Perspektywa Jamesa
Od dwóch dni mam nadzieje, żeby bliźniacy w końcu byli na świecie. Gdy wczoraj rozmawiałem z Remusem. To okazało się, że ten ma taką samą nadzieję co ja. A ja jakoś mu się nie dziwie. Za to nasi chłopacy mają z tego na prawdę znakomity ubaw. Ale tego nie powiedziałem na głos, żeby nie było. Bo dobrze wiem jakby się to skończyło. Dlatego też, żeby było śmieszniej dzisiaj się do niego nie odżywałem. I dobrze wiem, że mu się to nie będzie podobało. Jak się okazało, to miałem jak zawsze rację, ponieważ po dwóch godzinach zaczął mnie przepraszać a ja nie mogłem ze śmiechu. Po jakimś czasie pojawili się przyszli Blackowie a ja od razu zrozumiałem, że nasz plan na prawdę się udał. Co mnie jeszcze bardziej cieszyło.
Perspektywa Remusa
Nasz plan się udał. Dlatego też sobie rozmawialiśmy na różne tematy. Dobrze wiedząc jak ich bardzo mocno zdenerwuje i już nie mogłem z tego powodu ze śmiechu. Po jakimś czasie wspólnie podjęliśmy, że jednak się nad nimi zlitujemy. Gdy im o tym powiedzieliśmy co ci bardzo mocno się ucieszyli. Gdy mieliśmy już udać się na obiad. To ja z Jamesem chwyciłem się za brzuch. I już dobrze wszyscy wiedzieliśmy co się dzieje.
Perspektywa Blaise
Niestety Ron nie kłamał i na prawdę śpię w salonie. Gdy opowiedziałem to swojemu szwagrowi i najstarszemu bratu przez telefon to ci się ze mnie śmiali. A ja na prawdę nie wiedziałem dlaczego mnie to spotyka. A mój mąż udawał, że nie wie o co może mi chodzić. Ja na prawdę mam szczęście. Gdy przestałem o tym myśleć to mój ukochany zapytał się mnie. Czy przestałam nad sobą użalać. Gdy to usłyszałam to myślałam, że sobie żartuje. Ale po chwili zrozumiałam, że jednak nie. I dopiero się załamałem.
Perspektywa Rona
Nie wiem czemu mój ukochany jest zaskoczony. Ostrzegałem go. Co się stanie jeśli mały dzięki nie mu się rozchoruję. A ten przez cały czas myślał, że ja sobie z niego żartuję. I teraz ma za swoje. Gdy przestałem o tym myśleć to zadzwonił Syriusz wiadomością, że Remus jak i James zaczęli właśnie rodzić. Gdy to z Blaisem usłyszałem to myślałem, że są to jakieś żarty. Ale teraz już wiem, że niestety, ale nie. I niestety nikt nie może na tą chwilę ich odwiedzić z powodu tego, że chłopcy są chorzy.