w fotelu. - A Katherine? Pamiętasz ją jeszcze?
CZYTASZ
Different story || Sherlock 18+
FanfictionJak życie jedynego na świecie Detektywa Konsultanta potrafi zostać wywrócone do góry nogami przez jeden mały, niewinny prezent. Gdyby tylko ta niespodzianka była głównym zmartwieniem wielkiego Sherlocka Holmesa byłoby łatwiej. Kogo wybrać dobro czy...