Siedziałam zapłakana w moim pokoju, wpatrując się w dzieci bawiące się w ogródku. Były takie szczęśliwe. Nie miały trudnych wyborów czy odpowiedzialności, co na pewno tyczyło się mnie. Nie wiem, czemu prawie pocałowałam Niall'a, gdy wciąż kochałam Dylan'a. Czy zdradziłam go? Borykałam się z tym problemem do czasu, gdy dzwonek w moim naszym domu zadzwonił. Sądziłam, że to pewnie jeden ze znajomych mojego brata, więc odpuściłam sobie, ignorując wszystko wokół.
- Pokrako to do ciebie!- Usłyszałam skrzeczący głos mojego brata. Miałam naprawdę wywalone na to czy mam gościa czy też przyjechał gościu od pizzy.
- Wal się kutasie!- Warknęłam wlecząc się po schodach. Mój wzrok był spuszczony. Wciąż miałam na sobie rozciągnięty sweter i krótkie shorty, ale moja twarz wyglądała dużo gorzej niż kilka godzin wcześniej. Byłam napuchnięta i czerwona. Nagle usłyszałam czyjeś odchrząknięcie.
- Niall co ty tu robisz?- Zapytałam ocierając łzy z rozgrzanych policzków. Oczy mnie piekły, więc zamrugałam kilkakrotnie.
- Chciałbym coś dokończyć. - Objął moją twarz swoimi wielkimi rękoma, po czym mocno wpił się w moje usta. Na początku rozpływałam się w smaku jego ust, sposobie jego pocałunku, ale potem w mojej głowie pojawiła się rozgniewana postać Dylan'a.
Odepchnęłam od siebie Niall'a i spojrzałam na niego oskarżycielko.
- Nie pomyślałeś może o tym, że ja nie chciałam tego kończyć? - Nie zwracając uwagi na chłopaka uciekłam do pokoju jednocześnie wybierając numer do Lux.
- Błagam przyjdź do mnie. - Wychlipałam w słuchawkę domowego telefonu.
- Będę za kwadrans z Alice. Trzymaj się skarbie.
W tamtym momencie byłam wdzięczna światu, że miałam tak świetne przyjaciółki.
Nie dopytywały się, co jest tylko po prostu, najzwyczajniej w świecie, były.
***
Sądziłam, że po tak udanym dniu w szkole z chęcią wrócę do niej z powrotem, ale tak też się nie stało. Ledwo, co wywlokłam się z łóżka i ubrałam. Jednak ten poranek okazał się jak wszystkie inne. Ponury i przytłaczający.
-Córeczko jak minął ci wczorajszy dzień? -Zapytał tata zajadając jajecznicę. Dziś wyjątkowo się nie spieszył, ponieważ miał wolne. Byliśmy w jadalni sami. Często mu zazdrościłam loków, które podobno miałam do trzeciego roku życia. Byłam mieszaniną genów mojej mamy i taty, zaś Alex z wyglądu wdał się rodzicielkę.
-Szczerze?- Tata pokiwał głową i odłożył jedzenie na bok.
-Możesz mi zaufać Nirvana. Ja Harry Styles, twój ojciec i przyjaciel przysięgam, że postaram się, ci pomóc?- Położył dłoń na sercu i sztucznie spoważniał.
-Szkoła jest wspaniała, nauczyciele też, ale jest jeden chłopak.
-Ten, który tu wczoraj był?
-Skąd wiesz?- Zapytałam zdziwiona. W tym czasie obydwoje byli jeszcze u znajomych.
-Twój brat spowiada się twojej mamie, a ty mi.
-I mam rozumieć, że potem wymieniacie się informacjami?
-Tak jakby.-Podał mi kubek kakao i szeroki uśmiech. -Co z tym chłopakiem?
Długo zastanawiałam się czy powiedzieć ojcu prawdę, ale zaraz po Lux i Alice był moją najlepszą przyjaciółką. Zawsze potrafił mi pomóc i nie musiał się zniżać. Zawsze miałam do niego respekt i szacunek, choć czasem sprawiło mi to trudność, bo moje znajome z klasy kochały się w nim. Tata ma mnóstwo tatuaży, zresztą jak mama i obydwoje są łagodni.
-Pocałował mnie.- Tata na moment się spiął i lekko zakaszlał.
-No-noo ten... To chyba dobrze, nie? -Był zmieszany, a palcem lewej ręki, starał się rozluźnić kołnierz w koszuli.
-Nie tato! Ja wciąż kocham Dylan'a.
-Ależ skarbie. Jego nie ma, ale z pewnością, wciąż na ciebie patrzy i cię chroni. Na pewno chce, byś była szczęśliwa.
-Ale czy to czasem nie fair? Minęło tak mało czasu.
-Aniołku mogą minąć lata, a ludzie będą i tak gadać. Kochać go będziesz do końca życia, ale z pewnością w twoim wielkim serduszku znajdzie się miejsce dla kogoś innego. Zaufaj mi. Miłość to słowo niepojęte. Nie ma ograniczeń i zasad. Sama musisz je tworzyć.
Tata Harry taki mądry w sprawach serduszkowych, a pamiętacie jak jeszcze nie potrafił powiedzieć "kocham cię" do Low i był z nią "związany"?
Opowiadanie zostaje wciąż zawieszone, bo dodawanie rozdziałów raz na ruski rok nie ma sensu. Głosujcie i komentujcie! Dodaje jak mi wena przyjdzie i nie będzie w tym regularności