Lloyd obudził się i zobaczył przed oczami klatkę piersiową pokrytą piżamą. Ciemność nocy wciąż go otaczała, ale zmęczenie snem ustąpiło na tyle, że przypomniał sobie, gdzie się znajdował. Ciemnoczerwone koce wskazywały, że zasnął w łóżku Kaia. Domyślił się, że było to jakiś czas po tym, jak świętowali zwycięstwo z Chenem i jego armią Anacondrai na pokładzie nowej Nagrody Przeznaczenia. Zastanawiał się, czy został celowo przeniesiony do pokoju Kaia, czy też był po prostu zbyt leniwy, aby przejść dodatkowe pięć stóp, aby dostać się do własnego.
Odsuwając się od spoconej klatki piersiowej, zobaczył wciąż śpiącą twarz Kaia, lekko otwarte usta, cienką smugę śliny biegnącą z jednego kącika ust. Lloyd uśmiechnął się sennie, wycierając kciukiem ślinę.
Nigdy nie sądził, że ktoś tak niebezpieczny będzie wyglądał tak głupio.
Lloyd nie zapomniał o działaniach Kaia podczas ich pobytu na wyspie Chena, od jego podstępu Lloyda do walki z Chenem, po ujawnienie, że tylko pociąga za sobą akt, aby zbliżyć się do personelu...
Sztab Żywiołów.
Wciąż pamiętał, jak okrutnie wyglądał
Kai. Laska podniosła się i była gotowa do użycia, jak tylko uważał za stosowne, jego oczy migotały od ciepłego brązu do krwistej czerwieni, jego źrenice rozszerzały się dziko, a ten wyraz czystej nienawiści na twarzy, kiedy spotkał oczy Lloyda. Spojrzenie, które mówiło wszystko: zabił Lloyda za jego moce i nic poza cudem go powstrzymało.
Od tego strasznego momentu Lloyd nieco bał się tego, co Kai zrobi
dalej. Teraz, ilekroć Kai próbował podkraść się do niego, aby żartobliwie dźgać go w boki lub przytulić od tyłu, paranoja Lloyda działała i był bliski wrzasku.
Z pewnością zachowanie Kaia było tylko wynikiem tego, że personel go skorumpował,
prawda? Nie był na tyle zazdrosny, by usiłować morderstwo tylko po to, by mieć władzę, prawda?
Lloyd poczuł, jak ręka na plecach przesuwa się w kierunku karku.
Nie mógł się powstrzymać od napinania. To jest to, jego umysł krzyczał. Zabije cię we śnie. Chwyci cię za szyję i będzie ściskał, aż albo pęknie, albo stracisz tlen i udusisz się. Musisz uciec!
Ale żaden ból nigdy nie
przyszedł. Kai kontynuował ciche chrapanie, gdy jego palce bawiły się włosami na karku Lloyda, leniwie zwijając blond pasma. "... Miękkie i puszyste..." – mruknął, ścierając czubka głowy Lloyda.
Lloyd nadal nie był jednak zrelaksowany i położył ręce na klatce piersiowej Kaia, aby odepchnąć się od
niego. Jednak jedno z ramion Kaia było zapętlone wokół jego talii i użył go, aby go odciągnąć.
W tym momencie Lloyd wiedział, że jest tylko jeden sposób, w jaki może się wydostać: udawać koszmar, aby obudzić Kaia.
Nie trzeba dodawać, że Lloyd zawsze liczył na to, że Kai go pocieszy, jeśli ma zły sen, i tym razem taka cecha była teraz przydatna.
Zamknął oczy, chowając głowę pod brodą Kaia, pozwalając, by jego klatka piersiowa podnosiła się i opadała w powolnym, stałym rytmie.
Następnie, po upływie minuty, wypuścił niski skowyt, przyspieszając oddech. Pozwolił, by jego palce zwijają się w pięści, a jego paznokcie ocierają się o klatkę piersiową Kaia. Dał głośniejszy skowyt, dodając szlakiem, aby wzmocnić efekt. Wtedy poczuł, że Kai się poruszył.
"Lloyd..." Mruknął, a jego ręce ruszyły, by chwycić ramiona Lloyda, lekko je potrząsając. " Lloyd, obudź się." Odsunął się od klatki piersiowej Kaia, by się na niego wpatrywać. Choć był wyraźnie jeszcze zmęczony, czoło Kaia było zmarszczone ze zmartwienia. "Czy wszystko w porządku? Brzmiało to tak, jakbyś znowu miał koszmar".
"Nic mi nie
jest. To był jedyny sposób, w jaki mogłem cię obudzić. Oprócz... Czy mogę cię o coś zapytać?"
Kai usiadł, teraz
ciekawy. "Pewnie."
Lloyd kręcił kciukami, myśląc o najlepszym sposobie wyrażenia swojego zaniepokojenia.
"Czy ty... nienawidzisz mnie?"
Ciemnobrązowe oczy rozszerzyły się w całkowitym szoku i niedowierzanie.
