𝐜𝐡𝐚𝐩𝐭𝐞𝐫 𝐬𝐢𝐱

568 62 8
                                    

Harry'ego obudził dźwięk zamykanego okna w drugim pokoju. Ewidentnie miał bardzo lekki sen. Zdezorientowany rozejrzał się po pokoju, a dopiero po chwili przypomniały mu się wczorajsze krzyki matki, która do teraz nie wytłumaczyła mu o co chodziło. Ojciec również go unikał, a czarnowłosy naprawdę chciał się dowiedzieć o co chodzi. Wziął telefon do ręki, aby sprawdzić godzinę. Piąta trzynaście. Japierdole przemknęło mu się przez myśl, zwlekając się z łóżka, wiedząc, że teraz już tak czy siak nie zaśnie. Kierując się do łazienki, dostał olśnienia. Przecież Draco dzień w dzień około godziny szóstej przesiadywał w pobliskiej kawiarni, gdzie kilka dni temu spotkał go z rodzicami. Uznał, że to po prostu idealny moment, skoro chłopak nie chciał mu nawet odpisać.

W takim oto sposób, około trzydzieści minut później stał uszykowany przed lustrem w pokoju, nakładając właśnie okulary na nos, a także poprawiając włosy, które wpadały mu do oczu. Ziewnął, gdy wziął telefon do ręki w celu upewnienia się, która dokładnie była godzina. Odblokował smartfon, od razu po tym wchodząc na Instagrama lecz Draco nadal mu nie odpisał. Westchnąwszy, schował urządzenie do kieszeni, już nawet odpuszczając sobie poranną rutynę przeglądania social medii, a następnie po cichu wyszedł z pokoju, zakradając się do wyjścia. Ostrożnie zamknął drzwi wejściowe, starając się, aby nie wydały z siebie żadnego dźwięku, a następnie czym prędzej skierował się do kawiarni.

Zbliżała się godzina szósta, a Malediwy powoli budziły się do życia. Coraz więcej ludzi pojawiało się na uliczkach, rozmawiając się oraz śmiejąc.

Chwilę potem był już niedaleko. Parę kroków później w jego polu widzenia pojawił się lokal, którego tak bardzo wyczekiwał. Od razu wszedł do środka, rzucając ciche dzień dobry, a następnie skierował się na taras, gdzie ostatnio zastał blondyna. Tak jak się spodziewał, chłopak siedział dokładnie w tym samym miejscu, sącząc swoją kawę. Wgapiał się w telefon, co było przyczyną nie zauważenia zielonooki, dopóki ten nie zajął miejsca po drugiej stronie stolika.

- Hej - przywitał się naryvhmiast Potter, na co Draco lekko podskoczył. - Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć.

- Umm... cześć - odparł Malfoy, odkładając powoli telefon. Patrzyli na siebie bez słowa, po czym czarnowłosy nie mógł już wytrzymać i postanowił go wypytać o wczorajszy dzień.

- Czemu wczoraj tak szybko wyszedłeś?

- Harry... - zawahał się. Nie miał zielonego pojęcia jak ma mu wytłumaczyć zachowanie Jamesa. Dziwnie tak rozmawiać z synem tego ojca o jego homofobicznych poglądach. A co jeśli Harry okaże się taki sam?

- Pamiętasz jak mówiłem Ci, że no związki z dziewczynami w liceum mi nie wyszły, bo one same mnie nie kręcą?

- No... tak, pamiętam - odrzekł, marszcząc brwi, nie będąc jeszcze do końca pewien co to ma ze sobą wspólnego.

- Łaczy się to z tym, że no... wolę chłopców. Twój tata jakoś tego no eee uznajmy, że nie pochwala. Tak wyszło, że powiedzieliśmy dużo i wyszedłem - spuścił wzrok na swoją kawę, obawiając się reakcji czarnowłosego.

- O Boże - zachłysnął się powietrzem, nie wiedząc, że jego ojciec jest zdolny do powiedzenia takiego czegoś. Sam do teraz nie wiedział o jego poglądach, dlatego między innymi tak bardzo bał się powiedzieć rodzicom o swojej orientacji. Nie odzywał się przez chwilę, a jego mózg pracował na najwyższych obrotach. W końcu wziął dłoń Draco z kubka i złączył je razem, przez co chłopak spojrzał mu prosto w oczy, co zielonooki chcial uzyskać.

- Tak strasznie cię przepraszam za mojego ojca - rzekł, a Malfoy już otwierał usta, aby coś powiedzieć, ale pokiwał przecząco głową i ciągnął dalej. - Naprawdę myślałeś przykro z tego powodu. Nie wiem co dokładnie ci powiedział, ale wiedz, że na pewno nie zasługiwałeś na takie traktowanie.

and strangers again // drarry ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz