Leżę i wpatruję się w sufit, gdy nagle z odrętwienia wyrywa mnie krzyk mojej mamy.
- MIRAI!- słyszę, jak drze się w niebogłosy.
Wstaję z łóżka, wychodzę z pokoju i idę do salonu, skąd dobiega jej głos.
- Co się stało?- pytam, gdy widzę ją stojącą na środku pomieszczenia, jest bardzo zestresowana.
- Twój kochaś gdzieś zniknął!
- Wiem- wzruszam ramionami.- Myślałam, że coś naprawdę się stało.
- Bo stało się! Obiecałam samemu Władcy Ognia, że będę go pilnować, a zgubiłam go po tak krótkim czasie! Dlaczego go nie zatrzymałaś? Gdy jeszcze wczoraj z tobą rozmawiałam, doszłam do wniosku, że skoczyłabyś za nim z mostu, więc skąd taka nagła zmiana?
- Po pierwsze, nie jestem jego matką, więc nie będę mówiła mu, co ma robić. Po drugie, przemyślałam twoje słowa i doszłam do wniosku, że potrzebujemy przerwy.
- Dlatego się wyniósł?
- Nie, poszedł szukać matki.
- Błagam, powiedz, że to sarkazm.
- Chciałabym, ale niestety nie. Jakiś typ się z nim skontaktował i powiedział, że zaprowadzi go do mamy. Wiem, że mówił prawdę, bo widziałam go wtedy, gdy ratowałam Kaena.
Mama patrzy na mnie z niedowierzaniem, po chwili się odzywa.
- ON ZROBIŁ WSZYSTKO PRZED CZYM MIAŁAM GO POWSTRZYMAĆ! JAK GO SPOTKAM, TO PRZYSIĘGAM, ŻE ZAMORDUJĘ TEGO DZIECIAKA.
- Mamo, uspokój się. On jest prawie dorosły, nie ma pięciu lat.
- Ale ma umysł pięciolatka!
- Ty też byś nic nie zrobiła, chciał iść, więc i tak by poszedł. Przywiązałabyś go do drzewa, czy co?
- TAK!- jest tak zła, że prawie widzę, jak dym leci jej z uszu.
- Przynajmniej masz spokój- podsumowuję, odwracam się i idę do siebie.
Kaen
Poszedłem o świecie we wskazane miejsce i faktycznie ten gość na mnie czekał. Czułem lekki żal zostawiając Mirai, ale skoro twierdzi, że potrzebuje przerwy, to jej ją dam. Nie wiem, o co jej chodziło wczoraj. Najpierw uznała, że nigdy nie kochaliśmy się naprawdę, a potem zrobiła coś zupełnie sprzecznego z tym, co mówiła wcześniej. Cóż, widocznie każde z nas musi teraz skupić się na sobie. Teraz idę u boku tego tajemniczego pomocnika mojej mamy. Nie odzywamy się do siebie całą drogę, bo ilekroć próbuję rozpocząć rozmowę otrzymuję odpowiedzi typu: "aha", "nie wiem" albo "w porządku".
Po jakiejś godzinie drogi dochodzimy do jednopiętrowego, opuszczonego budynku. Super, kolejny opuszczony budynek, chyba powinienem się przyzwyczaić, że to moje naturalne środowisko do życia. Oglądam budowlę i zdaję sobie sprawę, że wszystkie okna i drzwi są zabite deskami.
- Jak zamierzamy wejść do środka?
- Ja nie wchodzę. Idź od tamtej strony- wskazuje kierunek dłonią- tam jest wejście. To ten, powodzenia czy coś.
- Yyy... Dziękuję- odpowiadam i idę w kierunku wskazanym przez mężczyznę.
Faktycznie znajduję tam jedno niezabite drewnem okno. Jest dość wysoko, ale stoi pod nim skrzynka, więc nie mam problemu, aby wejść do środka. Rozglądam się i nikogo nie widzę.
- Halo?- zaczynam niepewnie.
Nagle w moim polu widzenia pojawia się czarnowłosa kobieta w średnim wieku. Na pierwszy rzut oka widać, że jest do mnie podobna.
CZYTASZ
Ognista krew// ATLA fanfiction
FanfictionWszyscy przyjaciele Avatara Aanga założyli już własne rodziny. Wiodąc spokojne życie w Mieście Republiki wychowywali swoje dzieci w przyjaźni. Wszystko układało się dobrze do momentu, w którym stary znajomy żony Sokki nie przypomniał im o sobie. Męż...