Leżymy. Nie wiem jak długo. Pewnie dość długo biorąc pod uwagę, że ręka którą mam pod głową zaczyna drętwieć ale to nic. Nic innego się teraz nie liczy. Straciłam rozum, wyłączyłam myślenie i zanurzyłam się po brzegi w tej chwili. Chwili radości, ekscytacji i zniecierpliwienia. Nie wiem gdzie nas to wszystko zaprowadzi, nawet nie wiem czy Sedric myśli o tym podobnie do mnie ale to nie ważne. Liczy się ta chwila szczęścia.
- Hej maleńka nie chce przerywać nam tej chwili ale niestety muszę zacząć zbierać się do pracy. Mam za godzinę jedno ważne spotkanie a później mogę się urwać, przyjechać po ciebie i zawieźć cię na uczelnię.
- Nie musisz. Bezsensu żebyś jeździł w tą i spowrotem. Daj mi 10 minut i wyjdziemy razem. Pojadę do domu się ogarnąć.
- Nawet o tym nie myśl. Nie wymkniesz mi się tym razem, nie pozwolę ci na to.
- Sed i tak muszę pojechać do dom. Muszę wziaść inne książki i się przebrać.- Patrzy na mnie z uśmiechem.
- Dobra to rusz swój seksowny tyłeczek. Zawiozę cię do domu.- Nachyla się i całuje mnie mocno a ja nie mogę w to uwierzyć, czy to oznacza, że jesteśmy parą? Nawet nie myślę, żeby się zapytać chociaż ciekawość mnie zżera.
- Tak jest.- Wstaje i biegnę do łazienki. Ogarniam się szybko i zarzucam na siebie to co miałam wczoraj ciesząc się w duchu że nie założyłam bardziej imprezowego stroju.
Trzydzieści minut później jesteśmy gotowi do wyjścia.
Pod moją klatką znowu się całujemy, długo aż brakuje nam tchu. Jestem szczęśliwa a on też na takiego wygląda.
Wychodzę z auta pospiesznym krokiem idę pod klatkę. Macham mu jeszcze a on posyła mi buziaka co jest cholernie śmieszne i słodkie za razem. Z uśmiechem na twarzy wchodzę do bloku.
Mój uśmiech jednak szybko gaśnie. Ktoś łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie opierając o ścianę.
- Przez ciebie nie przeprowadziliśmy wczoraj akcji.- Co kurwa? Głos Joe odbija się echem od ścian. Zadrżałam.
- Jak to? Nic nie zrobiłam- Patrzę na niego nic nie rozumiejąc.
- Byłaś w tym cholernym klubie. Ich klubie. Kurwa Mel miałaś się trzymać z daleka a ty wlazłaś w sam środek cyklonu.
- Jezu. Za cholerę nie wiedziałam.
- Coś mi się nie wydaje.- Mruży oczy a ja wyrywam się, odpycham go i przysięgam mam ochotę go zdzielić.
- Co ty kurwa sugerujesz?
- Ostrzegłaś ich, może działasz jednak z nimi a nie z nami.- No i masz. Moja ręka poleciała w kierunku jego twarzy. Na prawdę nie wiem dlaczego tak zrobiłam. Nigdy, przenigdy nie uciekałam się do przemocy a tym czasem dłoń paliła mnie jakby ktoś podstawił ją pod płomień, do oczu napłynęły mi łzy. Nie wiem czy z bólu czy z żalu, nie ważne. On to zobaczył, wycofał się a ja Jęknęłam.
- Przepraszam, Boże. Nie wiem co się ze mną dzieje. Przepraszam.
Odwróciłam się i chciałam odejść ale on chwycił mnie za rękę.
- Nie skończyliśmy.- Powiedział ostrym do bólu głosem.
- Tak? Myślałam, że już wystarczająco mnie obraziłeś.- Warknęłam, nie mogę uwierzyć, że gość który wczoraj mnie całował dzisiaj zachowuje się jakbym była wrogiem. Uderza mnie też myśl, że jednego dnia całowałam się z nim i Sedem. Chociaż można powiedzieć, że był to już kolejny dzień to i tak skończona suka ze mnie.
- W takim razie powiedz jak było? Jakim cudem ze wszystkich klubów wybrałaś akurat ten należący do nich i to jeszcze w noc kiedy mieliśmy przeprowadzić akcję.
- Nie wiem. Kumpel zaproponował nam bilety a Eli je od razu kupiła. Grał tam jakiś DJ i tyle. Jak już gadamy to wyjaśnij mi w czym przeszkodziłam? Nie bardzo rozumiem czemu nie przeprowadziliscie tego cholernego nalotu?
- Przede wszystkim ktoś dał im cynk. Nic byśmy tam nie znaleźli bo wszystko zdążyli wywieźć po drugie nie naraziłbym cię tak.- Roześmiałam się.
- Teraz to już na maksa nie rozumiem. Z jednej strony obwiniasz mnie o niepowodzenie akcji a z drugiej martwisz się o mnie? Brzmi to co najmniej śmiesznie.
- Masz rację. Sam tego nie rozumiem. I przepraszam, nie powinienem był cię osądzać. Wiem, że nie jesteś w ich drużynie.
- W żadnej drużynie nie jestem. Chce odzyskać dawne życie. Bez tego całego mafijnego świata czy co to tam jest.
- Da się zrobić. Tylko trochę musimy odczekać, wszystko musi się wyciszyć więc jeżeli Blaszka po wyjściu....- Nie chce żeby kończył, cholera nie wiem czy dam radę tym bardziej, że sprawy między mną i Sedem znowu się polepszyły.
- Mówisz, że mam wrócić do udawania kogoś kim nie jestem?
- Skarbie chyba nie masz wyjścia.- Mówi ze smutkiem w głosie.
- Czyli co? W końcu będę musiała się z nim przespać co na zawsze zmieni moje życie.
- Nie dojdzie do tego.- Mówi z pewnością siebie.- Nie pozwolę na to. Masz poprostu udawać, zresztą stan Blaszki jest poważniejszy niż myśleliśmy i do końca tygodnia na pewno da ci spokój.
- Ale co się dzieje?
- Nic takiego, nie zaprzątają sobie nim głowy. Skup się na swoim życiu a jak wyjdzie to zobaczymy co będzie.
- Ok. Jeżeli to wszystko to muszę już iść.
- Idź, będziemy w kontakcie.
Nie mówię nic więcej. Odwracam się i pospiesznie udaje na swoje piętro.
Czy nie może być chociaż jednego dnia gdy jest względny spokój a ja sama nie muszę się martwić. Kurde jak on w ogóle mógł pomyśleć, że ich ostrzegłam czy co kolwiek innego. Przed wejściem do mieszkania staram się uspokoić chociaż możliwe, że mamy i siostry już nie ma to i tak chce zostawić negatywne uczucia za sobą.
Nie myliłam się, w domu nie zastałam nikogo. Biorę telefon, żeby zadzwonić do mamy. Na pewno się zamartwia, że się nie odezwałam.
- Hej kochanie już wyspana?
- Hej, tak. Przepraszam, że nie...- mama przerywa mi śmiechem.
- Eli pisała, że za dużo wypił tacie i zabiera cię do siebie więc aż tak bardzo się nie martwiłam ale faktycznie chyba musimy pogadać bo ostatnio ciągle imprezujesz.- Cholerka no tak. Mama myśli, że imprezuje a tak na prawdę zmagam się z problemami brata. Oh jak ja nie cierpię tego, że tyle przed nią ukrywam a teraz dochodzi do tego jeszcze mój związek z Sedem o ile taki w ogóle istnieje.
Biorę prysznic i szykuje się na uczelnię.
CZYTASZ
Przyjaciółka córki.
RomanceLosy Mel i Sedrica nie są tak do końca pewne. Czy tych dwoje będzie razem? Czy skończy się tylko przelotnym romansem?