Wychodząc z budynku, odczuwali zdecydowaną ulgę. Na twarz detektywa wkradł się nawet błogi uśmiech. Dzięki pomocy Kunikidy nagle poczuł się aż dziwnie lekko. Był niemal pewien, że teraz pozostanie mu tylko cieszyć się obecnością przyjaciela i już nikt nie będzie im przeszkadzać. Idąc chodnikiem, puścił zimną dłoń mężczyzny i założył ręce za głowę, rozciągając się.
Odczucia Poe, pomimo że początkowo były bardzo podobne, szybko stały się dość mocno odmienne. Kiedy tylko zaczął się uspokajać, zaczęły do niego docierać wręcz bolesne myśli.
Czemu się tak zachowywali? Nigdy nic takiego nie robili, zazwyczaj w ogóle nie zwracali na niego uwagi, lub tylko byli dość mili. Więc czemu teraz było inaczej? Z całej siły starał się zignorować te myśli. Wciąż drżąc lekko, zawiesił sobie torbę na ramieniu i przytulił lekko Karla, starając się odprężyć i skupić na czymś przyjemniejszym. W końcu właśnie spędzał czas z najbliższym przyjacielem. Usiłował sobie wmówić, że jego odczucia były spowodowane jedynie przewrażliwieniem. Jednak w tamtej chwili było to dla niego dużo trudniejsze niż zazwyczaj. Zupełnie jakby tym razem wiedział, że jego wrażenie nie było bezpodstawne.
Nagle coś do niego dotarło. Ta myśl była tak gwałtowna i wręcz bolesna, że aż zatrzymał się w pół kroku. Poczuł się, jakby ktoś nagle dał mu w twarz. Oni musieli wiedzieć... musieli to zauważyć...
Jego maskarada stała się na tyle żałosna, że nawet prawie obce osoby, z którymi niemal nigdy nie rozmawiał, domyśliły się, jaką skrywał tajemnicę. Stojąc w bezruchu, z rozwartymi lekko ustami, widział jak przez mgłę, odwracającego się do niego przodem Ranpo. On jednak nie był w stanie, w żaden sposób na to zareagować. W końcu czuł się, jakby jego cały świat się właśnie walił.
- Pójdziemy do mnie i skończymy, zgo... - zaczął mówić detektyw, ale zauważył kątem oka, jak Poe zatrzymuje się nagle. – Coś się stało? – zapytał, odwracając się do niego przodem i również zamarł. Jego towarzysz wyglądał na wręcz roztrzęsionego.
- Przeprasza, źle się czuję, muszę wracać... - powiedział szybko, choć brzmiał, jakby miał właśnie zemdleć. Po tym po prostu odwrócił się na pięcie i ruszył do domu.
Wprawiło to Edogawę w taki szok, że nawet nie zdążył zareagować, nim pisarz zniknął mu z zasięgu wzroku.
. . .
Kilka następnych dni było dla Allana absolutnym piekłem. Nie był w stanie wychodzić z domu, ani robić przy sobie większości rzeczy. W zasadzie zmuszał się do jedzenia czegokolwiek, tylko ze względu na myśl, że nie może zostawić Karla samego.
Pamiętał początek tego koszmaru. Po spotkaniu z Ranpo wrócił szarpany emocjami tak silnymi, że nie miał szans sobie z nimi poradzić. Jak przez mgłę pamiętał, że trzasnął drzwiami z taką siłą, że wystraszony szop uciekł, aby schować się w bezpiecznym jego zdaniem miejscu. Utrata jego bliskiej obecności sprawiła, że Edgar wybuchł.
Nie pamiętał nic z demolowania mieszkania. Świadomość wróciła do mężczyzny dopiero wtedy kiedy klęczał pośrodku zrujnowanego salonu, ledwo łapiąc oddech ze zmęczenia. Później jednak wcale nie było z nim lepiej. Przez następne dni coraz rzadziej wpadał w szał, ale zamiast tego bardziej pogrążał się w rozpaczy i poczuciu bezsilności.
W tym czasie drażniło do niemal wszystko. W szczególności światło i dzwoniący coraz częściej telefon. Poe nie chciał patrzeć na świat poza ścianami, nie chciał też, wiedzieć kto się tak do niego usilnie dobijał. Już pierwszego dnia wyłączył telefon i zasłonił szczelnie wszystkie okna. Później poza dbaniem o Karla i zmuszaniem do jedzenia co jakiś czas, aby jakoś funkcjonować, jedynie włóczył się ledwo przytomny po ciemnych i zdemolowanych pomieszczeniach.
CZYTASZ
Niezakończony świat [Ranpoe]
FanfictionCzasami nasze marzenia potrafią stać się naszym największym przekleństwem... Poe w końcu udało się dokonać tego, na co pracował przez lata - stworzył doskonałą powieść detektywistyczną. Jednak właśnie wtedy dotarło do niego, że już dawno zmienił sw...