Rozdział 24

714 52 1
                                    

Przez ponad dwa miesiące pomagaliśmy Letty odzyskać pamięć. Pamiątki nie pomogły wystarczająco.
Ale wczoraj Letty zobaczyła coś na szyi Dominica. Był to gruby łańcuszek z krzyżem. Dostał go właśnie od niej i nigdy się z nim nie rozstawał. A ona go pamiętała. I przypomniała sobie wszystkie chwile spędzone z Donem. Teraz pakują rzeczy Letty, bo wraca do domu. Do naszego domu.
Luke pojechał na wyścigi. Na początku się opierał, ale po moich namowach zgodził się.
Leżałam na łóżku czytając książkę. Nagle poczułam coś mokrego między nogami. Podniosłam kołdrę i zauważyłam wielką plamę na prześcieradle. Zadzwoniłam dzwonkiem by po chwili ujrzeć moją położną. Z szeroko otwartymi oczami patrzyła na mnie.
- Już czas.
*
- Nie urodzę tego dziecka! - powiedziałam podchodząc di łóżka. Położyłam się na nim i przykryłam kołdrą. - Urodzę je jutro.
- Is, nie rozumiesz, że jak go nie urodzisz w tej chwili ono może nie przeżyć!? - krzyknął Brian.
- Przeżyje. Ja na nie czekałam, teraz ono poczeka na mnie. I na Luka.
- Ale on nie przyjdzie. Jest przecież na obserwacji.
Po tym, jak odeszły mi wody zadzwonili po Luka. Kiedy jechał do szpitala miał wypadek. Leży kilka sal ode mnie. Ale nie urodzę bez niego. Nie dam rady...
Do pokoju wpadła Letty. Rzucała groźnymi spojrzeniami we wszystkich. Za nią przyszedł Dominic. Pewnie pielęgniarki nie chciały ich wpuścić. Ale co to dla tej dwójki...
Dziewczyna podeszła do mojego łóżka i uklękła przy nim. Popatrzyła mi w oczy i chwyciła moją dłoń.
- Is, musisz to zrobić. Co byś zrobiła, gdybyś straciła to dziecko. Tyle o nie walczyłaś, przeleżałaś ponad trzy miesiące w szpitalu, bo było zagrożone. A teraz chcesz się poddać? Bo nie ma przy tobie Luka? On na pewno zrobiłby to. Dla ciebie. I ty też powinnaś to zrobić dla niego. Jeśli nie ma tu Luka, my tu będziemy. I bez względu na wszystko urodzisz to dziecko, choćby mielibyśmy je z ciebie siłą wyciągnąć. - mówiła spokojnie, lecz stanowczo. Moje oczy zaszły łzami. Zaczęłam cicho szlochać.
- Ale ja nie dam rady...
- Dziewczyna, która przywaliła z kolana gwałcicielowi, której rodzice nie żyją, którą porwano, która wygrywała wszystkie wyścigi nawet z najlepszymi, która otarła się o śmierć chyba z pięć razy nie da rady urodzić dziecka? Jesteś legędą. Dasz radę, najważniejsze, żebyś w siebie uwieżyła...
Odetchnęłam głęboko. Mogę nie przeżyć porodu. Ale albo ja, albo dziecko. Nie potrafiłabym żyć z traumie, jaką wywołała śmierć mojej córki. Ale Luke nie pogodziłby się z moją śmiercią.
Ale mogę przeżyć. Każdego dnia cieszyć się życiem i opiekować się kolejną osobą. Patrzeć jak dorasta moje dziecko. Być przy nim w dobrych i złych chwilach. Doradzać i odradzać pochopnych decyzji. Kochać je całym sercem...
- Wołaj te pielęgniarki. Już urodzę to dziecko...
*
Luke
Leżałem już drugi dzień w tym przeklętym szpitalu. Nie mogłem się stąd ruszyć. Całą noc nie spałem. Wczoraj Is rodziła. Nie wiem czy urodziła, nie wiem czy dziecko żyje. Nie wiem czy Is żyje...
Ktoś zapukał do drzwi. Powiedziałem ciche 'proszę' nie patrząc nawet w tamtą stronę.Pewnie znów te cholerne pielęgniarki. Niektóre zachowują się normalnie, ale kilka kiedy do mnie przyjdzią mają kisiel w majtkach. I nie myliłem się...
Do pokoju weszła jedna z położnych. Nie wytrzeszczała na mnie oczu, tylko uśmiechnęła się lekko. Za nią, powolnym krokiem weszła Isabela...
Na rękach trzymała jakiś materiał. Podeszła do mojego łóżka, a ja odsunąłem się, aby zrobić jej miejsce, gdzie się położyła.
W materiałach, które trzymała leżał malutki noworodek. Moja córeczka...

Furious/l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz