OGRODYMłodszy nie mówił nic, a jego twarz wyrażała jedynie dezaprobatę. Bo jeśli miał spać sam, to równie dobrze mógł pójść do swojego starego pokoju i mieszkać tam z dala od niego. Nie rozumiał tej decyzji o dostawieniu łóżka. Była bez sensu.
Minęła dłuższą chwila nim Yao złapał się na tym rozumowaniu i zaczął się dosłownie bądź w przenośni, kłócić ze sobą w głowie. Zupełnie tak jakby musiał sam sobie przypomnieć, że przecież nienawidzi go do szpiku kości. Z jego ust uciekło ciche warknięcie kiedy tak się zamyślił.
Jue nie do końca wiedział, czemu Meng Yao, nagle jakby spochmurniał, nie żeby młodszy wcześniej miał lepszy humor, ale teraz wyglądał jakby nad czymś się zamyślił. I to niekoniecznie były miłe rozmyślania. Widać znowu czymś go wkurzył i naprawdę się cieszył, że kazał dołożyć drugie łóżko, przynajmniej miał większą szansę, że nie zginie następnego poranka, bo szczerze wątpił, że uda mu się ponownie uniknąć śmierci tak jak dziś rano.
- Chyba jesteś chory, jeśli myślisz, że będę spał sam - wyrzucił pod nosem mniejszy.
Nie Mingjue zatrzymał się gwałtownie w miejscu, słysząc słowa mężczyzny. Patrzył na niego kompletnie zdezorientowany. Nie bardzo rozumiał jak ma się do niego nie zbliżać, gdy ten wprost, no może nie wprost, nie no wprost oświadczył, że sam spać nie będzie. Kompletnie nie rozumiał rozumowania młodszego. Ma go nie dotykać, tak? A jak ma to niby zrobić jak ich wspólne spanie skończyło się , jak się skończyło i istniało duże prawdopodobieństwo, że znowu tak się stanie? On koniecznie chciał mieć pretekst do zabicia Jue?
Meng Yao zatrzymał się kiedy pod stopami dostrzegł kolorowe pióro. Zdziwił się dość mocno, skąd taki gatunek ptaka tutaj? Widywał w ogrodzie słowiki ale...
Gdy podniósł głowę zupełnie tego pożałował. Do tej pory dokładnie zadbany ogród, skromny, z niewielkimi zdobieniami zmienił się w mini zoo.
Widział wiele różnych zwierząt, które spacerowały między drzewami, a od śpiewów ptaków różnych gatunków zaczynała boleć go głowa. Patrzył zupełnie zdziwiony na to wszystko, w najmniejszym stopniu nie spodziewając się zastać podobnej sytuacji.
- Co to jest... - wyszeptał i złapał się za głowę mimowolnie.
Z całego zamyślenia Jue wyrwało ciche pytanie pytanie Meng Yao, który zatrzymał się kawałek przednim. Nie dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że doszli do ogrodu. Albo czegoś co przez wieki ogrodem było.
Nawet jego ojciec Yao nie miał tak szalonych pomysłów, ani ręki do szastania złotem. Bał się pomyśleć ile pieniędzy poszło na to wszystko.
Odsunął się kilka kroków od Nie, obawiając się jego szalu. Poczuł jak burczy mu w brzuchu z tego wszystkiego.
O ile przed chwilą głowa Nie Mingjue była pełna sprzecznych myśli, tak teraz była w niej jedna.
- Zabije gówniarza. - powiedział cicho, to było dla niego zdecydowanie za dużo. Czuł, że nie ma na to sił.
- Jestem głodny - wyszeptał do siebie Yao i zaczął masować brzuch - Baw się dobrze, ja idę coś zjeść... - wykonał krok w kierunku jego Fangzi.
Obrócił głowę w stronę młodszego, który życzył mu dobrej zabawy i poinformował, że idzie coś zjeść. Spojrzał na ogród, na Yao, ponownie na ogród po czym beznamiętnie powiedział:
- Zaczekaj. Idę z tobą. Muszę się napić. - w ciężkim szoku ruszył za młodszym w kierunku Fangzi.
FANGZI MINGJUE
CZYTASZ
MDZS - Nie Mingjue x Jin Guangyao
Fanfiction✓|ZAKOŃCZONE| " Miał ochotę zrzucić go na ziemię, gdy ten strzelił go w tyłek, on to chociaż zrobił delikatnie. Niespecjalnie przejął się jego marudzeniem o rzekomych siniakach i wcale nie zamierzał dawać mu spokoju, nie ufał mu i nie miał pojęcia...