"Nienawidzisz cię? Dlaczego miałbyś myśleć, że cię nienawidzę? Spotykamy się, prawda? Czy naprawdę myślisz, że spalibyśmy razem w tym samym łóżku, gdybym cię nienawidził?"
"Cóż, nie" -
powiedział. "Po prostu... Cóż, z powrotem na wyspie Chena, miałeś laskę i powiedziałeś: "Powinienem być Zielonym Ninja!", A potem próbowałeś mnie zaatakować, więc po prostu pomyślałem... wiesz..."
Na to Kai nie miał żadnej odpowiedzi, a Lloyd nagle stał się bardziej zdenerwowany bezbronną sytuacją, w której się znajdował. Zaczął oddalać się od Kaia, wzdrygając się, gdy ognisty ninja wyciągnął rękę, aby złapać jego. Lloyd próbował zignorować zraniony wyraz twarzy Kaia, ale z tym spojrzeniem było również poczuciem winy.
"Kai... Dlaczego mnie nienawidzisz?"
Teraz przyszła kolej na Kaia, który wyglądał na zdenerwowanego.
"Ja... Nie nienawidzę cię".
"Dlaczego więc zachowywałeś się w ten
sposób? Co, czy byłeś na mnie zły? Zazdrosny o mnie?" Lloyd zatrzymał się. Oświadczenie Kaia znów rozbrzmiewało w jego umyśle i patrzył na niego z niedowierzanie. "Naprawdę jesteś zazdrosny... Prawda?"
Kai znowu zamilkł.
Przyłognął kolana do klatki piersiowej, nagle wyglądając na znacznie bardziej bezbronnego niż kiedykolwiek wcześniej. Przygryzł wargę, wziął głęboki oddech przed mówieniem.
"Tak... To tak, jak wtedy powiedziałem, że chcę być Zielonym Ninja i nadal to robię. Zanim Lloyd zdążył cokolwiek powiedzieć, Kai odwrócił się tak, że stanął twarzą w twarz z nim. "Jesteś niesamowity. Dostajesz wezwanie do przyjmowania nagród, masz dostęp do najsilniejszego elementu, ludzie z całego świata rozpoznają cię jako największego bohatera, jaki Ninjago kiedykolwiek widział..." Westchnął. "Myślę, że zawsze tego chciałem... Sława, uwaga, ludzie myślą, że jesteś najlepszy w tym, co robisz. Szczerze mówiąc, nawet nie zasługuję na porównanie z tobą.
Po chwili Lloyd
odpowiedział. "Co ty mówisz? Jesteś po prostu taki
sam" "Nie, nie jestem" – przerwał. "Nie jestem wybrańcem, nie jestem najsilniejszy w zespole, nie jestem tym, który podtrzymuje wszystkich na duchu, nie jestem mądrym facetem... Lloyd, nie jestem nawet najlepszy w byciu ninja. Zakrył twarz dłońmi. "Wiem, że to brzmi jak banda bezsensownej wstręty do samego siebie, ale... Kim jestem, Lloyd? Dlaczego w ogóle jestem w zespole, jeśli wszystko, co robię, to powstrzymywanie wszystkich?"
Lloyd początkowo nie zareagował, wciąż próbując zebrać wszystkie
informacje. Kai był zazdrosny o to, co miał, a wszystko dlatego, że czuł się nieadekwatny? Czy w ogóle był świadomy własnych osiągnięć?
"Kai... Czy naprawdę chciałeś mnie zabić z powrotem na wyspie Chena?
"Oczywiście, że
nie. Powiedziałem to sam, prawda? Nie mogłem kontrolować mocy personelu. Zasadniczo wzmocniło to całą tę zazdrość i sprawiło, że kontrolowała to, co robię. Jego oczy błyszczały, jakby samo wspomnienie było dla niego zbyt duże. – Nigdy nie chciałbym cię skrzywdzić, Lloyd.
Wziąwając głęboki oddech, Lloyd zbliżył się do Kaia, owijając ramiona wokół jego
szyi. "To idź. Taki właśnie jesteś".
"Co?"
"Pamiętasz, kto uratował mnie przed wulkanem i zasłużył na swój Prawdziwy
Potencjał? Kai, nie przesadzam, kiedy mówię, że jesteś moim bohaterem. Uratowałeś mi życie. Bez ciebie nawet by mnie tu nie było". Schował głowę pod brodą Kaia. "Nigdy nie mówisz ani nie sugerujesz, że nie jesteś potrzebny w zespole. Ponieważ ty i ja wiemy, że to nieprawda. Może nie jesteś najsilniejszy, najmądrzejszy lub najlepszy... ale jesteś ważny dla nas wszystkich, szczególnie dla mnie".
Poczuł, jak ramiona Kaia owijają się wokół jego talii i wkrótce zostały przyciśnięte do siebie w ciepłym uścisku, oddychając synchronizami.
Głos Kaia zadrżał, gdy
mówił. – Dziękuję, Lloyd... I nigdy nie myśl ani przez sekundę, że cię nienawidzę. Kocham cię o wiele bardziej, niż myślisz".
Lloyd uśmiechnął się, całując delikatnie szyję.
"I ja też cię kocham."