33. Czy jesteś gotowy?

93 17 15
                                    


Od pogrzebu minął tydzień i gdy Nie Mingjue sądził, że nastała znów chwila spokoju, przerywana jedynie krzykami A-Songa, o różnym natężeniu w zależności od sytuacji. Nawet Jue udawało się już rozpoznawać, co oznaczają konkretne dźwięki, chociaż pierwsze trzy dni uważał je za całkowicie jednakowe, różniące się jedynie głośnością.

Niestety. Okazało się, że świat kultywacji zdążył zauważyć ich obecność. I o ile obecność samego Mingjue była dość dobrze odbierana, tak...

Jue siedział właśnie przy stoliku i przeglądał korespondencje, kolejny doskonały pretekst, by to Yao przebrał A-Songa, gdy natrafił na list z jakieś mniejszej sekty, której nawet nie kojarzył. Co właściwie nie było ciężkie po spędzeniu tylu lat na byciu poćwiartowanym trupem.

Cholernie krótki list, w którym żądano wydania Jin Guangyao.

- Kurwa. - rzucił pod nosem i szybko zaczął przeglądać inne listy, tylko te skierowane do niego z innych sekt. W każdym było niemal to samo żądanie wydania im Meng Yao. Listy różniły się jedynie stopniem oficjalności i stosownością dobranych słów. W jednym tylko była informacja o tym, że jeśli nie zostanie wydany dobrowolnie, to sami po niego przyjdą.

Na to nie mógł pozwolić. Nie pozwoliłby na to nawet gdyby między nimi nie było dobrze, więc tym bardziej nie mógł się zgodzić na to by oddać Yao, gdy ten zgodził się za niego wyjść.

Mingjue zgarnął listy ze stołu i ruszył do wyjścia, rzucając jedynie do ukochanego będącego w łaźni, że wróci za jakiś czas. Musiał wydać odpowiednie rozkazy i upewnić się, że nikt tu nie wejdzie. Jak najszybciej musieli również zorganizować ślub, to było jedyne co mogło uchronić Yao przed linczem.

Meng Yao zaczął się przyzwyczajać do tego, że musiał zajmować się A-Songiem w nocy, w ciągu dnia. Przebierał go, kąpał i dbał o niego jakby był jego własnym dzieckiem. W zasadzie już się tak czuł i nie wiedział czy uda mu się zmienić ten fakt.

Nie skupiał się specjalnie na tym co robił teraz Mingjue, ale to siarczyste przekleństwo przyciągnęło jego uwagę skutecznie. Odwrócił głowę w stronę drzwi, ale nie mówił nic. Nasłuchiwał przez moment po czym ubrał chłopca. Nim zdążył wyjść z łaźni Jue zdążył również zniknąć z Fangzi. Nie wiedział co się działo, ale nie chciał też być zbyt dociekliwy. Sięgnął po chustę aby przewiązać nią dziecko i uwiązać na swoim ciele aby ten był blisko, a jednocześnie, żeby nie musiał przeciążać rąk.

Głaszcząc malca po plecach wyszedł na zewnątrz w poszukiwaniu partnera.

Mingjue trzymając listy w garści ruszył szybkim krokiem na plac treningowy, gdzie miał nadzieję zastać już dowódców przed porannym treningiem. Zwołał ich do siebie i dość dosadnie wytłumaczył, że od dziś koniec z treningami, żołnierze mają być w pewnej gotowości, należy sprawdzać każdego przybysza, a bariera ochronna ma być gotowa do użycia w każdej chwili. Żołnierze mają zakaz marnowania energii na cokolwiek, a jeszcze dziś mają zostać zrobione jak największe zapasy.

Mingjue podejrzewał, że jeśli świat kultywacji bardzo chce dostać w swoje ręce Jin Guangyao to Nieczysta Domena będzie oblegana tak długo, aż nie odda Yao, albo nie wybije każdego ochotnika.

Dowódcy natychmiast rozbiegli się w różne strony, każdy z innym zadaniem i powagą sytuacji. QingheNie szykowało się do wojny. Do wojny o swojego przyszłego lidera.

- Jak najszybciej ma zostać przygotowana ceremonia zaślubin. - rzucił do jednej ze służek.

Młodszy powoli przechadzał się placem i zdążył zauważyć jaki popłoch panował wśród wszystkich. Ludzie wokoło niego biegali, prześcigali się i czymś zajmowali. Próbował nawet kogoś zaczepić aby dowiedzieć się o co chodzi ale nie był w stanie. Nikt nie poświęcił mu nawet chwili. Westchnął ciężko i gładził maleństwo delikatnie po głowie szukając wzrokiem Mingjue.

MDZS - Nie Mingjue x Jin GuangyaoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz