13. Siedzimy tu przez nieporozumienie

58 5 0
                                    

Parę dni po Nocy Duchów dotarła do mnie nowina, że Carrie McPherson straciła odznakę prefekta i dostała szlaban do końca semestru. Również lotem błyskawicy rozeszła się wieść, że ona sama wymyślała plotki na mój temat i wkrótce wszyscy stracili zainteresowanie moją osobą. Wszyscy z wyjątkiem Carrie.

Dopadła mnie, kiedy weszłam na lunch.

- To twoja wina – syczała, celując wściekle palcem w moją stronę. - To przez ciebie!

- Carrie, sama to sobie zrobiłaś – odezwał się głos za moimi plecami. Matt. - Nie zrzucaj na innych odpowiedzialności za swoje wybory.

Jego głos był spokojny, ale czaiło się w nim ostrzeżenie. Była prefekt sapnęła tylko z wściekłością i odeszła.

- Dziękuję – zwróciłam się do chłopaka, pragnąc zawrzeć w tym słowie wdzięczność za więcej niż obrona przed Carrie.

Najwyraźniej mi się nie udało, bo tylko spojrzał mi poważnie w oczy i rzucił:

- Drobiazg. - Po czym poszedł zjeść lunch.

Listopad upływał w aurze podekscytowania nadchodzącym meczem quidditcha pomiędzy Gryffindorem a Slytherinem. Dzięki temu ostatni uczniowie, którzy jeszcze odwracali się za mną na korytarzach, przestali zwracać na mnie uwagę. Teraz wszyscy Gryfoni skupili się na osobie Charliego Weasleya. Chodził po zamku z obstawą, wybuchały sprzeczki ze Ślizgonami, którzy starali się wyprowadzić go z równowagi, czasem nawet dochodziło do pojedynków. Teraz często spotykałam go u Hagrida.

- Słyszałem, że Carrie McPherson rozpuszczała plotki na twój temat – zagaił przy jednej z takich okazji.

- To prawda. Chociaż bawiło mnie trochę straszenie ludzi na korytarzach – odparłam, nie patrząc na niego, zajęta zabawą z Kłem.

- Carrie McPherson? - zainteresował się Hagrid. - To ta sama, która...

- Ta sama – uciął Charlie.

Popatrzyłam na nich z zaciekawieniem, ale milczeli, więc w końcu nie wytrzymałam.

- Co jeszcze zrobiła?

Charlie skrzywił się, ale odpowiedział:

- Podmieniała moje eseje na jakieś głupoty, więc miałem kilka wezwań do nauczycieli. Domyśliłem się, że to ona i poprosiłem jej współlokatorkę, żeby poszukała u niej moich prawdziwych prac i faktycznie je tam znalazła.

- I jak to się skończyło?

- Skonfrontowałem ją i zagroziłem, że jeśli zrobi to jeszcze raz, to McGonagall się o tym dowie. Odpuściła.

- U-hu, to czym jej się naraziłeś? - spytałam.

Chłopak zaśmiał się.

- Nie chciałem się z nią umówić w walentynki zeszłego roku.

- Najwyraźniej tej dziewczynie nie można odmawiać.

Po raz pierwszy wspólnie wróciliśmy do zamku. Charlie był sympatyczny i zupełnie normalny, jak na klasowego celebrytę. W tym samym momencie, jakby czytał mi w myślach, powiedział:

- Nie spodziewałem się, że jesteś taka normalna. Od początku roku wydawałaś się strasznie dziwna.

- Nie lubię ludzi – odparłam, wzruszając ramionami. - To wszystko.

- Kieł cię uwielbia, więc nie możesz być zła – dodał, szczerząc zęby w uśmiechu.

- Kieł sędzią ludzkich serc! - zawołałam.

Roześmiani weszliśmy do sali wejściowej, przez którą właśnie przechodził Matt Laval. Obrzucił nas długim spojrzeniem i bez słowa ruszył dalej.

