Jak postanowiła Narcyza, tak zrobili. Skierowali się do sklepu Twilfitta i Tattinga, aby tam zakupić nową szatę dla Dracona.
Krawcowa kończyła przymiarki na chłopaku który był wyraźnie zamyślony od wstąpienia do sklepu.
-Matko, możesz już wracać - odezwał się wbijając wzrok w szybę sklepu z którego można było zobaczyć przejście na ulicę Śmiertelnego Nokturnu.
-Co to ma znaczyć? - zapytała z goryczą w głosie, musiała być przy swoim synu, nie mogła opuścić go na krok zanim nie pojedzie do Hogwartu, mógł być w niebezpieczeństwie, wiedziała jakie zadanie na nim spoczywa co nie ułatwiało jej kontroli nad swoim synem.
-Żebyś wróciła do domu - odpowiedział obojętnie - muszę tu coś jeszcze załatwić.
-Co takiego?
-Matko, to moje zadanie - powiedział spoglądając na zamartwioną twarz swojej rodzicielki - żeby je wykonać potrzebuje zajścia w jedno miejsce, to już jedynie moja sprawa.
-Jak to? Gdzie ty chcesz jeszcze iść?
-Pani Narcyzo - odezwała się Narine wpatrując się w jej skwaszoną twarz - będę z Draconem, nie musi sie pani martwić- zapewniła kobietę.
-Nie mogę wam pozwolić na jakieś schadzki - zwróciła sie do niej markotna, Narine również była bliska jej sercu, ta dwójka była powiązana z Czarnym Panem co powodowało tylko i wyłącznie obawy.
-Jeżeli wszystko ma sie udać to proszę nam pozwolić.
Kobieta wpatrywała sie w Narine rozmyślając. Nie chciała ich zostawiać samych, ale wiedziała też, że w rękach Narine, Draco sie nic nie stanie.
Kiwnęła niechętnie głową i zostawiła jej kilka galeonów wpychając do ręki. Odwróciła sie i poprawiła swoją długą suknie wychodząc ze sklepu.
-Gdzie tak właściwie chcesz iść? - zapytała Narine wychodząc pierwsza ze sklepu.
-Na ulice Śmiertelnego Nokturnu - zatrzymał się wpatrując sie w przejście do tak owej ulicy.
-W jakim celu?
-Borgin & Burkes - powiedział cicho - to sklep czarnomagiczny, byłem tam kiedyś z ojcem, mają tam różne przedmioty które są owianą czarną magią - wyjaśnił idąc przodem.
-Chcesz coś poszukać co pomoże ci w wykonaniu zadania?
-Właśnie - przyznał przegryzając wargę - Chce się go pozbyć bez zabijania...własnoręcznie...
-To rozsądne - stwierdziła omijając zakapturzonych ludzi.
Spojrzała się za siebie ukradkiem słysząc szybkie kroki co dawały jej do namyśleń, miała dziwne przeczucie, że są śledzeni.
-Idź tam sam - powiedziała dość cicho idąc obok chłopka krok w krok.
-Właśnie to chciałem zrobić.
Narine rozstała się z Draco przy zakręcie. Jednak gdy Draco odszedł podbiegła w kolejną cisną uliczkę tak, aby mieć łatwe pole widzenia na swoich śledczych.
-Auuu! - zawył jeden głos który Narine rozpoznała od razu.
Nie widziała ich, a jednak wiedziała, że głos należał do Rona.
Nagle pare pudełek spadło na ziemię. Komicznie to wyglądało, pary butów oraz sięgająca po pudełka ręka.
-Peleryna niewidka - szepnęła do siebie Narine poruszając brwiami.
-Uszy dalekiego zasięgu!
Dziewczyna się spięła, będą podsłuchiwać. Nie rozumiała ich działań, czy na prawdę trzeba być, aż takim bezwstydnym, żeby śledzić kogoś i podsłuchiwać?
Przyjaciele w ciszy nasłuchiwali się rozmowy ze sprzedawcą oraz Draconem szepcząc co jakiś czas do siebie. Dziewczyna postanowiła powoli i cicho stawiać kroki w ich stronę.
-Chwila...gdzie Dale? Nie słyszę jej - jęknął Ron.
-Tutaj - powiedziała dziewczyna ściągając z nich pelerynę.
-Osz na merlina - wydusił z siebie piskliwie Ron.
-To nie tak Narine! - zaczęła sie tłumaczyć Hermiona.
-Co Draco chce naprawić?- spytał jakby nic sie nie stało Harry.
-Wasze szczurze rozumy - odparła Narine - daje wam szanse, idźcie stąd to nie miejsce dla takich ciekawskich, w szpiegów się bawicie?
-Coś jest na rzeczy - spojrzał przenikliwie Harry na brunetkę.
-Zaraz może być - odetchnęła ciężko - jak jeden z was straci swoje cenne życie - zagroziła im z uśmiechem wyciągając swoją różdżkę i machając nią w powietrzu.
-I tak tego nie zrobi - mruknął Harry - nie rzuci zaklęcia poza Hogwartem.
Narine machnęła z wdziękiem różdżką wprost na chłopaka przez co Ron zamknął oczy przestraszony, jednak gdy nic nie poczuł zrobił sie strasznie nerwowy.
-To wariatka Harry, idziemy stąd, nie podpuszczaj jej.
-Wow, jak odważnie - powiedziała sztucznie Narine - ty rycerzu.
-Przepraszam Narine - stęknęła Hermiona popychając chłopców w przeciwny kierunek - już idziemy.
-Puść mnie Hermiono, zaraz jej przywale za takie odzywki, co ona sobie wyobraża?! - zaczął się rzucać rudowłosy, ale Harry go uciszył.
Drzwi się otworzyły, a w nich objawił się Draco z zadowoloną miną co mógł zobaczyć Harry który ukrywał się pod peleryną którzy schowali się za wąskim przejściem, ale Hermiona popchnęła ich do przodu chcąc jak najszybciej stad odejść.
-Z kimś rozmawiałaś?
-Święta trójca nas śledziła- odparła zgodnie z prawdą.
-Co? - wystraszył się - widzieli jak...
-Nie, ale najwyraźniej usłyszeli fragment rozmowy co chcesz naprawić.
-Wiec nie wiedzą co to jest.
-Nie, a co to jest?
-Opowiem ci w domu, chodźmy stąd- Draco objął jej rękę cały nerwowy, te miejsce nie było zbyt przyjazne.
Gdy wrócili Draco oznajmił Narine, że zamierza naprawić szafkę zniknięć, jej bliźniaczka znajduje się w Hogwarcie. Opowiedział również o naszyjniku z opali,wykonany z opali naszyjnik dotknięty klątwą, na kamieniach ciąży przekleństwo, nie wolno ich dotykać.
Draco wydawał się być strasznie przytłoczony, jego oczy odkąd tylko zaczął tłumaczyć swój wstępny plan zatrzymały się na podłodze.
-Jest tylko jedna rzecz, która sprawia, że cel jest niemożliwy do osiągnięcia, strach przed porażką - odezwała się gdy Draco skończył swój monolog.
-Łatwiej powiedzieć - wydusił z siebie wraz ze sztucznym uśmiechem.
-Jestem przy tobie - Narine złapała dość mocno policzki Draco i skierowała jego głowę do góry, tak aby wreszcie na nią spojrzał - razem damy radę.
Draco zesztywniał, chciał, aby jego plan się powiódł. Chciał tego dokonać sam, to on został wybrany do tej misji, on.
CZYTASZ
Uratuj mnie ku wolności |DRACO MALFOY
FanfictionNarine od dzieciństwa przeżywa koszmarne i nędzne życie z którego się uwolniła, na swojej drodze spotyka Draco. Uczucia których nie potrafi pojąć, czym one są? Czym są te uczucia skrywane głęboko w sercu którymi darzą siebie nawzajem? Miłość jest pi...