blurb; dziecięca gorączka
– Skarbie, proszę, uważaj! Nie chcę, żebyś zrobiła sobie krzywdę! – zawołałam do Valentiny, czterolatki, którą opiekowałam się razem z moim chłopakiem, Damiano.
– Przepraszam! Po prostu się ucieszyłam – odpowiedziała, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Valentina była najsłodszą dziewczynką, jaką w życiu widziałam.
– To nic, skarbie, po prostu bardziej uważaj, żeby nic ci się nie stało.
Cała ta rozmowa zaczęła się przez to, że Valentina skakała po kanapach, ponieważ tak cieszyła się z tego, że Damiano miał przynieść filmy i pizzę na nasz wspólny wieczór.
— Okej! A kiedy Dami wróci? – wymamrotała, podchodząc do mnie chwiejnym krokiem. Aktualnie siedziałam na łóżku w pokoju gościnnym, w którym miałam spać razem z Damiano, gdy Valentina już się położy.
– Niedługo, Val. Nie musisz się martwić, słodziaku! – Uniosłam kąciki ust, na co dziewczynka kiwnęła głową i zaczęła się po mnie czołgać, więc zaczęłam ją łaskotać. Wybuchnęła głośnym śmiechem, najwidoczniej miała łaskotki.
– Nie, Marlena, przestań! – Zachichotała, stając się zdyszana. Dlatego stwierdziłam, że już wystarczająco ją wymęczyłam i dałam jej chwilę spokoju.
– Dobra, przestanę, ale tylko dlatego, że muszę. Następnym razem Dami mi pomoże! – Uśmiechnęłam się bezczelnie, a ona od razu zareagowała.
– Nie, tylko nie Dami! – pisnęła.
Zaśmiałam się złowieszczo, co wywołało u niej śmiech. Kilka minut później usłyszałyśmy otwieranie drzwi frontowych, więc szeroko otworzyłam oczy z podekscytowania. Valentina szybko zbiegła na dół, aby powitać Damiano.
– Valentina, Marlena, wróciłem! – Po domu rozległ się jego głos.
– Dami! – pisnęła dziewczynka. Ze śmiechem obserwowałam jej radość.
– Hej, skarbie! Wybacz, że to zajęło tak długo, była długa kolejka, ale już jestem! – Uśmiechnął się brunet i odstawił torbę, zanim podniósł Valentinę. Wtedy wyszłam na korytarz, chcąc mu pomóc.
– Nie przepraszaj, Dami. Czasem ludzie nie mają cierpliwości – odpowiedziała Val, kiedy szliśmy na górę. Dziewczynka siedziała na biodrze Damiano.
– To prawda, Valentina. Dobra robota! – przyznałam z szerokim uśmiechem. Już od jakiegoś czasu próbowaliśmy nauczyć ją słowa „cierpliwość" i dzisiaj w końcu jej się udało.
Uśmiechnęła się pod nosem, zauważając, że udało jej się to poprawnie wypowiedzieć, a Damiano ucałował jej głowę. Wtedy też udaliśmy się do pokoju gościnnego, w którym miała odbyć się nasza noc filmowa.
Włożyliśmy pierwszą płytę do odtwarzacza, a Damiano zrobił mi i Val urocze zdjęcie. Valentina siedziała na moich kolanach, natomiast ja siedziałam po turecku i ją do siebie przytulałam. Chłopak uznał, że ten moment zasługiwał na bycie uwiecznionym, dlatego wykonał tę fotografię. To było najsłodsze zdjęcie na całym świecie.
Cholera, mała Valentina naprawdę przyprawiła mnie i Damiano o dziecięcą gorączkę, teraz pragnęliśmy mieć własne dziecko.