Podałam mu adres posiadłości i reszte drogi spędziliśmy w niezręcznej ciszy.
Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy na teren posiadłości, gdzie juz czekał na nas wlasciciel domu.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry. Państwo byli umówieni z moja żona na kupno tego domu tak?
-Tak. Chcielibyśmy jeszcze go obejrzeć i przejrzeć umowę kupna.
-Oczywiscie, nie ma problemu. To może zapraszam najpierw do środka. Chyba ze chca państwo przedtem umowę.
-Możemy iść najpierw obejrzeć.
-Wiec zapraszam.
Mężczyzna pokazał nam który klucz jest do drzwi wejściowych, który do bramy, a który do furtki, po czym weszlismy do domu.
-Więc tutaj mamy korytarz. Jest szafa i wieszaki w środku. Zostawiamy to dla państwa. Po prawo mamy kuchnię i tutaj jest też wejście do jadalni. Tutaj jak państwo widzą jest tylko pięć krzeseł i mały stół poniewaz nam tyle wystarczało ale jest na tyle miejsca ze możecie sobie dostawić.
-Zmiesciłby się tutaj stół na conajmniej siedem osób?
-Mozemy przejść na Ty? Bedzie nam wygodniej.
-Jasne. Lilianna. - Podalam mu rękę a on odwzajemniłam ten gest.
-Liam.
Zrobil to samo z Nate i zaczął dalej mowic.
-Powiem wam Tak. Wy jesteście mlodzi i ja to rozumiem. Wiem też, że jeśli już to kupicie to nie będę miał nic do gadania na temat tego co będzie się tutaj działo. Mam tylko taka prośbę. Nie rozniescie tego domu. My z żona duzo zbieraliśmy na ten dom i ma on jakis sentyment dla nas. Bedzie nam poprostu przykro i ciężko patrzeć na to jak staje się on ruina.
-Spokojnie. Tutaj jakakolwiek impreza moze byc najbliżej za kilkanaście lat.
-Kilkanascie lat? - Zdziwił się.
-Wiesz ja nie szukam domu na imprezy. Fakt moze i jestem młoda bo mam te siedemnaście lat i chcenie bym zrobila tutaj jakas imprezę ale to nie wchodzi w gre. Mam trzy tygodniowe sześcioraczki. Potrzebuje tego domu dla mnie i dla nich. Imprezy mogą być jak juz podrosną. I nie moje tylko moich dzieci.
-Gratuluje tak mądrego podejścia mimo wieku do tej sytuacji. Mi urodzily się czworaczki jak miałem szesnaste lat i uciekłem od nich czego oczywiście bardzo żałuję ale teraz jestem razem z nimi i ich matka czyli koja obecna żona. A gdzie w takim razie ojciec dzieci? Uciekl?
Stoi przed toba. Tam za mną. Ale tego ci nie powiem. Nie moge.
-Nie do końca. On nie wie ze ma dzieci. Nie chcialby ich.
-Jestes tego pewna?
-Tak.
-Dobrze. To sa twoje decyzje ale moim zdaniem ma prawo wiedzieć. Nawet jeśli by ich nie chciał to mógłby się z nimi nie widywać, ale lepiej niech sam zdecyduje. Uwierz tak będzie lepiej dla wszystkich.
Wiem, wiem ale cholernie sie boje. Jego reakcji. Tego czy mnie nie wysmieje i nie powie ze przeciez mogłam usunąć.
-Wiem. Proszę wrocmy do oglądania domu.
Po pietnastu minutach oglądania pomieszczeń Nate wyszedl do łazienki a ja wydalam się w rozmowe z Liamem.
-To on prawda? - Zadał nieoczekiwanie pytanie.
-Kto?
-Ten chłopak. Nataniel. To ojciec twoich dzieci. Prawda?
-Al-le-e skad wiesz?
-Nie tylko wy kobiety macie swoj instynkt. My faceci również. Chociaż mysle ze on tego nie widzi. Ale cóż. Wiec to on prawda?
-Tak. - Powuedzialam opuszczajac głowę i zaczełam bawić się palcami.
-Stara się. Zależy mu na tobie. Byłaś z nim w związku?
-Tak... ale zerwał. On zerwał.
-Nie widzisz tego jak patrzy na ciebie? Jak sie stara?
-Widze i wiem jak się stara. Chodzi o to ze ja się boję.
-Mafie razem dzieci moze warto spróbować?
-Zastanowie się nad tym. W zasadzie czemu jestes obcym człowiekiem i pytasz o tak wiele rzeczy z mojego życia prywatnego?
-Wiesz poprostu twoja sytuacja bardzo mocno przypomina mi kiedyś moją. Wiem jak to u mnie wyglądało i co mam teraz dlatego chcę pomoc.
-Dziękuję.
-Nie ma za co.
-A powiedz mi kochasz go?
-Chyba tak. Nie raczej nie. Nie, nie wiem. Ja go napewno koch... - I w tym momecie przyszedl Nate a ja zacielam się w pol zdania.
-Kogo kochasz? - Zalytal dziwnie odważnie chłopak, z ktorym wczesniej wymieniałam może dwa zdania.
-Nie ważne. Kupujemy. Zobacz szybko umowę i jeśli jest dobrze to podpisuje i robie przelew. Musze wracać do naszy... moich- Poprawiłam się szybko.- dzieci.
-Jasne. Moze chodźmy do salonu?
-Oczywiscie, zapraszam.
Po piętnastu minutach Nate wreszcie oderwal wzrok od kartki.
-Jest w pozadku. Możesz podpisać.
-Wlasnie jest jeden problem. - Wtrącił sie Liam. - Nie możesz tego podpisać.
Juz sie rozmyślił?
-Dlaczego?
-Jesteś niepelnoletnia. Wedle prawa nie możesz kupić nieruchomości. - Osz cholera zapomnialam o tym.
-I co teraz?
-Moze ktos od ciebie z rodziny jest w stanie wziac umowę na siebie?
-Nie mam nikogo takiego. Jestem z domu dziecka, nie mam żadnych krewnych.
-To może twoj przyjaciel?
-On? - Wskazalam na Nate.
-Tak.
-No nie wiem. - Powiedzialam zmieszana.
Jak to Nate właścicielem mojego domu? To byłoby dziwne.
-Jesli się zgodzisz to mogę podpisać. Będziesz miała dom który będzie twój klucze tez zostaną dane tobie a jak tylko skończysz osiemnastkę to odrazu przepiszemy to na ciebie. Ja tutaj nie będę przychodził ani robił ci żadnych problemów.
-Dobra. Mozemy tak zrobić bo nie mam czasu na cokolwiek innego. Podpisuj to. -Chlopak zeobil to o co prosiłam, a ja w tym czasie wykonałam przelew.
-Prosze zobaczyc. Jest przelane pieniądze powinny dojść za kilka dni. Możemy umówić się tak ze dostane klucze juz teraz?
-Ovzywiscie. Proszę bardzo. Mam nadzieję ze bedzie się wam tutaj dobrze razem mieszkać. - Mowiac to dał duzy nacisk na słowa wam oraz razem.
-Z pewnością. - Dodałam kpiąco.
Pożegnaliśmy się i wróciliśmy do domu.
Pov. Paul
Od kilku dni jej nie widziałem. Nie słyszałem. Nie czułem. Nie dotykałem. Nie widziałem dzieci. Nawet nie zdążyłem wziac ich na ręce czy pokazać pokoikow. Nie zdążyły scisnac mi palca, ani sie przytulić. Kolejny dzień spędzam z butelka whiskey, a nawet nie jedna tylko kilkoma. Firma juz dawno by upadła gdyby nie moj ojciec i pracownicy. Nie ma mnie. Ja nie istnieje. Jestem wrakiem czlowieka.

CZYTASZ
Zależy mi na was
RomantizmZapraszam na trzecią część książki. Pierwsza część - Czy to juz czas na lepsze jutro? Druga część - Miałeś być na zawsze