prawdziwy przyjaciel

385 43 2
                                    

Dazai: Mam problem z Dostojewskim

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dazai: Mam problem z Dostojewskim. Nigdzie nie mogę go znaleźć.

Chuuya: *widząc twarz Dazaia na wprost swojej*

Chuuya:

Chuuya: Obudziłeś mnie, żeby porozmawiać o swoim związku...?

Dazai: *przewraca oczami*

Dazai: Poczucie humoru przed pierwszą kawą? Zaskakujesz. 

Chuuya: *przenosi zamglony wzrok na zegarek* Czego znowu chcesz, ty kupo bandaży, że włamujesz mi się do domu o tej porze...

Dazai: Przysługi *rzuca w niego spodniami zgarniętymi z krzesła*

Chuuya: *unosi brew pod niebiosa*

Chuuya: O czwartej? 

Dazai: *rozkłada ręce w geście udawanej beznadziei* Prawdziwych przyjaciół poznaje się nad ranem, czyż nie?

Chuuya: Przyjaciół, huh... Już się pogubiłem *przeciera zaspaną twarz dłonią* Wyświadczam dla ciebie przysługi z przyzwyczajenia, czy po prostu nadal mi grozisz?

Dazai: *ciska w niego koszulą i zajmuje miejsce na krześle na wprost niego* Poza tym drzwi były otwarte.

Chuuya: To nie znaczy, że możesz sobie robić z mojego domu przytułek dla bezdomnych...

Dazai: Bez przesady. Jestem tutaj dopiero od czterech godzin, ale pozwoliłem sobie jeszcze na krótką drzemkę tam w salonie *radośnie świergota jak jakiś ptak za oknem, któremu nad ranem chciałoby się urwać łebek*

Chuuya: Co!?

Dazai: Oj, Chuuya, Chuuya, ty filantropie od siedmiu boleści... Naucz się je w końcu zamykać. Na klucz. 

Chuuya: Ciebie zaraz zamknę... W piwnicy. Również na klucz. 

Dazai: Tak ci się spodobało trzymanie mnie w zamknięciu od ostatniego razu? *ma na myśli wizytę w Portowej Mafii w charakterze zdrajcy, czego drugi raz ze zrozumiałych względów nie zamierzał powtarzać*

Chuuya: Nawet nie wiesz, jak bardzo...

Dazai: Zabawimy się innym razem, maluszku *pochyla się w jego kierunku* Teraz słuchaj uważnie. Demon wkrótce pozwoli wam się schwytać, a jego celem, jak podejrzewam, będzie lista wszystkich Uzdolnionych, których u siebie zatrudniacie. 

Chuuya:

Dazai: I tak sobie pomyślałem, że dobrze byłoby zmienić na niej pewne... wrażliwe dane i taką wybrakowaną podrzucić komuś, kto spiskuje w waszych szeregach już od dłuższego czasu.

Chuuya: Spisek? *zainteresowanie Chuuyi gwałtownie wzrasta* O czym ty bredzisz, bandażojebco?

Dazai: Bandażojebco? Fufu, nasze gry słowne stają się coraz bardziej wyrafinowane!

Chuuya: Do rzeczy. Nie mam czasu ani ochoty dłużej cię oglądać.

Dazai: Lista przyciągnie Dostojewskiego, a wy w ten sposób, wystawiając pionka na planszy, stłumicie szykujące się powstanie. Co ty na to? Czyż to nie wspaniała oferta?

Chuuya: A twój cel? *podejrzliwość wykrzywia mu usta* Jaki jest twój cel, Ś w i ę t y M i k o ł a j u, że rozdajesz prezenty tak wcześnie? 

Dazai: Cel? *na krótko ogarnia go śmiech* Litości... To jedna z tych irytujących sytuacji, kiedy nie widzę dla s i e b i e najmniejszych korzyści w pomocy wam, a nawet brzydzę się ją oferować, ale akceptując ją, będziecie w stanie sprowokować naszego głównego wroga do kolejnego ruchu. Czy to nie jest naszym wspólnym celem? 

Chuuya:

Dazai: Nie zrozum mnie źle. Nie interesuje mnie, czy Portowa Mafia przetrwa nadchodzącą wojnę, ale - nie cierpię tego przyznawać - w tej bitwie jesteście tak samo potrzebni jak my. Twój szef najwyraźniej zapomniał, że jedna płotka może zamienić się w całą ławicę i z rozmysłem ignoruje zagrożenie, które, notabene, jest mi na rękę, dlatego zamiast samemu się znów wszystkim zająć, zwracam się z tym do ciebie, żebyś pomógł mu przestać być takim aroganckim dupkiem chociaż na chwilę. Tobie zaufa.

Chuuya: I kto to mówi, huh...

Dazai krótko objaśnia plan i podaje nazwiska głównych podejrzanych, którym należałoby takie kopie w jakiś zręczny sposób dostarczyć, aby wieści po mafii rozeszły się w miarę szybko i wywabiły wreszcie ostrożnego szczura z nory. Nie zdradza jednak, skąd zdobył informacje, ale Chuuya z doświadczenia nie podważa ich wiarygodności.

Chuuya: To... dlaczego każesz mi się ubierać...? *zapina koszulę*

Dazai: Ja? *patrzy na niego zdziwiony* Nic takiego nie mówiłem. Robiłem tylko porządek na tym krześle, żeby można było na nim usiąść. Nie chcę się zarazić niczym, co miało styczność z tą rudą czupryną...

Chuuya: *doskakuje natychmiast do Dazaia* 

Chuuya: Ja tym bardziej! *rzuca w niego krzesłem, którego mężczyźnie tylko jakimś cudem udaje się uniknąć* Jeśli to wszystko, co miałeś mi do przekazania, wynocha z mojego domu!

Dazai: Tak bez śniadania?! Chuuya! Jesteś nieuprzejmy!

Chuuya: Dziękuję *zamyka mu drzwi przed nosem* Staram się jak mogę.

Dazai: Ach, racja. Jajecznicę robiłem już wcześniej, tylko nie posprzątałem po sobie. Jakbyś mógł...

Chuuya: Draniu...! *otwiera silnym szarpnięciem drzwi, ale Dazaia już za nimi nie ma*

Chuuya:

Chuuya: *warczy pod nosem* Czy ty mi kiedykolwiek dasz spokój... 

~

Na patelni znajdowało się o wiele więcej jajecznicy niż tylko na porcję dla jednej osoby... Była jeszcze podejrzanie ciepła, a po spróbowaniu (Chuuya nie znał zaawansowanego braku umiejętności kulinarnych Dazaia, który popisywał się nim wyłącznie przed Ango i Odą) okazała się nawet nie najgorsza, chociaż zdecydowanie brakowało w niej soli, pieprzu, boczku, cebulki, szczypiorku, grzybów...

Chuuya: Rany, jakie to jest bez smaku...!

Chuuya najbardziej lubił jajecznicę z grzybami.

Ani przez chwilę nie przeszło mu przez myśl, że Dazai chciałby go otruć. 

To zaufanie do niego kiedyś go zgubi, ale teraz nie zawracał sobie tym głowy, kończąc śniadanie. 

SOUKOKU: headcanonsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz