Mingjue patrzył z niedowierzaniem na to wszystko. Zwyczajnie nie wierzył, że Meng Yao tak go zostawił. Przytulił chłopca do swojego torsu opierając jego główkę o swój bark i przytrzymując drobne ciało dłonią, by schylić się po wyrzucony wcześniej list.Znów zaczął go czytać.
Zostawił go. Nigdy nie był z nim szczęśliwy. Czuł odrazę za każdym razem, gdy musiał zbliżyć się do Mingjue.
- Zastanawiam się jak długo to planowali... - powiedział zduszonym głosem i spojrzał na brata - Wiedziałeś, że zamierza uciec z Lan Xichenem?
Sang obserwował brata kątem oka wciąż poruszając się nerwowo po sali
- Jak mógłbym widzieć?! Jakbym wiedział to bym nie starał się zrobić wam wesela... - sarknął na brata wściekły - To wszystko na marne... Jak on mógł? Już nawet zaczynałem się przyzwyczajać do tego, że jest tutaj... - pociągnął nosem - To wszystko jest takie niesprawiedliwe... Sange znowu nas zdradził! - zawył z tonem zakrawającym o histerię.
Mingjue coś nieprzyjemnie zakuło w piersi, gdy usłyszał ostatnie zdanie brata. Zmarszczył lekko brwi, czyżby Yao znów go zdradził? Po tym wszystkim? Dał się znów oszukać..?
- Nie. - powiedział hardo - Nie zdradził nas. Coś jest nie tak. Gdyby chciał mnie zdradzić zostawiłby pierścień. Nie wierze w to, że to wszystko między nami było udawane. - podszedł do brata i ułożył mu uspokajająco dłoń na ramieniu - Uspokój się. Znajdę go i przyprowadzę. Zajmij się A-Songiem. - przekazał Huaisangowi dziecko i w ślubnych szatach wyszedł z sali przodków - Za mną. Rzucił do grupy żołnierzy i zaraz wskoczył na Baxie wzbijając się w powietrze. Zamierzał porozmawiać z Xichenem, który podobno był zamieszany w zniknięcie jego narzeczonego.
Sang liczył, że ten jedynie się wścieknie, że nie będzie już tego drążył, ale efekt był odwrotny. Mógł teraz tylko liczyć na to, że Yao go nie zawiedzie.
- Ale DaGe...!- zawył niczym dziecko. Pociągnął nosem i odprowadził go wzrokiem. Kiedy ten zniknął z jego zasięgu, jego wyraz twarzy się zmienił, a sam parsknął pod nosem poprawiając na rękach dziecko.
- Żebyś się nie zdziwił. - mruknął pod nosem i trzymając dziecko wyszedł z sali aby ruszyć do Fangzi. Poza drzwiami musiał udawać jak bardzo się tym wszystkim przejął. Choć jeden z generałów przyglądał mu się uważnie.
Mężczyzna nie mówił nic, tylko się wycofał aby nie zwracać na siebie uwagi. Od momentu gdy Yao był zaatakowany , uważnie obserwował zachowanie panicza.***
Xichen miał masę wątpliwości co do tego wszystkiego. Yao zachowywał się dziwnie , równie dziwny zapach wyczuwał z jego strony, słodkawy, trochę gorzki. Miał wrażenie, że jego przyjaciel został otruty. Może to było wytłumaczenie dlaczego młodszy zachowywał się w ten sposób? Dobrze znał Yao, aż za dobrze. W trakcie lotu na mieczu chłopak nie poruszał się nawet na moment. I to już świadczyło o tym, że coś jest nie tak. Yao miał lęk wysokości i w takich sytuacjach panikował.
Lan Huan zszedł z miecza dopiero pod własnym Hanshi. Wprowadził do wnętrza młodszego przyjaciela i zdjął mu kaptur. Złote ozdoby we włosach wesoło zabrzęczały, a widok sztywnego ciała młodszego, zasmucił go w jakimś stopniu.
Już raz Sang go oszukał i doprowadził do śmierci Guangyao. Musiał to zrozumieć... Stał tak i przyglądał się młodszemu, pochylił się nad nim zaglądając mu w oczy, a palcami na nadgarstku sprawdzał jego puls. Wciąż patrzył w te nieruchome puste oczy. Gdyby nie to, że mrugał czy oddychał, można by go wziąć za posąg.
***
Nie Mingjue po cholernie długim locie wylądował przed bramami Zacisza, a zaraz za nim grupa żołnierzy, która ruszyła z nim z Qinghe. Zaraz też do jego uszy doleciało przestraszone:
CZYTASZ
MDZS - Nie Mingjue x Jin Guangyao
Fanfiction✓|ZAKOŃCZONE| " Miał ochotę zrzucić go na ziemię, gdy ten strzelił go w tyłek, on to chociaż zrobił delikatnie. Niespecjalnie przejął się jego marudzeniem o rzekomych siniakach i wcale nie zamierzał dawać mu spokoju, nie ufał mu i nie miał pojęcia...