- Powodzenia na meczu - rzuciłam w stronę Charliego, żegnając się.

- Dzięki.

Pomachałam mu i odeszłam w stronę biblioteki.

W końcu nadeszła wyczekiwana meczowa sobota. Zarówno Gryfoni, jak i Ślizgoni, poobwieszani byli barwami swoich domów. Sama nie byłam wielkim fanem sportu, ale nauczona doświadczeniem z Nocy Duchów uznałam, że skoro cała szkoła jest czymś podekscytowana, to warto w tym uczestniczyć. Usiadłam na trybunach wspólnie z innymi Gryfonami i starałam się udawać, że wcale nie czuję się nie na miejscu. Moja neurotyczna część toczyła ze mną walkę, próbując zmusić mnie do ucieczki, ale pozostałam na miejscu i obserwowałam, jak obie drużyny wchodzą na boisko.

Tymczasem ktoś wcisnął się na wąskie miejsce obok mnie. Matt. Popatrzył na mnie, kiedy odwróciłam się w jego stronę i bez słowa wyciągnął do mnie papierową torebkę, w której znalazłam jagodziankę. On już zajadał się drugą. Siedzieliśmy w milczeniu, jedząc jagodzianki, podczas gdy mecz się rozpoczął.

Oglądałam grę z ożywieniem, parę razy wzdychając przy co bardziej dramatycznych obronach i strzałach. Drużyny szły łeb w łeb, ale nagle rozbrzmiał gwizdek i mecz zakończył się zwycięstwem Gryfonów. Tłum szalał, a ja zaczęłam pytać Matta, co się właśnie stało.

- Charlie złapał znicza – odparł, przekrzykując wiwaty i wskazał mi szukającego Gryffindoru, robiącego zwycięską pętlę nad stadionem.

Zaczęłam śmiać się z zażenowania.

- Zupełnie zapomniałam, że to się może zdarzyć – przyznałam.

Uśmiechał się do mnie, ani na chwilę nie odwracając wzroku. Usiedliśmy, czekając aż wychodzący tłum się przerzedzi.

- Skąd wziąłeś te jagodzianki? - spytałam w końcu, wciąż w dobrym humorze po wygranej mojego domu.

- Z kuchni – odparł krótko. - Kiedyś ci pokażę, jak tam wejść – dodał.

W pokoju wspólnym trwało świętowanie. Nie wiadomo skąd wzięły się przekąski i napoje. Prawdę mówiąc, byłam przekonana, że widzę na stołach butelki Ognistej Whisky, co poważnie mnie zastanowiło. Ktoś zorganizował gramofon, muzyka grała na całego, niektórzy tańczyli. Zaszyłam się w kącie i z zainteresowaniem obserwowałam przebieg balangi. Część starszych uczniów szybko się upijała, z drugiej strony coraz więcej par pojawiało się na parkiecie. Obserwacje przerwał mi Matt, podchodząc do mnie z dwoma butelkami kremowego piwa i podając mi jedną. Usiadł obok mnie, dość blisko.

- Domyślam się, że nie tańczysz – stwierdził.

- Nigdy – odpowiedziałam natychmiast.

Matt zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

- Czasem wydaje mi się, że wiem o tobie wszystko, choć tak naprawdę nie wiem kompletnie nic.

Spoglądaliśmy sobie w oczy przez dłuższą chwilę bez słowa.

- Czasem lepiej jest nie wiedzieć – powiedziałam cicho.

Milczeliśmy, siedząc obok siebie i pijąc kremowe piwo. Nie przeszkadzał mi, świadomość, że jest blisko, nagle wydała mi się miła. W końcu jednak wstałam, życząc mu dobrej nocy i ruszyłam do dormitorium.

- Kolorowych snów – powiedział jeszcze za mną.

Ocalona. Averie Rochester || HOGWART - UkończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz