Rozdział 1

575 24 7
                                    

Czy można kogoś pokochać od pierwszego wejrzenia? Myślał, że tak. Co więcej, on głęboko w to wierzył. Zawsze był romantykiem. Odkąd pamiętał, marzył o wielkiej miłości, takiej aż po grób. Czekał na nią i wiedział, że dane mu będzie ją spotkać. Trzeba być tylko cierpliwym. A on potrafił takim być jak mało kto. Nauczył się cierpliwości i wytrwałości już w młodości.

Pamiętał jak w dzieciństwie czekał na ojca, który pracował do późna. Często nawet nie wracał do domu. Ale on nadal czekał. Chciał, żeby, jak inni ojcowie, poświęcał mu swój wolny czas. Zagrał z nim w piłkę, poczytał bajkę na dobranoc, pocałował przed snem w jego maleńkie czoło i powiedział jak bardzo go kocha. Lecz to nigdy się nie zdarzyło. W końcu przestał czekać. Ojciec opuścił ich jak miał dziesięć lat. Znalazł inną kobietę, dużo od niego młodszą. Zostawił swojego jedynego syna. Teraz z biegiem czasu wiedział, że nigdy go nie kochał. Zostawił go, jakby go nigdy nie było, jakby nigdy dla niego nie istniał. Teraz i ojciec przestał dla niego istnieć. Skoro ich zostawił , to umarł, na zawsze. W jego sercu i myślach nie było już dla niego miejsca. Nie znał takiego słowa jak ojciec, bo po prostu go nie miał. Została mu tylko ukochana matka, która dbała o niego i chciała, żeby był szczęśliwy. I to jej się udało. Szkoda tylko, że nie dożyła chwili, kiedy podzieli się z nią swoim szczęściem, które go spotkało.

To szczęście miało na imię Sophie. Sophie, Sophie, raz po raz powtarzał jej imię. Była taka piękna, słodka i wrażliwa. Przywołał w pamięci jej obraz. Jej długie kasztanowe włosy połyskiwały w słońcu, a orzechowe oczy błyszczały. To spotkało go tak nagle, jak uderzenie pioruna. Miłość od pierwszego wejrzenia. Wierzył, że będą razem już na zawsze. Ale jego marzenia rozprysły się jak bańka mydlana, legły w gruzach. Spojrzał na jej zdjęcie oprawione w drewnianą ramkę stojące na biurku. Już nigdy nie będą razem. Już jej nie ma. A wszystko przez jej pieprzoną rodzinkę. Nie pozwolili im być razem, rozdzielili ich. To wszystko przez nich, przez ich zazdrość. Zazdrościli im szczęścia i miłości. Zniszczyli ich marzenia, nadzieje na przyszłość. On ją kochał, nadal ją kocha. Ponad życie. Nie wie, jak ma dalej bez niej żyć.

Musi o niej zapomnieć. Nic ani nikt mu jej nie zwróci. Jego ukochanej, słodkiej Sophie. Jej już nie ma. Odeszła na zawsze. Zostało mu tylko jej wspomnienie.

Zerknął na swoje mieszkanie. Wszędzie stały spakowane kartonowe pudła, w których było całe jego dotychczasowe życie. Zostawiał je teraz za sobą, chciał zacząć wszystko od początku. Musiał nauczyć się żyć bez niej, bez miłości swojego życia. Nie wiedział, czy będzie potrafił, ale przynajmniej spróbuje. Nie znajdzie drugiej takiej jak ona. To wiedział na pewno. Bo w całym świecie nie ma takiej drugiej. Spojrzał na wyświetlacz swojej komórki. Na tapecie nadal miał jej zdjęcie. Wyobrażał sobie, że zadzwoni do niej i znowu usłyszy jej głos nagrany na automatycznej sekretarce. Ale to było niemożliwe. A może jednak? Może jej telefon jeszcze działa, zastanowił się. Może jeszcze nie wyrzucili jej komórki. Postanowił to sprawdzić. Wybrał odpowiedni numer.

Sophie Morgan. W tej chwili nie mogę odebrać. Proszę zostawić wiadomość lub zadzwonić później.

Tak miło było usłyszeć jej głos. Był taki dźwięczny i melodyjny. Od razu zrobiło mu się cieplej na duszy i w sercu. Wydawało mu się tak, jakby ona nadal tu była, obok niego. Parę razy wybierał jej numer, po to aby usłyszeć jej głos. Mógłby słuchać tego przez cały dzień i nigdy nie miałby dość.

Sophie Morgan .W tej chwili nie mogę odebrać. Proszę zostawić wiadomość lub zadzwonić później.

Sophie Morgan .W tej chwili nie mogę odebrać. Proszę zostawić wiadomość lub zadzwonić później.

Jestem Twoim Cieniem [ZAWIESZONE DO ODWOŁANIA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz