Na tym kłopoty się nie skończyły. Przez pewien czas bawiło mnie bycie postrachem szkoły. Na nachalne spojrzenia odpowiadałam wyszczerzeniem zębów, na odsuwających się uczniów syczałam, a czasem po prostu gapiłam się na nich z grobową miną tak długo, aż nie uciekli. To tylko potwierdzało wszechobecne przekonanie, że mam nie po kolei w głowie i jestem niebezpieczna. Miało to jednak swoje skutki, bo przy kolacji podszedł do mnie drugi prefekt Gryfindoru, Rory Daniels i bez słowa wręczył mi notatkę od profesor McGonagall.
„Proszę zjawić się w moim gabinecie po kolacji. M. McGonagall"
Carrie McPherson rzuciła mi triumfalne spojrzenie nad dzbankiem soku i bezgłośnie wyartykułowała słowo „PSYCHOL". Dokończyłam posiłek i ruszyłam do wyjścia z Wielkiej Sali. Wtedy uświadomiłam sobie, że nie pamiętam, gdzie znajduje się gabinet nauczycielki. Musi być gdzieś niedaleko, przecież nie szłyśmy długo pierwszego dnia szkoły. Z drugiej strony ten zamek był kompletnie nieobliczalny i równie dobrze jej pokój mógł się znajdować w zupełnie innym miejscu.
Kiedy tak stałam, próbując uruchomić swoją pamięć, minął mnie Matt, który uśmiechnął się do mnie. Zaraz jednak zatrzymał się i zawrócił, pytając:
- Potrzebujesz pomocy?
- Poproszę – potwierdziłam cicho. - Możesz mi przypomnieć, gdzie jest gabinet profesor McGonagall?
- Chodź ze mną – powiedział tylko i ruszył.
- Szedłeś na kolację, nie musisz...
- Ale mogę – przerwał mi z uśmiechem chochlika. - Przestań marudzić.
Po niedługiej wędrówce weszliśmy na korytarz pierwszego piętra, a Matt wskazał mi drzwi.
- Dziękuję – powiedziałam z niezręcznym uśmiechem.
- Polecam się. Trzymaj się.
Odszedł, a ja zostałam sama. Zapukałam do gabinetu i weszłam po usłyszeniu zaproszenia.
- Pani profesor chciała mnie widzieć.
- Proszę siadać, panno Rochester. - Wskazała mi krzesło. - Doszły mnie dziwne słuchy na twój temat. Podobno masz tendencję do agresji i atakujesz ludzi.
Och, łał. Plotka osiągnęła już pokaźne rozmiary, skoro McGonagall nie mówiła w czasie przeszłym, odnośnie tylko do Beauxbatons.
- Nikogo nigdy nie zaatakowałam i nie jestem agresywna. Nawet nie podnoszę głosu – odparłam.
- W taki sposób o tobie myślałam, ale niepokoi mnie taka informacja, przekazywana przez wiele ust.
- Ktoś rozpuścił plotkę, że wyleciałam z Beauxbatons, bo kogoś tam zaatakowałam. Pani profesor wie, że to nieprawda. Ale słyszę, że teraz fama głosi, że atakuję ludzi nawet tutaj, w Hogwarcie. Boję się, czego się dowiem o sobie jutro.
Mówiłam cicho, onieśmielona surowością nauczycielki. Teraz ta patrzyła na mnie badawczo zza rogowych okularów.
- Dlaczego ktoś miałby rozprzestrzeniać takie plotki?
Wzruszyłam ramionami.
- Nie nawiązuje kontaktów towarzyskich, nie lubię rozmawiać, mogłam kogoś urazić – wyjaśniłam oględnie.
- Czy masz informacje, kto stoi za tą plotką?
Miałam wrażenie, że profesor McGonagall ma w oczach promienie Roentgena, tak przeszywający był jej wzrok. Czułam się tak, jakby tylko samym spojrzeniem poznała wszystkie moje sekrety.
- Nie, pani profesor – odpowiedziałam.
Czułam ogromną niechęć do donoszenia.
- Jesteś pewna, panno Rochester? - spytała, choć wiedziałam, że mi nie uwierzyła. - Takie zachowanie jest niedopuszczalne w naszej szkole i osoby odpowiedzialne będą ukarane, jeśli tylko zostaną zidentyfikowane.
Spuściłam wzrok i milczałam. Po chwili nauczycielka westchnęła.
- Dobrze, możesz odejść. Gdybyś miała mi coś do powiedzenia, to wiesz, jak mnie znaleźć.
Wstałam do wyjścia i już trzymając dłoń na klamce, zmieniłam zdanie. Dlaczego ludziom ma uchodzić na sucho krzywdzenie mnie? Nie jestem duszą towarzystwa, ale to jeszcze nie powód, by niszczyć mi życie. Sama nie potrafiłabym się zemścić, nie miałam też ochoty się w tym babrać. Zawróciłam i usiadłam z powrotem przed profesor McGonagall.
- Carrie McPherson – poinformowałam ją.
- Dlaczego tak myślisz?
Opowiedziałam jej to samo, co poprzedniego dnia swoim współlokatorkom, dodałam też, że one usłyszały tę informację od przybocznej Carrie oraz to, jak zachowała się przy kolacji, nazywając mnie psycholem.
- W ostatnich dniach z nikim innym nie rozmawiałam. To jedyna osoba, która mogłaby mieć mi coś za złe – zakończyłam.
- Rozumiem. Sprawdzę to i wyciągnę konsekwencje. - Nauczycielka teraz patrzyła na mnie z wyrazem czegoś w rodzaju troski na twarzy. - Przykro mi, że to cię spotkało. Szczególnie na początku twojego pobytu w Hogwarcie.
- Woda spływa jak po kaczce – stwierdziłam tonem mówiącym „proszę się o mnie nie martwić".
- W takim razie to będzie wszystko – odezwała się po chwili. - Dziękuję za szczerość, panno Rochester.
CZYTASZ
Ocalona. Averie Rochester || HOGWART - Ukończone
ФанфикWszyscy znacie tę historię, kiedy popularny chłopak zakłada się z kolegami, że poderwie dziwną, cichą dziewczynę i zrobi z niej Królową Balu. W tamtej historii chłopak zakochał się w dziwnej, cichej dziewczynie, a ona w nim i wszystko skończyło się...