Susanna

2.1K 73 6
                                    


Wszystko działo się z zawrotną prędkością. W jednej chwili byłam w biurze Federico w drugiej zostałam posadzona na tylnym siedzeniu w jego samochodzie. Federico zajął miejsce obok mnie, a za kierownicą usiadł Daniele.

Westchnęłam głośno. Żaden z nich się nie odzywał. Nie wróżyło to dobrze.

-Kim jest Fabiano? - to pytanie nurtowało mnie od jakiegoś czasu.

-Porozmawiamy później - odparł Federico miękkim głosem.

-Ale.. - zaprotestowałam, cichym głosem.

-Później Mi Amore. - odparł ucinając temat.

Nagle wszystkie zdarzenia z dzisiejszego dnia zaczęły do mnie wracać. Czułam napływające pod powiekami łzy. Moim ciałem wstrząsnął gwałtowny szloch, cała drżałam. Bałam się. Panicznie bałam się tego co by się stało gdyby nie Federico.

-Mi Amore.

Wsłuchuje się w jego łagodny, a zarazem mocny głos zatracając się w nim całkowicie. Pomimo ograniczającej nas przestrzeni Federico wciągnął mnie na swoje kolana, szczelnie otaczając mnie ramionami. Daje upust emocjom. Zaciskam dłonie na jego koszuli a twarz schowałam w zagłębieniu jego szyi. Reszta drogi mija mi w ramionach Federico. Szok już minął, a na jego miejsca wkradła się niepewność. Muszę odbyć poważną rozmowę z Federico.

Samochód zatrzymuje się tuż przy schodach do posiadłości. Zauważam, dwóch osiłków przy drzwiach. Jeden z nich podchodzi do auta i otwiera nasze drzwi.

-Federico? Co się dzieje? - pytam zaniepokojona.

-Nie teraz Susanno. Proszę idź z Fabiano do domu. - nakazuje pomagając mi wyjść z auta.

Więc to jest Fabiano. Wysoki, muskularny mężczyzna o oliwkowej skórze, głębokich niebieskich oczach i pokrytych delikatną siwizną włosach. Na oko dałabym mu koło pięćdziesiątki. Jest ubrany cały na czarno i delikatnie się do mnie uśmiecha.

-Proszę. Choć ze mną. - mówi gestem ręki wskazując schody. - Będzie bezpieczna. - te słowa nie są już skierowane do mojej osoby.

Fabiano w ciszy odprowadza mnie do sypialni mojej i Federico. Ku mojemu zdziwieniu zostaje ze mną w środku.

-Myślałam, że zostanę sama. - oświadczam, starają się brzmieć poważnie. - Chce być sama. Potrzebuje tego. 

-Dopóki Capo nie wróci zostajesz pod moją ochroną. - oznajmia wygodniej rozsiadając się na fotelu. - Jeśli masz taką ochotę możesz się zdrzemnąć. Dobrze ci to zrobi po dzisiejszym dniu. - dodaje.

-Kim jesteś dla Federico? - nie zdążę przemyśleć swoich słów zanim opuszczą moje usta.

Zauważam na jego twarzy nikły uśmiech. W kącikach jego oczu pojawiają się delikatne zmarszczki.

-Capo uprzedzał, że możesz mieć dużo pytań. - śmieje się. - Dla Federico jestem żołnierzem. Dla ciebie ochroniarzem. - odpowiada płynnie.

-Ochroniarzem? - fukam. - Nie potrzebuje ochroniarza. Świetnie daje sobie radę bez ciebie.

-Carino, śmiem twierdzić, że jest inaczej. - burczy. - Dzisiejszy dzień pokazał, że trzeba mieć zawsze na ciebie oko. Nie zdawałaś sobie sprawy, ale zawsze byłem obok. Odkąd przekroczyłaś ród domu Federico stałaś się przez niego chroniona. - ciągnie dalej. - Capo dał ci złudną wolność. Byłaś obserwowana, ale o tym nie wiedziałaś. Tak było najlepiej dla nas wszystkich. My cię obserwowaliśmy, ty zachowywałaś się normalnie. Wszyscy szczęśliwi. - kończy swoją wypowiedź.

Moja szczęka leży na podłodze. Jak to byłam obserwowana. Rozumiem, że Federico martwił się o mnie. Ale do jasnej anielki co mi groziło? Potrącenie przez autobus? Jezu.

-Czy nie uważacie, że to nie jest lekka przesada? - pytam . - Co niby miało mi grozić?

-To musi wytłumacz ci już Capo. - burczy. - Ja nie jestem do tego upoważniony. - tymi słowami urywa temat.

Wściekła podchodzę do szafy wyciągam ulubioną parę dresów i idę do łazienki. Biorę szybki prysznic który zmywa ze mnie cały brud, po czym ubieram się w swój mięciutki dres. Odświeżona i już z mniejszą złością wychodzę z łazienki, chcą zadać jeszcze kilka pytań Fabiano. Jednak zamiast niego w fotelu siedzi Federico. Jego klatka piersiowa jest naga, łokcie oparł o kolana, a na dłoniach oparł czoło. Wyglądał jak utrapiony mężczyzna. Chciałam do niego podejść usiąść mu na kolanach i zabrać całe jego utrapienie. Ale nie miałam takiej mocy, a jeszcze musiałam dolać oliwy do ognia, by uzyskać odpowiedzi na moje pytania.

-Wszystko w porządku? - zadałam najgłupsze pytanie jakie mogłam.

-Nie, Mi Amore. Niestety ale nie. - odparł podnosząc głowę.

-Mogę coś zrobić? - zapytałam patrząc na niego uważnie

-Podejdź do mnie. - rozkazuje.

Posłusznie podchodzę do niego, zatrzymując się przy jego kolanach. On rozszerza nogi pozwalając mi wejść między nie. Chwyta mnie za biodra przyciągając do siebie. Siadam na jego kolanach zarzucając ręce na jego szyję.

-Co się dzieje? - pytam ponownie.

Uśmiecha się do mnie na to pytanie.

-Dużo, rzeczy Mi Amore. Niektóre niezbyt przyjemne. - oznajmia. - Ale chyba nadszedł czas aby powiedzieć ci prawdę. Cała prawdę - dodaje.

Moje ciało spina się na jego słowa. Szykując się na najgorsze.


Carino - urocza.

*******

:) :*

AM

FedericoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz