Rozdział 36. Michael

44 4 0
                                    

22 września

Był środek nocy. Minęło już kilka godzin, odkąd trafiliśmy do szpitala.

Od razu gdy Lizzie zemdlała, próbowałem ją ocucić, ale nie reagowała, więc szybko wezwałem karetkę. Lekarze od razu zabrali ją na jakieś badanie, a ja czekałem na nią w korytarzu, kręcąc się pod drzwiami sali, do której ją wwieźli, odchodząc przy tym od zmysłów.

Teraz siedziałem na krześle, tuż przy jej łóżku w jednym ze szpitalnych pokoi, czekając aż się obudzi. Nadal nie ocknęła się po tym omdleniu, co według lekarzy nie było zbyt dobrym objawem, więc zostawili ją w szpitalu na obserwacji. Na szczęście oddychała samodzielnie, ale mimo to nie odchodziłem od niej choćby na krok. Nawet zmęczenie po kilkugodzinnej podróży i zmianie stref czasowych nie było w stanie mnie od niej odsunąć. Musiałem wiedzieć, co się z nią dzieje.

Opierałem łokcie na kolanach, trzymając w dłoniach jej rękę. Gładziłem kciukiem jej delikatną skórę, wlepiając spojrzenie w jej profil. Uniosłem jej dłoń do ust i złożyłem pocałunek na każdym z jej palców.

– Obudź się, Lizzie – szepnąłem z ustami przy jej dłoni.

Wzięła głębszy oddech, więc od razu stałem się czujniejszy, by zareagować odpowiednio szybko, gdyby tylko coś się działo. Lizzie powolnie zamrugała powiekami i nie ruszając głową rozejrzała się po pomieszczeniu. Wypuściłem z płuc powietrze, sprawiając tym samym, że mnie zauważyła. Odwróciła głowę w moją stronę, więc uśmiechnąłem się do niej ciepło.

– Wróciłaś.

– Gdzie ja jestem? – Jej głos był jeszcze słaby, jakby wstała właśnie w środku nocy. Co w sumie było prawdą.

– W szpitalu. – Zmarszczyła brwi na moją odpowiedź, patrząc na mnie zdezorientowana. – Zemdlałaś wcześniej, pamiętasz?

Przymknęła oczy na moment i odwróciła głowę, a po chwili jej wzrok spoczął na suficie.

– Tak. Długo spałam?

– Jakieś trzy godziny. Lekarze zrobili ci tomografię, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku.

– Są już wyniki? – Pokręciłem głową, gdy na mnie zerknęła. – Chciałabym już stąd wyjść.

– Lekarz ma przyjść z jakimiś informacjami. Mogę go poszukać...

– Nie. – Ścisnęła delikatnie moją dłoń. – Zostań. Opowiedz mi o czymś.

– O czym?

– Co robiłeś wczoraj?

– Och, cóż, to był całkiem ciekawy dzień. – Uśmiechnąłem się niemrawo na tę myśl. Zdawało mi się, jakby wczoraj tak naprawdę wydarzyło się jakiś miesiąc wcześniej.

– To znaczy?

– Odwiedziła mnie Beth.

Lizzie wytrzeszczyła oczy, ale chwilę później zmrużyła je i oparła głowę o poduszkę.

– Nie powiem, że nie jestem zaskoczona. Chociaż nie powinnam, to raczej normalne, że do ciebie przyjechała. Przecież to twoja córka.

– No właśnie tu jest problem, jak się okazuje – mruknąłem, odwracając głowę w stronę okna.

– Co?

Zastanawiałem się, czy obciążać ją tą informacją. Przebiegło mi przez myśl, że może lepiej będzie jej o tym nie mówić dopóki nie wyjdziemy ze szpitala. Zdałem sobie jednak sprawę z tego, że była to rzecz, o której z całą pewnością powinna się dowiedzieć. Poza tym sam czułem się już mocno zmęczony tłumieniem tego w sobie.

THAT SUMMEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz