Płatki białego puchu w końcu ustąpiły, a na niebie zawitał srebrzysty księżyc wraz z towarzyszącymi mu gwiazdami. Jego promienie odbijały się od śniegu, sprawiając, że noc była niesamowicie jasna. Droga, którą podążałam była zupełnie opustoszała, a światła znajdującego się za mną Hogsmeade powoli bladły znikając w oddali. Kiedy oddaliłam się już wystarczająco daleko, aby blask miasteczka zupełnie zgasły za wzgórzem, w oddali ujrzałam zbliżającą się w moim kierunku postać. Po niedługim czasie sylwetka zrobiła się wyraźniejsza, a ja zdołałam dostrzec znajomą twarz kuzyna.
- Zachariasz. - Odetchnęłam z ulgą.
Blondyn zatrzymał się i przyjrzał dokładnie mojej twarzy.
- Maddy- Oznajmił zaskoczony. - Wybacz przyznam się szczerze, że nie poznałem cię od razu. - Oznajmił pochodząc bliżej. - Nie spodziewałem się spotkać cię tu samą o tej porze.
- Byłam z przyjaciółmi w pubie Pod Trzema Miotłami. - Wyznałam szybko.
- Też się tam właśnie wybieram. Umówiłem się na piwo kremowe z Macmillanem i kilkoma Gryfonami. - Powiedział po czym lekko zakłopotany zaczął rozglądać się na boki. - Wiesz miło było cię spotkać ale spieszę się. - Dodał i nim zdarzyłam cokolwiek powiedzieć ruszył.
- Miłego wieczoru! - Krzyknęłam w jego kierunku.
Odwrócił się i wyciągając ręce z kieszeni pomachał mi na pożegnanie. Wtedy też dostrzegłam jak coś wyleciało z jego kurtki.
- Zachariasz. - Krzyknęłam, chcąc go zatrzymać.
Nie usłyszał mnie. Oddalił się dość szybko z miejsca, w którym był jeszcze przed chwilą. Mój wzrok skupił się na kartce, którą wiatr skierował na niewielką zaspę. Zbliżyłam się, aby ją podnieść i przy najbliższej okazji mu ją oddać. Jednak kiedy tylko wyciągnęłam dłoń w jej stronę, wiatr znów ruszył kartką, a ta poleciała za zaspę w kierunku drzew zakazanego lasu. Nie chcąc spuścić jej z oczu zboczyłam ze ścieżki i przedzierając się przez śnieg sięgający moich kolan. W końcu chwyciłam ją w dłoń. Na kartce napisane było "HOGSMEADE 19:00".
Wtedy coś innego przykuło moją uwagę. Między pniami drzew przemknęło coś ciemnego. Wyprostowałam się szybko i zrobiłam krok w tył, a wtedy usłyszałam coś za moimi plecami odwróciłam się i zamarłam. Tuż za mną stała postać w ciemnej pelerynie. Ta sama, którą widziałam na plaży i ta, która prześladowała mnie przez ostatnie miesiące. Jeszcze jakąś godzinę temu chciałam ją zdemaskować, teraz stojąc samotnie pośród śnieżnych zasp, wiedziałam, że gdybym chciała krzyczeć nikt by mnie nie usłyszał. Tajemnicza postać zbliżyła się pewnym krokiem, a moje ciało odrętwiało. Kiedy mój prześladowca zatrzymał się, światło księżyca oświetliło fragment jego twarzy. Zdołałam dostrzec wyraźny zarys ostrych kątów żuchwy i brody oraz pełne usta.
- Nie wiem czy jesteś tak głupia czy raczej tak odważna, że postanowiłaś mnie śledzić. - Usłyszałam wyraźnie nisko brzmiący męskiego głosu.
- Gdybyś chciał mnie zabić, już dawno byłabym martwa. - Wydusiłam i włożyłam ostrożnie rękę do kieszeni, w której trzymałam różdżkę.
- Tak to dobre spostrzeżenie. - Oznajmił a jego usta drgnęły.
- A więc czego ode mnie chcesz? - Zapytałam i chcąc przyjrzeć się mu dokładniej przechyliłam delikatnie głowę.
- Czegoś co skrywasz pod swoim ubraniem. - Odpowiedział, a ja dotknęłam ręką swojej piersi, aby wyczuć medalion. - Bardzo dobrze wiesz o czym mówię.
- Co o nim wiesz? Dlatego mnie prześladujesz? - Wydusiłam bez zastanowienia.
- Nie powinnaś go wtedy podnosić. - Jego głos był znacznie chłodniejszy niż dotychczas. - Ten przedmiot nie powinien był w ogóle trafić w twoje ręce.
