Gdy Yao skończył mówić z ust Nie Mingjue wyrwało się nie tak ciche westchnienie. Zaraz też zaczął się zastanawiać nad odpowiedzią. Czy wyrzuciłby go wtedy z sekty? Raczej nie byłby wstanie. Nie mógłby, chociażby dlatego co sam czuł. Czy to wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby którykolwiek z nich odważył się wtedy wyznać prawdę?
- Nie mógłbym. - wyznał cicho, chociaż zapewne jego serce dużo wcześniej zdradziło to co myślał, szaleńczo waląc w jego piersi.
Mingjue obawiał się, że wzajemnie ranili się przez te wszystkie lata. Sam postanowił zadać mu podobne pytanie.
- Gdybyś wiedział, zabiłbyś mnie wtedy?
Młodszy leżał tak bezwładnie i wbijał wzrok w przestrzeń. Wszystkie te wspomnienia go atakowały i męczyły a on sam czuł się zmęczony tym wszystkim.
-Myślę, że nie. Chociaż nie jestem pewny. Ogarnęła mnie wtedy duża nienawiść... - wyszeptał - Po tym wszystkim... Czułem się okropnie. - wymamrotał mając problem zebrać własne myśli w sensowna całość - To wszystko nie powinno było tak wyglądać. - stwierdził i powoli podniósł się na łokciu. Odgarnął lekko podklejone od potu kosmyki włosów i przysunął się, nieśmiało muskając ustami jego policzek.
- Jednak, dzisiaj nawet nie myślałem aby podnieść na ciebie rękę... Nie miałem powodu - zapewnił go i lekko wsparł policzek na tym jego. Po chwili parsknął cichym śmiechem. - Drapiesz jak szczotka do pleców...
- Wiem. - zaczął cicho Mingjue, a zaraz sam parskał śmiechem słysząc komentarz młodszego i pokręcił głową. Sięgnął dłonią do jego głowy i zaczął go gładzić po włosach - Nawet przez chwilę nie wierzyłem, że chciałeś mi zrobić krzywdę. Gdybyś chciał mnie zabić... Miałeś wcześniej lepsze okazję. Huaisang... Dalej ma do ciebie żal i chyba tak szybko nie odpuści. - zastanawiał się w jaki sposób mógłby pogodzić tą dwójkę. Nie chciał musieć pilnować ich na każdym kroku, a obawiał się, że między nimi będzie dość brutalna wojna. - Nie chciałbym byście próbowali się wzajemnie zabić. - powiedział cicho i sięgnął ustami do czoła młodszego. Zależało mu na nich i nie chciał żadnego z nich stracić.
Yao przymknął oczy czując jak przyjemnie ten gładzi go po włosach. Ułożył się wygodniej na jego torsie, czerpiąc przyjemność z tak drobnych pieszczot. Co do wzajemnych prób zamordowania nie był pewien i nie mógł mu nic obiecać. Czuł, że ta walka będzie nierówna. Naprawdę bardzo nierówna. Szczególnie, że każdy jego krok jest obserwowany przez starszego.
Jue chciał mu zadać jedno dręczące go pytanie, ale nie był pewien czy chce usłyszeć odpowiedź. Uchylił usta, by je zadać, ale zrezygnował nim jakikolwiek dźwięk je opuścił i zamknął je ponownie.
Meng Yao lekko podniósł głowę, a widząc, że ten uchyla usta, aż sam podniósł brwi do góry.
- Widzę, że chcesz coś powiedzieć... Czemu tego nie powiesz ?- zapytał młodszy i ułożył wygodniej policzek na jego obojczyku.Sam nie wiedział czemu nie chce tego powiedzieć. Może wolał żyć w nieświadomości i dalej robić sobie nadzieję? Widział jednak, że Meng Yao nie ma zamiaru odpuścić i będzie drążył temat. Leżał przez chwilę gapiąc się w sufit, zastanawiając się jak odpowiednio dobrać słowa.
- A teraz? - widząc pytający wzrok młodszego już wiedział, że będzie musiał bardziej sprecyzować swoje pytanie - Co czujesz teraz..? Do mnie.
Jin Guangyao poruszył się lekko niespokojnie w miejscu, kiedy usłyszał to pytanie zaczął żałować, że wcześniej w ogóle zadał swoje. Odpowiedz na to pytanie nie była prosta. Głównie dlatego, że musiał sam poważnie zastanowić się nad własnymi uczuciami których nie rozumiał. Wziął głębszy wdech i wbił wzrok w to samo okno co wcześniej. Z tą różnicą, że teraz przestało padać.
CZYTASZ
MDZS - Nie Mingjue x Jin Guangyao
Fanfiction✓|ZAKOŃCZONE| " Miał ochotę zrzucić go na ziemię, gdy ten strzelił go w tyłek, on to chociaż zrobił delikatnie. Niespecjalnie przejął się jego marudzeniem o rzekomych siniakach i wcale nie zamierzał dawać mu spokoju, nie ufał mu i nie miał pojęcia...