21. Kolejna przeszkoda.

162 6 6
                                    


Przed mną stało 5 gości ubranych na czarno z swoimi broniami wycelowanymi we mnie. Na środku pokoju stał nie kto inny jak Chloe. Ubrana wyzywająco. Spoglądała na mnie z chytrym uśmieszkiem.
-Witaj drogi Agreście, jak miło cię widzieć. Jak widzisz ja też mam osoby, które mogą zabić cię. Dzisiaj ze swoją lalą trochę za bardzo się zagalopowaliście. Mam dla ciebie propozycjie.-powiedziała, a ja przekręciłem oczami.
-Jaką? Jak chcesz się z kimś piepszyć to pomyliłaś apartamenty.-powiedziałem i uśmiechnąłem się szyderczo.
-Nie drażnij mnie Agrest! Propozycja dotyczy twojej laleczki.-powiedziała to tak spokojnie, a ja się zagotowałem zrobiłem krok.
-Nie radziła bym Agrest.-jej uśmiech jak ja go nie nawidzę.
-Czego chcesz?-zapytałem z zaciśniętymi zębami, zaciskałem pięści aż moje kostki robimy się białe.
-Jak już mówiłam mam propozycję, brzmi ona następująco, masz przez najbliższe dni być moim chłopakiem, całować się ze mną, chodzić za rączkę, przytulać się i jak będę chciała..... kochasz się ze mną...
-NIGDY!-byłem wkurwiony po co ona to robi?
-Czyżby, jeden mój telefon czyli jakieś 10 sekund i twoja lala zniknie z tego świata.-co jak niby?-Teraz nad jej głową stoi trzech moich chłopców jeden twój zły ruch, a ona porzegnać się z życiem tak samo jak ty. Ja zadzwonie szybciej niż ty tam dojedziesz, a o ile wiem to ona nie jest za bardzo....mhym waleczna teraz, jak straciła pamięć. Więc czy przyjmujesz moją propozycję?-Nie mogłem nic zrobić a co jeśli naprawdę Mari groziło niebezpieczeństwo.
Marinett:
Spałam już przez jakiś czas, kiedy usłyszałam, że drzwi się otwierają. Lekko otworzyłam powieki. Było to 3 mężczyzn, każdy miał broń. Ja swoją mam w szafce nie zdarzę się przekręcić i jej wyjąć nie ma opcji, tylko po co tu są. Stanęli przy drzwiach i na coś czekali. Nie wiem na co. Delikatnie przekręciłam się, tak jakbym robiła to w śnie. W mojej branzoletce jest przycisk informujący gang, że jest coś nie tak. Ale czy ktoś będzie w siedzibie?
Liam:
Zbierałem się do wyjścia, w domu byłem tylko ja i Luka. Zobaczyłem powiadomienie z branzoletki Mari, że coś jest nie tak. Szybko zawołałem Luke i już jechaliśmy do szpitala. Każdy z nas ma taką biżuterię nowi też. Jechałem jak najszybciej i modliłem się, aby Mari nic się nie stało.
Adrien:
-Jakie masz warunki i co będę z tego miał, jak się nie zgodzę?-zapytałem, aby jak najdłużej ciągnąć tą chwile. Miałem nadzieję, że Mari użyje bransoletki. Ja nie potrzebowałem pomocy, ale ona tak, ale czy ona pamięta o tej funkcji w branzoletce?
-Co będziesz z tego miał-zaśmiała się- twoją laską będzie żyła, moje warunki to to, że w szkole zachowujesz się jak mój chłopak, całujesz mnie, przytulisz, przywozisz i zawozisz do szkoły. Na przywitanie całujesz mnie, a i jak będę chciała to kochasz się ze mną. Jak będę coś chciała to robisz to. Czy o czymś zapomniałam, a tak żadnych spotkać z tą szmatą, spojrzeń na nią, masz ją wyzywać, nie nawidzić, popychać i śmiać się z niej. Na każdym kroku poniżać ją i doprowadzać powoli do depresji i złamanego serca. Twojego czy jej nie obchodzi mnie to haha-miałem ochotę przyjebać jej, a potem wywalić za okno, żeby rozpłaszczyła się na drodze. Tak bardzo pragnąłem, żeby nie żyła mogłem ją wtedy udusić, albo strzelić prosto w nią.
-Dlaczego to robisz??-zapytałem zagryzając jeszcze mocniej zęby.
-Ale co?? Niszczę ci życie, oj dlatego, że mi się nudzi pozatym nie chciałeś mnie, a w czym ona jest o demnie lepsza, błagam cię ona jest nikim w porównaniu do mnie.
-ODSZCZEKAJ TO!-Byłem wkurwiony.
-Ee ee nie radziła bym- trzymała w ręku telefon z numerem. Zapenwie do gości, który było w szpitalu.
-Dobra, zgoda.-Tak bardzo nie chciałem tego robić.
-Grzeczny chłopak.-Podeszła do mnie i wpiła się w moje usta. Myślałem, że zwróci mi się ostatni posiłek. Skrzywiłem się i odepchnąłem ją.
-Co ty odpierdalasz?!-szczerze to okropnie całuje.
-Przyzwyczajaj się....Chłopcy wychodzimy!-wyszli z mojego mieszkania. Ja usiadłem na kanapie i zadzwoniłem do Liama.
-Halo??
-Jedź do Mari szybko!
-Eee spokojnie ja tu już załatwiłem wszystko, cała trójka leży na podłodze już się nie podniosą.-Ulżyło mi.
-To dobrze, ale skąd wiedziałeś, że są tam.
-No cóż mam zdolną koleżankę, która wiedziała, że musi posłużyć się branzoletką...moment, a ty z kąd wiedziałeś.
-No..... i tego nie mogę powiedzieć po prostu to przezemnie. Nie mogę ci nic pwiedzieć i nie powinieniem z tobą rozmawiać...Część- rozłączyłem się. Podszedłem do barku wyjąłem Wyski i zacząłem pić.
Marinett:
Leżałam na łóżku i czekałam nie mam pojęcia na co. Po chwili drzwi się otworzyły z hukiem. Wyjęłam szybko broń i strzeliłam do ostatniego człowieka, który stał jeszcze na nogach i celował w osobę, która weszła z hukiem. Na początku myślałam, że to Adrien. Wtedy poznał by prawdę i dowiedział by się, że wszystko pamiętam. No ale to był Liam. Gdy już wszyscy leżeli na ziemi. Podbiegł do mnie i zaczął głaskać po włosach.
-Nic ci nie jest myszko?- widać, że był zmartwiony.
-Jak widzisz Tato nic mi nie jest-Zaśmiałam się, a on przytuli mnie do sobie.
-To dobrze zadzwonię do Luki, że może przyjść.-Nie zdąrzył, bo jego telefon zaczął dzwonić. Rozmawiał trochę, gdy gwałtownie skończył rozmowę był ździwony.
-Co się stało?-Zapytałam
-To Adrien, strasznie się dziwnie zachowywał. Powiedziała, że te typy to przez niego i mówił, że nie powinien do mnie w ogóle dzwonić. Co mogło się stać?
-Ja też nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że jutro w szkole mi to wyjaśni.
-Miejmy nadzieję. Dobrze idź już spać jest już późno, a jutro masz szkołe. Śpij dobrze.-mówiąc to podszedł do mnie i pocałował w czoł.
-Dziękuje, za tych styłu też.
-Nie ma za co.-uśmiechnął się i wyszedł, a ja przekręciłem się w stronę okna i oddałam się w objęcia Morfeusza.

Dwie połówki, dają jedną całość~Miraculum~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz