Kolejny rozdział przed Wami, mam nadzieję, że wszystkim się spodoba :D
Miłego czytania!
______
Dni w pracy mijały Harry'emu dosyć powoli na co ten zdawał się jednak nie narzekać, gdy osobiście musiał opiekować się księciem. Przez ostatnie kilka dni z góry narzucono mu dzienne dyżury, aby mógł być na każde zawołanie przyszłego króla Wielkiej Brytanii.
A on sam nieszczególnie narzekał na taki obrót spraw.
Po pierwsze - dzienne zmiany zawsze są lepsze niż te nocne. Nie chce się spać, ciągle coś się dzieje, no i jest wiele wymówek, aby nie zajmować się papierkową robotą.
Po drugie - mógł bezkarnie spędzać czas z księciem i tłumaczyć to troską o dobro kraju. Wcale nie miał ukrytego drugiego dna w postaci niezwykle atrakcyjnego mężczyzny. Nie zmieniało to jednak faktu, że ostatnio wieczory spędzał dość aktywnie w łóżku. I pod prysznicem. Zdarzyło się też mu na kanapie.
Ale był tylko człowiekiem. Niezwykle napalonym, samotnym, ale wciąż człowiekiem, który de facto potrafił docenić drugiego człowieka.
Dzień wypisu księcia z oddziału przyszedł niespodziewanie. Wprawdzie wyniki badań, które zlecił były całkowicie dobre, wręcz książkowe, dlatego wiedział, że nie będzie mógł już dłużej przetrzymywać Louisa w szpitalu, pomimo wielkiej chęci księcia Nialla, jak i samego Harry'ego.
Brunet zdecydowanie polubił towarzystwo szatyna, poniekąd żałując, że był tak ważną osobą, która za kilka dni zapewne zapomni o lekarzu.
Jednak Harry doskonale wiedział, że on nie będzie w stanie zapomnieć. Nie, gdy główną atrakcją jego wieczornych przyjemności było wspomnienie niezwykłego tyłka Jego Królewskiej Wysokości i blade wspomnienie dotyku pod palcami. Wiedział jednak, że ten zaszczyt był wyjątkowy, mało kto mógł pochwalić się takimi wspomnieniami i niejako osiągnięciami.
Po skończeniu obchodu na oddziale, Styles jak zawsze udał się do sali, w której przebywał Louis. Uśmiechnął się do ochroniarzy, którzy standardowo stali pod wejściem i którzy całkowicie już poznawali lekarza oraz bez najmniejszych problemów pozwalali wchodzić mu do środka. Nie to, że kiedyś robili jakiekolwiek problemy w tym kierunku. Harry jednak wiedział, że podczas przechadzania się po korytarzu będzie brakowało mu widoku dwóch rosłych mężczyzn w garniturach, z czarnymi okularami na nosie oraz słuchawkami w uszach.
Nieśmiało zapukał do drzwi i od razu chwycił za klamkę otwierając je, aby zobaczyć przed sobą widok Louisa wraz ze sportową torbą leżącą na szpitalnym łóżku. Książę pakował swoje rzeczy, których w zasadzie nie było za wiele, jednak Harry przeżył niejako szok, że nikt tego nie robi za niego.
- Proszę, proszę, nie wiedziałem, że w pałacu uczą także jak pakować własne torby - powiedział Styles na przywitanie, po czym uśmiechnął się szeroko do szatyna. Ten, gdy zobaczył kto przyszedł z wizytą, prawdopodobnie już ostatnią, chociaż Harry nie chciał dopuszczać do siebie tej myśli, odwzajemnił uśmiech, pozwalając sobie dyskretnie przeskanować sylwetkę lekarza.
Chociaż może nie było to takie dyskretne, bo młodszy od razu się zorientował, jednak nie dał po sobie poznać, że cokolwiek o tym wie. Zrobiło mu się jednak odrobinę cieplej, co zgonił na wyłączoną klimatyzację w pomieszczeniu.
- Uważaj, doktorze, bo za takie teksty będę musiał skazać cię na ścięcie - roześmiał się szatyn i powrócił do wkładania ostatnich rzeczy do torby.
- Niall zaraz będzie? - dopytał Harry, podchodząc bliżej Louisa i pomagając mu we wkładaniu kilku ostatnich przedmiotów, po czym zapiął torbę i popatrzył na szatyna, czekając na odpowiedź.
CZYTASZ
For every question why (you were my because)
FanfictionHarry jest lekarzem w szpitalu i od dobrych kilku lat zastanawia się czy dobrze zrobił, że wybrał taką a nie inną ścieżkę kariery. Doskonale wiedział, że przekonał go do tego fakt, że jako mężczyzna może mieć dzieci i chciał z medycznego punktu widz...