Obudziłem się w obcym łóżku. W sumie... Wszystko wokół wydawało się obce. Ogarnęła mnie fala paniki. Gdzie są rodzice? A Draco? Nie chce zostać tu sam...
Wystarczyła tylko chwila, żebym wszystko sobie przypomniał. To było jak wystrzał z pistoletu prosto w głowę.Tylko spokojnie, Avery... Jesteś bezpieczny... Chyba...
Kiedy już trochę się uspokoiłem, postanowiłem rozejrzeć się po pokoju. Wyglądał w sumie dosyć biednie, farba odpadała ze ścian, meble miały na sobie sporo śladów użytkowania. Jednak wokół panowała mroczna cisza. Powoli zeszłem z łóżka.Deski zaskrzypiały pod moim ciężarem. Podeszłem do okna, ostrożnie przez nie wyjrzałem. Na zewnątrz było już jasno, ale nie było widać żadnej żywej duszy.
Przypomniały mi się słowa moich rodziców. O tym, że ludzie nas nie zaakceptują... Że będą chcieli nas wytępić... A co jeśli to wcale nie jest sierociniec tylko jakieś laboratorium?
W jednej chwili ogarnęła mnie kolejna fala paniki. Szybko wybiegłem z pokoju z impetem otwierając drzwi. Po drugiej stronie (drzwi) rozległ się krzyk. Mam bardzo wrażliwy słuch, więc ten dźwięk momentalnie mnie spłoszył. Zacząłem biec przed siebie. Przez przypadek wpadłem na kogoś i upadłem na podłogę.??? - patrz, jak leziesz mieszańcu. - chłopak o fioletowych oczach i krótko ściętych czarnych włosach minął mnie przy okazji upuszczając jakąś kartkę centralnie przed moją twarzą.
Poczekałem aż przejdzie, po czym szybko się podniosłem i rozwinąłem kartkę. Oto co na niej zobaczyłem:-------------------------------------------------------------
Północ. Dach. Dzisiaj. Lepiej zabierz ze sobą braciszka, mieszańcu.
-------------------------------------------------------------
Szczerze naprawdę się wystraszyłem. Skąd ten chłopak nas znał? O co chodzi z mieszańcem? Zwinąłem kartkę i schowałem do kieszeni spodni. Już miałem iść, ale zamarłem. Draco. Nigdzie go nie było. Rozejrzałem się po korytarzu. Nie było tu zbyt dużo osób. Jakaś dziewczyna starsza ode mnie kręciła żyletką na palcu, gdzieś dalej jakiś chłopak ciął nadgarstki kawałkiem szkła.
Tym razem zacząłem powoli iść, mijałem te wszystkie osoby i sam nie mogłem uwierzyć, że tu jestem. Mimo obecności innych ludzi wokół panowała cisza. Deski znowu skrzyknęły. Nie podobało mi się to.To jak scena z jakiegoś horroru. Jeszcze brakuje, żeby ktoś się rzucił na mnie...
Nagle drzwi koło mnie cicho się otworzyły. Już miałem zerknąć w bok, by zobaczyć co jest w środku, kiedy ktoś złapał mnie za nogę momentalnie mnie przewracając. Nim zdążyłem wydać z siebie głos coś magicznie mnie wciągnęło do pokoju. Zacząłem krzyczeć. Może ktoś mnie usłyszy i przyjdzie z pomocą...
W pewnym momencie osoba, która mnie porwała zasłoniła mi usta dłonią mnie przytuliła.-Ciii... Nic ci nie grozi... -usłyszałem cichy głos Draco. Zaczął mnie głaskać po głowie i cicho coś szeptać.
Zamknąłem oczy słuchając jego głosu. Powoli się uspokajałem. Kiedy już mnie puścił odwróciłem się do niego i po prostu go przytuliłem. Żaden z nas się nie odezwał.
W końcu odsunąłem się od niego, rozejrzałem się po pomieszczeniu. Niezbyt różniło się od pokoju, w którym się obudziłem. Wstałem i znowu wyjrzałem za okno. Draco nie ruszył się z miejsca. Tym razem nie mogłem wytrzeć na zewnątrz bo od drugiej strony okno było zabite deskami.-Draco?
-Tak?
-Co to za miejsce?
-Nasz nowy dom...
-Nie podoba mi się ten dom. - siadam na przeciwko Draco. - Chce wrócić do naszego domku w lesie...
-Wiesz, że nie możemy tam wrócić. Ktoś na niego napadł.
Odpowiadam mu ciszą. Nie chce wracać myślami do tych wydarzeń, jednak na każdym kroku ktoś musi mi to przypominać. Czuje przypływ frustracji. Chce jakoś wyładować emocje, ale nie wiem co zrobić. Wtedy przypomina mi się kartka, którą rzucił mi wtedy ten chłopak.
-Właśnie, Draco. Wpadłem na jakiegoś chłopaka i dał mi to - wyjąłem z kieszeni kartkę i podałem bratu.
Wziął ją do ręki, rozłożył i zaczął czytać. Przez chwilę milczał, po czym po prostu mi ją oddał. Patrzyłem na niego, wyczekując aż coś powie.
-Dra-
-Musimy stąd uciec. - powiedział, nagle wstając.
-Ale dlaczego?
-Nie jesteśmy tu bezpieczni. Jestem przekonany, że ten kto dal ci te kartkę nie ma dobrych intencji.
-Nie chce znowu uciekać...
-Niewykluczone, że będziemy musieli. Każdy tu jest człowiekiem. Na pewno będą chcieli nas wykończyć. Z ciebie zdejmą skórę i zrobią sobie dywan a mnie kurwa zjedzą.
-Przestań! - nie mogłem już więcej tego słuchać.
-Chce cie ochronić, Avery. Zaufaj mi.
-Wiem, ale takim gadaniem tylko mnie stresujesz... Zaczynam się jeszcze bardziej bać..
Draco westchnął, usiadł z powrotem przy mnie i mnie przytulił.
-Przepraszam. -głaszcze mnie po głowie- Dobra. Pójdziemy na to spotkanie. Potem zobaczymy, co dalej.
-Okej. - wtuliłem się w niego.
//00:00 - czas spotkania//
Wszyscy w budynku zapadli w sen. Wykmnęliśmy się po cichu z pokoju. Zaczęliśmy iść, szukając jakiejś drogi na dach. Tak na dobrą sprawę to nie wiedzieliśmy, gdzie mamy iść. Trzymałem się blisko Draco. Ten budynek nocą wyglądał jeszcze bardziej strasznie niż za dnia. W pewnym momencie zauważyłem sylwetkę na końcu korytarza. Postać zamachała do nas. Cofnąłem się za to Draco zaczął iść przodem.
To miejsce jest jakieś nawiedzone...
-Chodźcie - krzyknęła postać na końcu korytarza
Rozpoznałem ten głos. To ten sam chłopak, na którego wcześniej wpadłem. Zacząłem iść w jego stronę już zdecydowanie pewniej.
Po kilku minutach marszu byliśmy już na dachu. Czekała tam na nas dziewczyna. Miała czarne włosy związane w dwa kucyki, miała dosyć jasną cerę i kolczyki w uszach i nosie. Siedziała na krawędzi dachu trzymając w ustach lizaka.-Przypowadziłem tych mieszańców. - odezwał się fioletowooki.
-Dzięki, Rayven. - dziewczyna wstała i podeszła do nas- Cześć maluchy. Jestem Aisha. Przedstawcie się.
-Avery - odezwałem się cicho
-Draco - powiedział mój brat - po co mieliśmy tu przyjść?
-Mam sprawę do was maluchy -oznajmiła Aisha. - Bo wasi rodzice byli jednymi z dosyć ważnych osób w organizacji no i trzeba by was pewnie było zapoznać i w ogóle...
-Chwila. -przerwał jej Draco- Nie dość, że wyciągacie małe dzieci w nocy to jeszcze próbujecie nas wplątać w jakieś tajne organizacje.
-Daj jej chociaż powiedzieć - wtrącił się Rayven
-Nie. Dajcie nam spokój - Draco gwałtownie złapał mnie za rękę i zaczął biec z powrotem do budynku
Ścisnąłem dłoń brata i zacząłem biec za nim, o mało sie nie wywracając. W biegu spadł mi kaptur z głowy. Szybko go naciągnąłem. Nie chce, żeby mnie widzieli. Ta peleryna będzie zawsze chronić mnie przed światem...
W końcu to jedyne, co mi pozostało...
[Notka od autora]
Dziękuję każdemu kto czyta te książkę. (Głównie osobom z grupy, bo zapewne tylko oni to czytają) Nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy będzie następna część, bo bywa u mnie krucho z czasem.
Do następnego razu
Sayonara~
CZYTASZ
~Obłąkani~ [Zawieszone... ]
FantastikPo tragedii w domu rodziny Witcher, Avery i Draco trafiają do sierocińca. Kiedy nadzieja na znalezienie nowego domu zanika, na horyzoncie pojawia się małżeństwo Cameron, które chętnie przygarnia chłopaków. Podczas mieszkania z nową rodziną, Avery i...