Rozdział 6

744 54 66
                                    

Flavio

4 dni później

- Popatrz jak idealnie pokroiłem pomidory – odzywam się do Laury, która zajmuje się bakłażanem. Przyrządzamy caponatę czyli sycylijskie danie z bakłażana i pomidorów, z dodatkiem selera naciowego, kaparów oraz oliwek.

Może i nie zostanę szefem kuchni w półtora tygodnia, ale w półtora miesiąca już jak najbardziej. Idzie mi zajebiście dobrze, nawet moja dziewczyna mi to powiedziała.

- Naprawdę dobrze wyglądają – odpowiada posyłając mi szeroki uśmiech. 

Ha! Nie mówiłem, że od żołądka do wilgotnej cipki? 

Odkładam nóż, od razu myjąc dłonie, po czym podchodzę do niej bliżej. Laura jest w swoim żywiole. Kroi kolejne warzywa podśpiewując pod nosem i ruszając swoją pupą w rytm jakiejś muzyki. 

Ten kształtny tyłeczek... Nie mogę się powstrzymać! Przytulam się do niej jedną dłonią, a drugą kieruję na jej prawy pośladek wolno głaszcząc go.

- Masz najlepszy tyłek pod słońcem – komplementuję go wyciskając na jej szyi jeden pocałunek, wciąż go dotykając. I hej... nie dostaję w gębę. Odpowiada mi cichutki chichot zadowolenia.

Nie mówiłem, że robimy ogromne postępy?!

- A ty jesteś najlepszym przypadkiem najszybciej uczącego się kucharza, który wcześniej zupełnie nic nie ogarniał. 

O tak! Mam ochotę walić się w klatkę piersiową jak goryl wydający okrzyki godowe.

Wspólne gotowanie jest naprawdę przyjemne. Jestem przekonany, że za niedługo zmodyfikujemy nieco jego formułę dodając seks w międzyczasie, ale póki co też jest genialnie. 

W przyszłości zamierzam się pochwalić moimi nowymi zdolnościami mojemu rodzeństwo. Oczywiście zrobimy również coś dla jej braci. Na pewno nie są zadowoleni, że mam ich siostrę, więc pewnie urządzimy sobie wcześniej ostry sparing z Ginem reprezentującym całą trójkę, a po tym jak damy sobie kilka razy w mordę zapanuje pomiędzy nami zgoda. 

- Zrobimy chyba jeszcze naleśniki przy okazji, będą na później. Potrzebuję mąkę – mówi chcąc sięgnąć po krzesło i wyciągnąć opakowanie z szafki, ale ja jej na to nie pozwalam. Chwytam ją za talię przenosząc do części blatu gdzie stoi miska z pokrojonymi pomidorami, a sam podskakuję  do góry. Na tej samej półce schowałem jej orzeszki, więc nie ma kurwa opcji, żeby sama tam zajrzała. Nie może ich tyle żreć, najpierw pójdziemy do dietetyka. 

Za drugim podskokiem udaje mi się chwycić odpowiednie opakowanie, ale... nie przewiduję jednego. Uderza we mnie biały pył opadając na ubranie, wchodząc do oczu, które zaczynają szczypać. Ja pierdolę!

Przecieram powieki starając się pozbyć proszku, ale nie wychodzi mi to najlepiej. Po zaledwie krótkiej chwili na mojej twarzy ląduje mokry ręcznik papierowy, a drobne dłonie ścierają z mojej twarzy oraz szyi mąkę.

- Próbujesz zostać duchem? – wybucha śmiechem. – Myślisz, że tak będziesz mógł zawsze gapić się jak biorę prysznic?

O, o tym nie pomyślałem! Jak mam się obsypać mąką, żeby mieć takie widoki to czemu nie?

- Czyli wystarczy obsypać się białym proszkiem? – posyłam jej zniewalający uśmiech ignorując szczypanie moich oczu. – Mam wysypać go dwa razy więcej niż teraz, żeby móc dołączyć i cię porządnie umyć?

Związani wyzwaniem - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz