W świetle słonecznym okolica wyglądała teraz o wiele wyraźniej, choć wcale nie lepiej.
Wszystkie tutejsze budowle rozpadały się przez swoją starość. Każda z nich była opustoszała.
Liu Yanshen szedł jednak cały czas prosto przed siebie z łopatą w dłoni, znalezioną w opuszczonej wiosce.
Feng, który szedł zaraz za nim, cały czas się zastanawiał nad tym, ile ten człowiek musiał wycierpieć. Czy on od momentu straty wzroku był cały czas sam? Jak do tego doszło, że go stracił? Przecież jest taki potężny.
Im dłużej Feng się nad tym zastanawiał, tym jego wewnętrzny szacunek wobec tej osoby rósł.
Wciąż wpatrywał się w jego szczupłą sylwetkę. Choć był trochę wyższy od fioletowookiego, to wciąż był tak chudy, że jego talia była nie wiele szersza od jego własnej łydki.
Przestał jednak rozmyślać i zapytał:
– To... Nie będziesz wiązał moich rąk czy coś?
– Po co? I tak mi nic nie zrobisz, a związany na nic się nie przydasz – odparł bez emocji Liu.
Młodzieniec aż się skrzywił. Wiedział, że jest słaby i wobec kultywatora był nikim, ale nie musiał tego tak dosadnie podkreślać.
Westchnął tylko i nic nie powiedział.
Po pewnym czasie doszli do miejsca, gdzie powietrze nie śmierdziało zgnilizną, a ciśnienie nie nawierało na człowieka z nieprzyjemną siłą. Wtedy Liu Yanshen się odezwał.
– Ja będę kopać doły, a ty będziesz znosił tutaj ciała, dobra? – oznajmił.
– Dlaczego akurat tutaj? To spory kawał drogi. Nie możemy zakopać ich w tamtej wiosce? Byłoby o wiele szybciej – zapytał zdziwiony Feng.
– Tereny tej wioski zostały przeklęte. Zakopanie zwłok w tamtym miejscu, nie sprawi, że Żywe Trupy odejdą – odparł kultywator w bieli.
– A dlaczego ty masz kopać? Nie możemy się zamienić?
Feng próbował wywinąć się od wizji noszenia umarlaków. Wciąż miał lekką traumę po tym, jak wczoraj prawie padł ofiarą ich głodu.
Czasami, kiedy przypomni sobie tą dłoń, która złapała go za rękaw, ma ciarki, które przechodzą po całym ciele. Zdecydowanie nie chciał znowu się z nimi spotykać, bo choć wiedział, że w czasie dnia nic mu nie zrobią, to mimo wszystko, trawiło go wielkie obrzydzenie do tych kreatur.
– Twoje dłonie nie będą w stanie nawet dobrze utrzymać szpadla. Poza tym, ja zrobię to szybciej od ciebie. Jedynie przedłużyłbyś nasz pobyt tutaj – odparł wprost kultywator, lekko unosząc jedną brew do góry.
– A nie boisz się, że ci ucieknę? – wypalił lekko zdesperowany.
Kiedy jednak słowa te wyszły z jego ust, Liu Yanshen obrzucił drugiego przerażającym spojrzeniem.
– Tylko spróbuj. Ale wiedz, że świat jest mały i prędzej czy później i tak cię znajdę, a wtedy przekonasz się, czym jest prawdziwy ból – zagroził niskim głosem.
Feng przełknął ciężko ślinę w gardle. Zrozumiał, że spotkanie z trupami było o wiele mniej straszne, niż zobaczenie wściekłego kultywatora.
Jak to możliwe, że ma takie przeszywające spojrzenie, nie posiadając nawet wzroku. Pewnie kiedy go odzyska, będzie mógł zabijać jednym rzutem oka.
– No dobrze, już dobrze. Nie ucieknę ci. Gdzie tylko mam znaleźć tych zombie? – powiedział, starając się nie ukazywać swojej słabej strony.
CZYTASZ
Wybrany Przez Ślepca『BL』
FantastikPrzez całe siedemnaście lat swojego życia, Fenga otaczała dość spokojna atmosfera... przynajmniej jak na zawodowego złodzieja. Czasem wszedł do nie swojego domu, raz wziął czyjeś rzeczy - ten sposób bycia bardzo mu się podobał. Odkąd jednak została...