- Dlaczego więc uważasz, że ty powinieneś go mieć? - Zapytałam, lecz wtedy w oddali usłyszałam czyjeś wołanie.
- Maddy - Odwróciłam szybko wzrok i ujrzałam, że ktoś biegnie w naszym kierunku.
Zmrużyłam oczy, aby przyjrzeć się dokładniej zbliżającej się do nas osoby.
Pare sekund później już wiedziałam kim była ta osoba, lecz było już za późno.
- Petrificus Totalus! - Wypowiedział nieznajomy, a Cam upadł całkowicie zesztywniały.
Mimo, że znałam dobrze to zaklęcie i wiedziałam, że Cam przeżyje, cała się spięłam, a oddech mi przyspieszył.
- A teraz posłuchaj mnie uważnie. - Powiedział i zbliżył się niebezpiecznie blisko. - Oddaj tę błyskotkę po dobroci, a zniknę z twojego życia i więcej mnie już nie zobaczysz.
- To niemożliwe. - Warknęłam, wyciągając różdżkę z kieszeni.
- Chyba nie jesteś świadoma z kim zadzierasz. - Oznajmił i zbliżył się tak, że koniec mojej różdżki stykał się z jego ciałem. - Nie odważyłabyś się.
- Nie znasz mnie. - Wyznałam, marszcząc brwi.
Uśmiechnął się tajemniczo i kiedy chciałam wypowiedzieć zaklęcie oszałamiające, odsunął się i w tej samej chwili teleportował. Chwilę stałam zastanawiając się nad tym co właściwie się stało, lecz zaraz po tym szybko przypomniałam sobie o tym, że Cam leży powalony przez zaklęcie petryfikacji. Biegłam w jego stronę, przedzierając się przez śnieżne zaspy. Kiedy tylko go ujrzałam, upadłam przed nim na kolana.
- Finite! - Rzuciłam czar niwelujące skutki zaklęcia.
Kiedy Cam zaczął się wybudzać wzięłam jego głowę i oparłam na swoich kolanach, gładząc jego włosy.
- Co się stało? - Zapytał zupełnie oszołomiony.
- Spokojnie jestem przy tobie, już wszystko jest dobrze. - Powtarzałam i gładziłam go dłonią.
- Chciałem wrócić, zobaczyć się z tobą, myślałem, że jesteś już w dormitorium. - Wydusił spoglądając na mnie. - Nic ci nie jest? Jesteś cała?
- Wszystko jest już dobrze, nic mi nie jest. - Oznajmiłam i wstałam.
Kiedy wstałam, pomogłam podnieść się też Cam'owi. Zaklęcie puszczało znacznie wolniej niż myślałam dlatego, aby nie stracił równowagi podałam mu swoje ramię. Przemierzyliśmy w milczeniu, całą powrotną drogę, a kiedy dotarliśmy już do szkoły Cam szedł już o własnych siłach. Odprowadził mnie, mimo tego, że nalegałam, iż dam sobie sama radę. Kiedy wspólnie podeszliśmy do wejść prowadzącego przez beczki do pokoju wspólnego Puchonów, Cam zbliżył się do mnie.
- Muszę ci coś powiedzieć. - Oznajmił i spojrzał w moje oczy. - W całym moim życiu nie spotkałem tak niesamowitej dziewczyny jak ty. Bardzo mi na tobie zależy.
Cam nie czekając na moją odpowiedź zbliżył się i pocałował mnie. Pocałunek był krótki, lecz mimo to bardzo mnie zaskoczył. Zaniemówiłam, sama nie byłam pewna co mam mu odpowiedzieć. Lubiłam go nawet bardzo, ale to wszystko co do niego czułam. Traktowałam go bardziej jak przyjaciela i nie sądziłam, że zmieniłabym swoje uczucia względem niego.
- Dobranoc, śpij dobrze. - Powiedział i odsunął się ode mnie, a później zniknął w ciemnych korytarzach szkoły.
Wróciłam do dormitorium i usiadłam na łóżku, rozmyślając nad tym wszystkim, a szczególnie nad tym, że ktoś pragnął mojego medalionu. Nie wiedziałam już sama co powinnam zrobić, lecz jednego byłam pewna, nie pozwolę, aby trafił on w niepowołane ręce.
CZYTASZ
The enemy | Draco Malfoy/OC, Mattheo Riddle/OC |
FantasyMedalion o potężnej mocy, stworzony z żywego ognia... Gdy odnajduje go Madeleine, nie ma pojęcia, że jest nosicielką sangre de fuego, ognistej krwi. Istnieje jednak dziennik, w którym zapisane są tajemnice, lecz, kiedy sekrety te poznaje ktoś, kto p...